Takiego scenariusza nikt się nie spodziewał. Najpierw podniosła uroczystość w Pałacyku Ślubów, potem początek zabawy weselnej i... roztrzęsiona panna młoda, która wybiega z sali ledwo powstrzymując łzy. I to jeszcze przed pierwszym tańcem!
Wróćmy do uroczystości w pałacyku. Po zakończeniu ceremonii do panny młodej podeszła pracownica Urzędu Stanu Cywilnego. Wręczyła świeżo upieczonym małżonkom akt ślubu i list gratulacyjny od prezydenta.
- Otworzyła teczkę z aktami i włożyła tam kopertę. Wtedy, z wielkim uśmiechem na ustach, powiedziała: „Zostałam jeszcze poproszona o wręczenie tej przesyłki”. Na kopercie było wydrukowane „Życzenia Ślubne” - opowiada panna młoda (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
O kopercie przypomniała sobie na początku wesela.
- Ku mojemu zdziwieniu, w środku znajdował się list od mojego byłego męża. Atakował w nim mnie i moją rodzinę - mówi.
Efekt znamy. Niedowierzanie, łzy i zmarnowane wesele.
- Urzędniczka jest w związku z byłym mężem panny młodej - ustalili zaraz weselni goście.
Panna młoda napisała skargę na urzędniczkę do kierownika USC Mieczysława Mejsaka.
- Powiedział mi, że zamieniła się na dyżur specjalnie w dniu ślubu, mówiąc, że jej koleżanka wychodzi właśnie za mąż - twierdzi panna młoda.
12 lipca dostała z magistratu odpowiedź na skargę. Sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk przeprasza za nieprofesjonalne zachowanie pracownika.
- Informuję, że podjęto działania zmierzające do wyjaśnienia opisanego zdarzenia - czytamy w piśmie.
Ostatecznie urzędniczka została ukarana naganą z wpisaniem do akt osobowych.
- Ponadto został jej zmieniony zakres obowiązków. Nie pracuje już przy uroczystościach. Została przeniesiona do archiwum USC - mówi Anna Kowalska z biura komunikacji społecznej w magistracie. Potwierdza też, że urzędniczka specjalnie zamieniła się na dyżur.
Czy pannie młodej przysługuje roszczenie od miasta?
- Od miasta nie, ale od pracownicy USC owszem. Panna młoda może żądać zadośćuczynienia za straty moralne i emocjonalne. Sąd wskazuje konkretną kwotę - mówi Bartosz Wojda, białostocki adwokat.
Według niego, choć prezydent miał oczywiście do tego prawo, zbyt łagodnie potraktował swą podwładną. - Nie powinna już pracować w urzędzie.
Czytaj też: Prezydent: Urzędniczka nie powinna się tak zachować