Tydzień temu w stolicy Polski odbył się największy protest taksówkarzy. Jadący do Warszawy kierowcy z Poznania tworzyli kilkunastokilometrowe korki na autostradzie A2.
Protestujący sprzeciwiali się działalności na polskim rynku takich firm jak Uber, Bolt, które są dla nich nierówną konkurencją. Taksówkarze określają ich jako nielegalnych przewoźników, nie stosujących się do przepisów prawa. Tłumaczą, że nie tylko nie spełniają oni przepisów wymaganych przez polskie prawo, ale też nie ponoszą takich samych kosztów działalności, jak taksówkarze. Konflikt trwa już od dawna i systematycznie narasta.
Sprawdź też: EGZAMIN ÓSMOKLASISTY 2019: JĘZYK POLSKI - ODPOWIEDZI I ARKUSZE CKE ZNAJDZIECIE W TYM MIEJSCU
Wychodząc na przeciw oczekiwaniom protestujących, rząd zaproponował zmiany w prawie. Jednak nie takie, których oczekują taksówkarze.
Uber lex zakłada liberalizację przepisów, ale dla wszystkich stron konfliktu. Taksówkarze chcieliby natomiast, by rząd wygonił Ubera z Polski.
O jakie zmiany chodzi? Między innymi o zniesienie egzaminów z topografii miasta, czy obniżenie opłat za uzyskanie licencji. Nie trzeba będzie również wykazywać zabezpieczenia finansowego na pojazdy, a aplikacje będą mogły zastąpić kosztowne taksometry. Właściwie każdy, kto ma ważne prawo jazdy, zaświadczenie o niekaralności i licencję będzie mógł zostać taksówkarzem lub... kierowcą Ubera.
Przyjęcie projektu ustawy to czwarte podejście rządu do tematu regulacji działań firm takich jak Uber czy Bolt.
