Do wypadku doszło w niedzielę (7 czerwca) ok. godz. 7:40 rano na niestrzeżonym przejeździe kolejowym na Radogoszczu. Renault trafic jechało ulicą Łozową od strony ulicy Zgierskiej. Samochód prowadził 25-letni mieszkaniec Zgierza, a obok niego siedział 24-letni łodzianin. Jak ustalili policjanci, żaden z nich nie posiadał uprawnień do kierowania samochodem.
Pociąg jechał ze stacji Łódź Widzew do Zgierza. Gdy 47-letni, doświadczony maszynista wyruszał "Flirtem" z ostatniego przystanku (Łódź Arturówek) przed stacją docelową, nie przypuszczał do jak wielkiej tragedii dojdzie za chwilę.
Na jednotorowym, wyremontowanym szlaku kolejowym z Łodzi Widzewa do Zgierza pociągi jeżdżą bardzo szybko.
Obowiązuje tutaj ograniczenie prędkości do 100 km/h - mówi karol Jakubowski z Polskich Linii Kolejowych.
Z zapisu rejestratora prędkości w pociągu wynika, że tuż przed przejazdem "Flirt" jechał 98 km/h. Przy takiej właśnie prędkości maszynista rozpoczął hamowanie awaryjne.
Dwóch mężczyzn jechało ulicą Łozową od ulicy Zgierskiej w stronę Łagiewnik. Omijali główne arterie miejskie, aby nie zmniejszyć prawdopodobieństwo kontroli policyjnej. Zajmowali się ogrodnictwem i często realizowali zlecenia związane z architekturą zieleni. Jadąc do zleceniodawcy przygotowali się do pracy. W samochodzie wieźli sadzonki młodych drzewek, taczkę, łopaty. Wszystko, czego potrzebowali do prac ogrodniczych u klienta.
Gdy dojeżdżali do torów kolejowych przecinających ulicę Łozową, kierowca nawet nie zwolnił.
- Z całą pewnością prowadzący pojazd mężczyzna nie zastosował się do znaku nakazującego zatrzymanie samochodu przed przejazdem kolejowym - mówi mł. asp. Marzanna Boratyńska z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
25-letni kierowca niedawno kupił samochód dostawczy, aby łatwiej mu było przewozić sprzęt potrzebny do prac ogrodniczych. Zgierzanin prawdopodobnie zobaczył pociąg nadjeżdżający z lewej strony w ostatniej chwili. Świadczyć o tym mogą ślady zdzieranych opon samochodowych na betonowym przejeździe, które widoczne są dopiero po lewej stronie jezdni. Policjanci nie znaleźli natomiast jakichkolwiek śladów hamowania samochodu.
Pociąg uderzył w samochód mieszkańca Zgierza z ogromną siłą. Ułamki sekundy później kierowca został wyrzucony z kabiny (drzwi po jego stronie zostały na słupie trakcyjnym). Kierowca wypadając z pojazdu uderzył w betonowy słup i zginął.
Maszynista próbował jak najszybciej zatrzymać pociąg. Standardowo droga hamowania pociągu wyniosłaby około kilometr. "Flirt" zatrzymał się po ponad 300 metrach.
Mechanik pociągu zrobił wszystko, co w jego mocy, aby jak najszybciej zatrzymać pociąg, a jednocześnie zagwarantować bezpieczeństwo pasażerom - mówi Andrzej Wasilewski, prezes ŁKA.
Pociąg przed sobą pchał wrak auta, w którym zakleszczony był 24-letni pasażer. Mieszkaniec Łodzi nie miał szans na przeżycie. Zginął na miejscu. Pociąg uderzył w samochód właśnie od strony pasażera.
Na miejscu wypadku oprócz policjantów i strażaków pracowali też członkowie komisji badania wypadków kolejowych.
- Na razie wiadomo tylko tyle, że maszynista jest trzeźwy - mówi Andrzej Wasilewski.
Zabezpieczono już nagrania z monitoringu znajdującego się w pociągu. Do badań biegłego został zabezpieczony również pojazd szynowy, który odholowano z miejsca wypadku.
Dokładne okoliczności wypadku będą ustalać policjanci z drogówki pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Łódź-Polesie.
- Jest wiele znaków zapytania. Tym bardziej, że obaj panowie nigdy nie mieli prawa jazdy - mówi Marzanna Boratyńska.
Około 200 metrów przed przejazdem drogowym prowadzący pociąg mężczyzna użył syreny. - Każdy pociąg, który przejeżdża tędy, trąbi tak głośno, że słyszymy go po drugiej stronie ulicy Zgierskiej - mówiła na miejscu wypadku pani Krystyna Jaskólska, mieszkanka osiedla Radogoszcz Zachód. Mężczyźni w samochodzie prawdopodobnie syreny nie usłyszeli.
Nikomu z pasażerów pociągu nic się nie stało. Przez kilka godzin szlak kolejowy,na którym doszło do wypadku, był nieprzejezdny. Ruch wznowiony został dopiero o 11.45.