Z początkiem tego roku w życie weszła zmiana w kodeksie cywilnym, maksymalnie upraszczająca procedurę zmiany płci. Dziś w Szwajcarii wystarczy 10-minutowa rozmowa z urzędnikami państwowymi, aby w świetle prawa i w oczach państwa zmienić płeć. Nie jest wymagana dokumentacja medyczna ani dowód faktycznej biologicznej zmiany płci. Wystarczą przekonujące argumenty i opłata rejestracyjna równa ok. 70 euro.
Historię mieszkańca kantonu Lucerna publikuje lokalna gazeta „Luzerner Zeitung”. 60-latek postanowił skorzystać z tego przepisu, aby otrzymać emeryturę już w wieku 64 lat, a nie 65. A wysokości takiej emerytury może Szwajcarii pozazdrościć chyba każdy inny kraj na świecie. Jak pisze „Luzerner Zeitung”, 60-latek (60-latka?) po przejściu procedury przyznał się (przyznała?) krewnym i przyjaciołom, że chodziło wyłącznie o pieniądze. Według lokalnych mediów, mężczyzna jest już znany w swoim kantonie z różnych tego rodzaju prowokacji. Ale nawet w tym najnowszym przypadku administracja nie zdecydowała się, po publikacji artykułu, cokolwiek robić ze swą decyzją.
Krytycy nowej procedury wskazują, że może być ona nadużywana – czego przykładem historia z Lucerny. Nie tylko po to, żeby rok wcześniej uzyskać emeryturę, ale też np. aby uniknąć obowiązkowej w Szwajcarii dla mężczyzn służby wojskowej. Jednak promotorzy tego przepisu – a było to pod koniec 2020 roku – zapewniali, że takich zagrożeń nie ma. Więc do urzędów stanu cywilnego w całym kraju trafiła instrukcja, w której zaleca się, by „nie szukać na siłę nadużyć” i nie żądać od petentów dokumentacji medycznej poświadczającej zmianę płci – z obawy przed oskarżeniem o transfobię. Efekt? Wszystkie wnioski o zmianę płci w stanie cywilnym są w Szwajcarii akceptowane niemal automatycznie.
