W północnej części amerykańskiego stanu (łącznie w ośmiu hrabstwach) w piątek wciąż szalały 22 pożary lasów, które, jak podaje Reuters, objęły obszar o powierzchni 77 tys. hektarów, czyli wielkości prawie Nowego Jorku. Zniszczonych zostało ponad 3,5 tys. domów i budynków użytku publicznego, a 25 tys. ludzi zostało bez dachu nad głową. Kalifornijskie służby ewakuowały tysiące mieszkańców północnej Kalifornii, a tym, którzy zdecydowali się zostać i przeczekać kryzys, burmistrz miasta Calistoga Chris Canning powiedział: „W takim razie jesteście zdani na siebie”.
Na skutek szalejącego żywiołu, z którym wciąż walczy blisko 8 tysięcy strażaków, zginęło już co najmniej 31 osób. Śmiertelny bilans może być jednak większy ponieważ kilkaset osób pozostaje zaginionych – w hrabstwie Sonoma ta liczba wynosi ponad 400. Niektórzy z nich zginęli w swoich domach we śnie, innym udało się w ostatniej chwili uciec z trawionych ogniem budynków. To najgroźniejszy pożar w Kalifornii od 1933 r., kiedy w Los Angeles życie straciło 29 osób.
CZYTAJ TAKŻE: USA: Pożary w Kalifornii [ZDJĘCIA] Zginęło co najmniej 10 osób, stan klęski w Napa i Sonoma [WIDEO]
Walkę z pożarem utrudniają warunki pogodowe, które amerykański Krajowy Serwis Pogodowy nazwał „krytycznymi”. W piątek wilgotność w północnej Kalifornii wynosiła zaledwie 10 proc., co oznacza suszę. W regionie wciąż szaleje również porywisty wiatr, który także przyczyniał się do szybkiego rozprzestrzeniania się ognia. - Nie jesteśmy nawet blisko końca tego kryzysu – powiedział cytowany przez Reutersa Mark Ghilarducci, dyrektor służb ds. wyjątkowych w Kalifornii. Służby badają też przyczynę gwałtownych pożarów, którą według władz Kalifornii jest spięcie w liniach wysokiego napięcia zerwanych przez silny wiatr.
Pożary w północnej Kalifornii są olbrzymim ciosem dla przemysłu winiarskiego w słynnej Napa Valley w hrabstwie Napa. Jak informuje Reuters, zniszczonych zostało już co najmniej 13 winiarni. Duże straty poniosą również plantatorzy legalnej w Kalifornii marihuany. Ogień spalił kilka takich plantacji w hrabstwie Mendocino, a właściciele wielu z nich nie byli ubezpieczeni. Zakazuje bowiem tego prawo federalne, według którego marihuana jest nielegalna.