Jakie największe wyzwania dostrzega Pan przed miastem stołecznym?
Po pierwsze – namysł nad charakterem urbanistycznym miasta, dlatego że jego historia, czyli wieki rozwijania, potem tragizm II wojny światowej i zniszczenia miasta przez Niemców, później odbudowa doprowadziły do – mówiąc delikatnie – chaosu urbanistycznego. To znaczy Warszawa jest miastem dzięki temu wyjątkowym, ale miastem o wielu pomysłach. Widzimy i starówkę, widzimy takie miejsca jak Rondo Daszyńskiego i widzimy osiedle Wilanów, czy Ursynów. Każda dzielnica jest trochę inna, każda ma inny charakter, różni się zasadniczo od pozostałych. W pewnym sensie jest to bardzo ciekawe, ale z drugiej strony powoduje pewien chaos rozwojowy. Trzeba pomyśleć, w jaki sposób miasto powinno być ze sobą spięte. Po drugie – wyzwaniem jest, w jaki sposób zorganizować transport publiczny, ponieważ miasto jest rozciągnięte pomiędzy skrajnym ekologizmem, który by zmierzał do ruchu jedynie rowerów, a pomiędzy głosami w stylu Korwin-Mikkego, że należy asfaltować każdy zielony zakątek stolicy. Trzeba znaleźć kompromis pomiędzy zapatrywaniem mieszkańców, którzy chcą korzystać z samochodów i to widać, bo rodziny posiadają po 2-3 samochody i to jest ich świadomy wybór, a pomiędzy ekologią i tym, w jaki sposób powinniśmy dbać o jakość i czystość powietrza. Chodzi również o transport publiczny, czyli nie wykluczanie wszystkich tych, których nie stać na samochód albo świadomie chcą z tego transportu korzystać i znalezienie takiego kompromisu, ale przy tym zrezygnowanie z pewnych ideologicznych wojen wokół tego tematu. Po trzecie – Warszawie szkodzi również duża polityka, czyli zajmowanie się przez samorząd tym, o czym mówiliśmy wcześniej – sprawami, które do jego kompetencji nie należą oraz zaniedbywanie tych właściwych spraw. Nie widzimy w ciągu ostatnich czterech lat żadnego dużego, poważnego projektu, którym można by było z obecną prezydenturą powiązać. Tak jak śp. prezydent prof. Lech Kaczyński np. zbudował Muzeum Powstania Warszawskiego, był pomysłodawcą Centrum Nauki Kopernik, zajmował się porządkowaniem i stworzeniem całej koncepcji rozwojowej miasta. Nawet prezydent Piskorski miał most. Trudno powiedzieć, jaki ma być pomnik tych ostatnich lat prezydentury Trzaskowskiego. Złośliwcy mówią, że to piesza kładka nad Wisłą, ale wywołuje lekko ironiczny uśmiech u wszystkich, którzy to mówią albo słyszą.
Pani wojewodo, czy Pan mi chce powiedzieć, że lata prezydentury Rafała Trzaskowskiego to są lata zmarnowane dla Warszawy?
Myślę, że warszawiacy zasługują na zdecydowanie lepszy los.
Wspomniał Pan wcześniej o śp. prezydencie prof. Lechu Kaczyńskim. Jak Pan ocenia fakt, że w Warszawie wciąż nie ma ulicy jego imienia? Mogła taka być, ale jednak nadal nie ma…
Uważam, że jest to ideowy skandal. Fakt, że w Warszawie jest ulica Waryńskiego czy aleja Armii Ludowej, to paradoks i śmiech historii. A to, że nie ma ulicy byłego prezydenta miasta, byłego prezydenta Polski, człowieka, który pełnił najważniejsze funkcje państwowe, niezwykle zasłużonego, którego diagnozy geopolityczne sprawdziły się w stu procentach, czego dowodem jest wojna na Ukrainie, a w stolicy nie ma jego godnego upamiętnienia, w postaci nazwy ulicy – dużej, a nie jakiejś małej uliczki – jest po prostu skandalem i pokazuje najbardziej obrzydliwą twarz polskiej polityki.
Cały wywiad z wojewodą mazowieckim Tobiaszem Bocheńskim opublikujemy na i.pl w sobotę rano. Rozmawiała Lidia Lemaniak.
