Do tragedii doszło w nocy z 30 września na 1 października, w jednej ze starych kamienic przy ul. Pileckiego w Lęborku. W momencie powstania pożaru w budynku przebywało 25 jego mieszkańców, ale najbardziej ucierpiało troje rodzeństwa. Poparzenia dwojga z nich sięgały 90 procent, ciało najmłodszego, 4-letniego Maciusia poparzone było w 50 procentach.
Podejrzany o doprowadzenie do pożaru został szybko - bo już 2 października - wytypowany i ujęty. Biegły ustalił, że pożar powstał po podpaleniu szmat i butelek plastikowych w pomieszczeniach piwnicznych. Drewniana klatka schodowa błyskawicznie zajęła się ogniem, odcinając mieszkańcom drogę ewakuacji.
Zobacz także:
Pogrzeb Agaty, która zginęła w pożarze kamienicy w Lęborku w nocy z 30 września na 1 października 2018 roku
Pożar kamienicy w Lęborku. 3 osoby ciężko ranne trafiły do szpitala [zdjęcia, wideo]
Były partner Darii przyznał się do popełnienia tego czynu i nawet złożył obszerne wyjaśnienia, w których szczegółowo opisał przebieg zdarzeń. W konsekwencji prokurator okręgowy w Słupsku od 5 października zastosował wobec mieszkańca gminy Nowa Wieś Lęborska tymczasowy, trzymiesięczny areszt.
Do zwrotu w sprawie doszło po tym, jak 9 października zmarła Agata. Prokurator zmienił treść zarzutów podejrzanemu na spowodowanie pożaru, którego następstwem była śmierć. A za taki czyn maksymalna kara pozbawienia wolności to już nie 10, a 12 lat. Ponownie przesłuchany Maciej D. tym razem nie przyznał się do przestępstwa i zaprzeczył, by spowodował pożar kamienicy.
Wstrząśnięta dramatycznymi wydarzeniami społeczność szkolna i grupa wolontariuszy rozpoczęła przygotowania do akcji charytatywnej, zaplanowanej na 11 listopada, kiedy cały kraj świętował setną rocznicę odzyskania niepodległości. Akcja zatoczyła szerokie kręgi, a jej finał przyniósł spektakularny sukces. Blisko 100 tys. zł miało pomóc w leczeniu i rehabilitacji Janka i Maciusia, którego stan zdrowia pozwolił na uczestnictwo w akcji. Z przebywającym w szpitalu Jankiem połączyła się jego mama, pokazując jak wielu ma przyjaciół.

W tym czasie wiele wskazywało na to, że mimo tak rozległych oparzeń Janek powoli wraca do zdrowia. Lekarze z Wielkopolskiego Centrum Leczenia Oparzeń w Ostrowie Wielkopolskim mówili, że sprawę należy traktować w charakterze cudu. Niestety kilka dni później nadeszła najgorsza wiadomość. Po 2 miesiącach walki o życie chłopca niewydolność oddechowa miała być przyczyną jego śmierci.
październik 2018: