- Zostaliśmy powiadomieni przez mieszkankę Ustki, która zauważyła, że jej 12-letnia córka, z którą przebywała w domu, straciła przytomność i przestała oddychać – mówi Jakub Bagiński, rzecznik słupskiej policji.
Na miejsce jako pierwsza przyjechała karetka. Ratownicy potrzebowali jednak pomocy strażaków.
- Otrzymaliśmy zgłoszenie o godzinie 15.10. Na ulicę Legionów pojechał jeden zastęp Państwowej Straży Pożarnej, by pomóc Zespołowi Ratownictwa Medycznego. Strażacy dostarczyli tlen z naszych zasobów, ponieważ zabrakło go w miejscu reanimacji i zostaliśmy poproszeni o wsparcie – mówi Piotr Basarab, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku.
- Niestety pomimo prowadzonej przez służby ratunkowe ponadgodzinnej reanimacji dziewczynka zmarła – informuje Jakub Bagiński.
- Policjanci na miejscu tego zdarzenia wykonywali czynności procesowe pod nadzorem prokuratora, który zdecydował o zabezpieczeniu ciała do badań sekcyjnych.
Śledczy będą wyjaśniać okoliczności, które doprowadziły do nagłej śmierci dziewczynki. Mamie dziewczynki zapewniono psychologa mówiącego w języku ukraińskim.
Natomiast Mariusz Żukowski, dyrektor Stacji Pogotowia Ratunkowego w Słupsku wyjaśnia, dlaczego strażaków poproszono o dostarczenie tlenu:
- Tlen w karetce był. Nie zabrakło go - zapewnia Mariusz Żukowski. - Jednak aby nie odrywać od czynności ratowników prowadzących intensywną reanimację, poprosiliśmy o wsparcie Straż Pożarną.
Dyrektor dodaje, że w czasie, gdy ratowano dziecko, jeden z dwóch ratowników musiałby zejść z trzeciego piętra po tlen do karetki. W tej sytuacji przy dziewczynce zostałby tylko jeden ratownik.
