Starcia policji z demonstrantami na ulicach Aten. "Nic w tym kraju nie idzie dobrze"
Demonstranci podpalili pojemniki na śmieci i rzucali koktajle Mołotowa, a policja odpowiedziała gazem łzawiącym i granatami ogłuszającymi – podała AFP.
W niedzielę przed południem przed parlamentem w Atenach zebrało się ponad 7 tysięcy osób, by - jak pisze AFP - wyrazić swój gniew po wtorkowej katastrofie kolejowej w pobliżu miasta Larisa, którą - jak wynika ze wstępnych ustaleń - spowodował błąd ludzki, a doprowadziły do niej także wieloletnie zaniedbania na kolei.
– W tym kraju nic nie idzie dobrze, szpitale są w agonii, szkoły są zamykane, lasy płoną… Kogo oni oszukują? – powiedział AFP Nikos Tsikalakis, prezes związku zawodowego kolejarzy, oskarżając władze o obecną sytuację.
W następstwie katastrofy, greckie związki zawodowe kolejarzy rozpoczęły w czwartek strajk, wstrzymując działanie kolei w kraju i metra w Atenach. Kolejarze protestują przeciwko warunkom pracy i "niebezpiecznemu brakowi modernizacji systemu kolejowego", którego przyczyną był brak inwestycji w tym sektorze przez lata głębokiego kryzysu finansowego, który wstrząsał Grecją przez większość poprzedniej dekady.
Premier przeprasza ofiary katastrofy
Szef greckiego rządu Kyriakos Micotakis przeprosił w niedzielę rodziny ofiar katastrofy kolejowej, która wywołała - jak pisze agencja AFP - ogromny gniew w Grecji.
"Jako premier jestem winien wszystkim, a zwłaszcza rodzinom ofiar, przeprosiny" – napisał Micotakis w przesłaniu skierowanym do Greków i opublikowanym m.in. na jego koncie na Facebooku.
"W Grecji w 2023 roku nie może dojść do tego, żeby dwa pociągi jechały w przeciwnych kierunkach na tej samej linii i pozostawały przez nikogo niezauważone" – podkreślił premier. "Nie możemy, nie chcemy i nie powinniśmy ukrywać się za błędami ludzkimi" – dodał.
Katastrofa kolejowa w Grecji. "Bez precedensu w historii kraju"
Do zderzenia składu towarowego z pociągiem pasażerskim doszło we wtorek późnym pobliżu miasta Larisa w środkowej Grecji. W katastrofie zginęło 57 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.
Premier Micotakis już wcześniej nazwał katastrofę "straszliwym wypadkiem bez precedensu w historii kraju" i stwierdził, że jego przyczyną był "przede wszystkim tragiczny ludzki błąd".
W środę policja aresztowała zawiadowcę stacji z Larisy, który jest podejrzany o zaniedbania prowadzące do śmierci i ciężkich uszkodzeń ciała. Minister transportu Kostas Karamanlis podał się do dymisji; jak powiedział, rezygnacja ze stanowiska jest jego obowiązkiem i "mógł zrobić tylko tyle, aby uhonorować pamięć ofiar", dodając, że bierze na siebie odpowiedzialność za "długoletnie zaniedbania" państwa.
Karamanlis podkreślił, że greckie koleje znajdują się w stanie, który jest niedopuszczalny w XXI wieku.
Źródło:
