Ukraina pokrzyżowała plan Putina. Rosyjski ból głowy z „referendami”

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
„Referenda” mają w zamyśle Moskwy dać jej legitymację do panowania nad okupowanymi ziemiami.
„Referenda” mają w zamyśle Moskwy dać jej legitymację do panowania nad okupowanymi ziemiami. STRINGER/AFP/East News
Wobec braku szans na pokonanie Ukrainy Moskwa postanowiła przynajmniej anektować część terytorium sąsiada. Okupanci już późną wiosną zaczęli przygotowania do „referendów” w Donbasie i na południu Ukrainy. Robili to jednak tak opieszale, że nie zdążyli przed ukraińską kontrofensywą. Co teraz zrobi Kreml?

- Przygotowaliśmy się do głosowania i chcieliśmy przeprowadzić referendum w najbliższym czasie, ale ze względu na rozwój sytuacji, który ma miejsce w tej chwili, myślę, że wstrzymamy się - powiedział agencji TASS 5 września mianowany przez Rosjan „wicegubernator” Chersonia Kirył Stremousow.

Plany okupantom na południu Ukrainy pokrzyżowała kontrofensywa Kijowa. A w dniu, w którym wypowiadał się Stremousow, Ukraińcy uderzyli także na wschodzie – wybijając z głowy Rosjanom pomysł „referendów” również w Donbasie.

Nie zdążyli

Rosja okupuje (jeszcze) 90 proc. obwodu chersońskiego z jego stolicą Chersoniem. W jej posiadaniu znajduje się też 70 proc. obwodu zaporoskiego (bez Zaporoża), ale mniej niż połowa jego przedwojennej populacji. Po ostatniej ofensywie Rosjanie kontrolują niemal całość obwodu ługańskiego i około połowę donieckiego. Od końca wiosny okupant przygotowywał się do „legalizacji” panowania nad zajętymi ziemiami poprzez rzekomy instrument „narodowego samostanowienia”, czyli tzw. referenda. Zresztą tę metodę Moskwa stosuje od wielu dekad, jeszcze z czasów sowieckich.

„Referenda” mają w zamyśle Moskwy dać jej legitymację do panowania nad okupowanymi ziemiami. Po drugie - przedstawić aneksję rosyjskiej opinii publicznej jako sukces w wojnie. Po trzecie - szantażować Ukrainę i Zachód powszechną mobilizacją i użyciem broni atomowej: doktryna wojskowa Rosji sugeruje użycie broni jądrowej „w przypadku agresji na Federację Rosyjską przy użyciu broni konwencjonalnej, gdy zagrożone jest samo istnienie państwa”. A po aneksji za część FR Moskwa uważałaby choćby Chersoń.

Od paru miesięcy trwało przygotowywanie gruntu pod „referenda”. Rosyjskie władze okupacyjne wydawały obywatelom Ukrainy rosyjskie paszporty, zaś właścicielom samochodów rosyjskie tablice rejestracyjne. Tworzyły jednostki policyjne zintegrowane z systemem rosyjskiego MSW. Zmuszały ukraińskich przedsiębiorców i rolników do rejestrowania firm w "organach podatkowych" i otwierania kont w rosyjskich rublach. Przenosiły ukraińskie szkoły na rosyjski język nauczania zgodnie z rosyjskim programem nauczania i za pomocą sprowadzanych z Rosji nauczycieli. Właśnie to ostatnie jest ważne w kontekście „referendów”. Otóż nauczyciele szkolni odgrywają ważną rolę w systemie wyborczym Rosji, choćby jako największy zasób kadrowy do tworzenia lokalnych komisji wyborczych i liczenia głosów. Rosyjskie Ministerstwo Edukacji oferuje premie dla nauczycieli, którzy przeniosą się z Rosji na okupowane terytoria ukraińskie. Pod koniec wakacji takich transferów nie brakowało, ale trwająca od początku września kontrofensywa armii ukraińskiej na pewno zniechęca rosyjskich nauczycieli do przenoszenia się tutaj.

Ważne, kto liczy głosy

Początkowo Moskwa planowała, że "referenda" na wszystkich okupowanych terytoriach Ukrainy odbędą się w połowie lipca. Następnie w połowie sierpnia. Później mówiono o symbolicznej dacie 11 września, kiedy to w Rosji zaplanowano szereg wyborów różnego szczebla. Na początku września wszystko było niemal gotowe od strony technicznej: powołano "sztaby wyborcze", utworzono "terytorialne komisje wyborcze", sporządzono listy. A przede wszystkim były ustalone wyniki. Średnio 80 proc. za zjednoczeniem z Rosją. Jak mówił sam Siergiej Kirijenko, wiceszef administracji kremlowskiej odpowiedzialny za przeprowadzenie aneksji podbitych, czy to w latach 2014-2015, czy ostatnio terenów Donbasu i południa Ukrainy, w tzw. republikach ludowych w Donbasie zjednoczenie z Rosją popiera 91-92 proc. ankietowanych, a w kontrolowanych przez Rosję częściach obwodów chersońskiego i zaporoskiego 75-77 proc.

Ale i to się nie udało, bo Rosjanie nie przejęli pełnej kontroli ani nad obwodem donieckim, ani ługańskim, a Ukraina ruszyła z kontrofensywą w obwodzie chersońskim. Dlatego na początku września zapadła decyzja, żeby jednak rozrzucić w czasie „referenda”. Wśród branych pod uwagę wariantów było „referendum” w tzw. DRL i ŁRL 14 września, a w obwodach zaporoskim i chersońskim 4 listopada, w dniu święta narodowego Rosji. Andriej Turczak, jeden z najważniejszych polityków rządzącej partii Jedna Rosja, zaproponował 8 września, żeby „referenda” przeprowadzić w Donbasie i na południu Ukrainy jednocześnie 4 listopada. Następnego dnia jednak ruszyła ukraińska kontrofensywa w obwodzie charkowskim…

„Referendum” jako straszak?

W obecnej sytuacji na froncie przeprowadzenie „referendów” jest niemożliwe. Jednak oficjalnie Kreml wcale nie wycofuje się z tego pomysłu. Kirijenko i jego ludzie widzą w tym możliwość wzmocnienia swej pozycji, a obecne problemy zrzucają na wojsko. Co ważne, aneksji okupowanych ziem chcą Rosjanie. Sondaże Centrum Lewady pokazuje, że 45 proc. Rosjan uważa, że obwody chersoński i zaporoski powinny stać się częścią Federacji Rosyjskiej, 21 proc. jest za ich niepodległością, a tylko 14 proc. uważa, że powinny pozostać częścią Ukrainy.

Nawet utrata kontroli nad częścią dotąd okupowanych ziem nie musi zmuszać Moskwy do rezygnacji z idei „referendów”. Wszak w Rosji jest obecnie, według różnych szacunków, 1,3-2 mln deportowanych Ukraińców. Więc reżim otworzy setki punktów do głosowania w samej Rosji, a potem ogłosi, że miażdżąca większość „uchodźców” zagłosowała za zjednoczeniem z FR. Oczywiście pożądany wynik uzyska się dzięki zastosowaniu metody głosowania elektronicznego i rozciągnięciu okresu jego trwania na co najmniej pięć dni.

Teraz w Moskwie pojawia się data 30 grudnia – to będzie 100. rocznica powołania do życia ZSRR. Ale wcale nie jest powiedziane, że „referenda” w tym roku się odbędą. Sama groźba ich przeprowadzenia jest w ocenie Kremla instrumentem nacisku na Kijów i Zachód, który, jak uważają Rosjanie, zrobi wiele, byle tylko uniknąć „krymskiego scenariusza”. Z drugiej strony - Zełenski już wyraźnie zadeklarował, że jeśli Rosja przeprowadzi „referenda”, powrót do rokowań będzie wykluczony.

lena

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl