Witold Zembaczyński: Nie ma przyjaźni w polityce

Piotr Guzik
Piotr Guzik
„Jedynka” dla Witolda Zembaczyńskiego na opolskiej liście Koalicji Obywatelskiej była zaskoczeniem dla wielu lokalnych działaczy opozycji.
„Jedynka” dla Witolda Zembaczyńskiego na opolskiej liście Koalicji Obywatelskiej była zaskoczeniem dla wielu lokalnych działaczy opozycji. Miłosz Bogdanowicz
Konkurenci do tej pory zarzucają mu, że nie radził sobie z prowadzeniem własnej działalności oraz że gdyby nie nazwisko i wsparcie ojca, to niewiele by znaczył w polityce. Witold Zembaczyński odpiera, że w biznesie nie był tak nieporadny, jak ludzie twierdzą. - A tato niczego mi nie załatwiał - mówi nr 1 opolskiej Koalicji Obywatelskiej do Sejmu.

Rok 2004. 23-letni Witold Zembaczyński zanurza się w ciepłych wodach Morza Czerwonego w okolicy egipskiej wyspy Small Giftun. Ale z każdą chwilą robi się coraz zimniej. I coraz ciemniej. Nurek schodzi coraz głębiej. Opada w dół, wzdłuż podwodnego klifu, co jakiś czas robiąc przystanki. Chce pobić rekord Polski w nurkowaniu technicznym. Jest wyposażony w specjalny sprzęt umożliwiający oddychanie przez wiele godzin. Wie, że każda awaria, każdy błąd może oznaczać śmierć.

Dociera na głębokość 131 metrów. Przebywa tam przez dwie minuty. Zejście wymagało ponad dwóch godzin. Powrót jeszcze więcej. A potem jeszcze kilka godzin w komorze dekompresyjnej. Ale mu się udało. Ustanowił rekord Polski.

- Nurkowanie to była moja wielka pasja. Za jej sprawą nauczyłem się akceptacji ryzyka, a także drobiazgowego planowania. Obie kwestie procentują w życiu politycznym - wspomina.

Nurkowanie i naleśniki

Witold Zembaczyński ukończył politologię na Uniwersytecie Opolskim, ale to z nurkowaniem wiązał przyszłość. Szkolił miłośników schodzenia pod wodę. Nie chciał iść w politykę, by nikt nie zarzucał mu, że stara się odcinać kupony od nazwiska ojca - Ryszarda Zembaczyńskiego, jednego z ważniejszych polityków Platformy oraz prezydenta Opola w latach 2002-2014. Karierę nurka przekreślił wypadek w Egipcie.

Skupił się więc na drugiej pasji: gotowaniu. Przy ul. Ozimskiej, naprzeciwko Opolanina, otworzył naleśnikarnię. Ten biznes konkurencja bardzo lubi mu wyciągać, wskazując, że nie potrafił go utrzymać.

- To bujda, lokal sprzedałem innemu podmiotowi w 2010 roku - mówi. - Był rentowny, ale musiałem zmienić życiowe plany z racji tego, że żona dostała się na aplikację adwokacką. Postanowiliśmy skupić się na jej karierze, a ja znalazłem sobie inne, mniej absorbujące zajęcie, by móc poświęcać czas synowi. A gotowanie pozostaje moją pasją.

Od tego czasu pracował m.in. jako kierownik działu sprzedaży w salonie Mitsubishi czy menedżer w Opolskim Budowlanym Centrum Biznesu.

- Jest dużo przykładów na to, jak politycy wsadzają członków swoich rodzin na różne lukratywne posady. W moim przypadku tak nie było. Tato zawsze mnie wspierał, ale podkreślał, że sam jestem kowalem swojego losu - mówi poseł.

Kierownik na urlopie

Choć starał się być z dala od polityki, to nie znaczy, że się w niej nie udzielał. Pomagał przy kampaniach ojca. Należał też do Platformy Obywatelskiej. Do czasu, aż ta jesienią 2013 r. wypchnęła Arkadiusza Wiśniewskiego ze swoich szeregów za to, że próbował budować własne zaplecze do kandydowania w wyborach na prezydenta Opola w 2014 roku, gdyw było wiadomo, że Ryszard Zembaczyński nie będzie się ubiegał o czwartą kadencję.

Do spółki z Arkadiuszem Wiśniewskim stworzyli stowarzyszenie „Opole na Tak”. Pod tym szyldem rzucili wyzwanie dawnym kolegom z PO. A potem do gry po ich stronie wszedł Patryk Jaki, wtedy poseł opozycyjnej Solidarnej Polski, który wcześniej jako radny PiS wielokrotnie krytykował Ryszarda Zembaczyńskiego.

- Tę współpracę Arkadiusz Wiśniewski zawiązał poza resztą ludzi stowarzyszenia - podkreśla witold Zembaczyński. - Gdy nam to oznajmił, nasz projekt był blisko rozwiązania. Tato doradził jednak zacisnąć zęby. Powiedział, że choć towarzystwo nie najlepsze, to liczy się osiągnięcie celu. I to się udało.

W wyborach do rady miasta zdobył ponad 500 głosów, został przewodniczącym sześcioosobowego klubu radnych Arkadiusza Wiśniewskiego. Byli w nim też ludzie Patryka Jakiego: Małgorzata Wilkos, Marcin Rol oraz Tomasz Wróbel.

W połowie 2015 roku Witold Zembaczyński został kierownikiem pływalni Wodna Nuta. Nie brakowało głosów, że stało się tak właśnie dlatego, że jest radnym klubu prezydenta. On sam odpierał, że ma przygotowanie do kierowania obiektem, choć przyznawał, że jego wygrana w konkursie na to stanowisko może być różnie oceniana.

Długo jednak Wodną Nutą nie kierował. Przynajmniej czynnie. Formalnie nadal jej szefuje. Od późnej jesieni 2015 roku pozostaje jednak na bezterminowym, bezpłatnym urlopie. Wziął go, gdy objął mandat posła na Sejm z listy Nowoczesnej.

Dzwoni Ryszard Petru

Ten start nie był jednak tak oczywisty. Początkowo opolskie struktury formacji ekonomisty Ryszarda Petru tworzył Jarosław Grzegorzak. Zakładano, że będzie „jedynką” listy Nowoczesnej do Sejmu. Ale przypadła mu druga pozycja. Pierwszą otrzymał Witold Zembaczyński.

- Propozycja pojawiła się, gdy byłem na poprawinach po weselu. Zadzwonił Ryszard Petru i zachęcił do startu w wyborach jako lider jego listy - mówi.

To było w połowie sierpnia 2015 roku. Po prezentacji Witolda Zembaczyńskiego jako „jedynki” razem z Ryszardem Petru spotkali się w domu Arkadiusza Wiśniewskiego.

- Wtedy Arkadiusz Wiśniewski nie trzymał jeszcze tak mocno z prawicą - stwierdza Witold Zembaczyński. - Wszystko zmieniło się po wyborczej wygranej PiS. Prezydent Opola dokonał gwałtownego zwrotu. I ja nie mam mu tego za złe. Musi dbać o interesy miasta, więc na rękę było mu układanie się z obecną władzą. Myślę jednak, że nie powinno to iść aż tak daleko.

Czy pomimo różnic i oddalenia od Arkadiusza Wiśniewskiego nadal są w kontakcie?

- Sporadycznie - przyznaje Witold Zembaczyński. - W polityce nie ma przyjaciół. To coś, o czym miałem okazję dobitnie przekonać się na przestrzeni ostatnich lat.

Kontrowersyjne wybory

W wyborach parlamentarnych zdobył ponad 12,5 tys. głosów. Nowoczesna jesienią 2015 roku została czwartą siłą w Sejmie, mając 28 posłów.

Na początku 2016 roku formalizowano struktury Nowoczesnej w całym kraju. Witold Zembaczyński był w gronie pięciu komisarzy wyznaczonych przez władze krajowe partii do przeprowadzenia naboru członków na Opolszczyźnie. Pozostałymi byli Beniamin Godyla, Zdzisław Sarnicki i Piotr Wach - każdy z nich w 2015 roku kandydował z ramienia Nowoczesnej do Senatu - a także Łukasz Dymek, który wtedy był szefem sztabu wyborczego.

Pojawiły się kontrowersje. Padały zarzuty, że komisarze zostali arbitrami we własnej sprawie. Mieli bowiem przyjmować tylko osoby, które potem wybiorą ich do władz Nowoczesnej w naszym regionie.

Na liście zaproszonych do partii w „pierwszym rzucie” nie znaleźli się bowiem ludzie, którzy wcześniej działali w Nowoczesnej, wtedy jeszcze stowarzyszeniu. Wśród nich byli wspomniany Jarosław Grzegorzak, Radosław Rybak czy kierowca rajdowy Paweł Dytko. Podobne sytuacje miały miejsce w innych częściach kraju.

Witold Zembaczyński zaznaczał, że osoby te były na liście osób rekomendowanych do przyjęcia, ale zarząd krajowy ich nie zatwierdził. W tajnym głosowaniu został liderem Nowoczesnej w regionie.

Reality show w TVP Info

W wakacje 2016 roku Nowoczesna wskazała go jako swojego kandydata do składu komisji śledczej ds. Amber Gold. Pierwotnie PiS nie widział w tej komisji miejsca ani dla reprezentanta partii Ryszarda Petru, ani dla człowieka PSL. Oprócz ludzi prawicy mieli w niej być tylko ludzie z Platformy oraz z ruchu Kukiz’15. Potem jednak spektrum poszerzono, a Witold Zembaczyński formalnie został członkiem tejże komisji.

Ta otworzyła mu drzwi do rozpoznawalności na skalę krajową. M.in. ze względu na spory z członkami komisji reprezentującymi prawicę. Jarosław Krajewski z PiS nazwał go „zwykłym chamem”. Zarzucił też, że wygłasza pod jego adresem różne insynuacje w mediach. A poszło o sarkastyczne uwagi Witolda Zembaczyńskiego na temat dokumentów odtajnionych przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego na potrzeby śledztwa, których treść pozostała zamazana.

Sytuacja miała miejsce w maju 2018 roku. Pół roku później, krótko po przesłuchaniu przez komisję ds. Amber Gold byłego premiera Donalda Tuska, obecnie szefa Rady Europejskiej, Witold Zembaczyński w rozmowie z „nto” stwierdził, że komisja była w istocie „reality show, tyle że transmitowanym regularnie na antenie TVP Info”.

- Cała ta komisja miałaby jeszcze sens, gdyby jej celem było stworzenie pakietu naprawczego dla państwa. Czymś takim byłaby chociażby znowelizowana definicja tego, czym jest piramida finansowa. Wszystko po to, by nie dopuszczać, aby ludzie łapali się na oferty takich podmiotów, jakim był Amber Gold. Tylko że ja tutaj działań w tym kierunku nie widzę - mówił.

Widział natomiast modelowy przykład tego, jak nie powinna wyglądać i funkcjonować komisja śledcza w demokratycznym państwie. - Tutaj nie chodziło o to, aby cokolwiek zmienić i wyjaśnić. Celem była krucjata przeciwko Donaldowi Tuskowi, a także wzmocnienie narracji wokół zmian w sądownictwie - argumentował.

Gwiazda w cieniu

W tym czasie był jednym z wiceprezesów Nowoczesnej. Został nim na początku 2018 roku. Kilka tygodni wcześniej wszedł do zarządu partii kierowanej od listopada 2017 roku przez Katarzynę Lubnauer. Pokonała bowiem Ryszarda Petru w wyborach na lidera Nowoczesnej.

Co ciekawe, Witold Zembaczyński należał do obozu popierającego Ryszarda Petru w partyjnych wyborach. - Miałem świadomość, że miał wtedy uszkodzony wizerunek, ale mimo wszystko był twórcą tej formacji. Odradzałem mu jednak te wybory. Poparłem go, ale Katarzyna Lubnauer zawsze była mi bliska. To, że zostałem jednym z jej zastępców, było dla mnie dowodem na to, że docenia moją dotychczasową aktywność - mówi.

Dobrze czuł się w świetle reflektorów i w oku kamer. Nie tylko za sprawą komisji ds. Amber Gold, ale i podczas wystąpień na mównicy sejmowej. Był też jednym z posłów blokujących ją pod koniec 2016 roku w ramach protestu przeciwko ograniczeniom w swobodzie poruszania się dziennikarzy po Sejmie, forsowanym przez ówczesnego marszałka Marka Kuchcińskiego z PiS.

Ostro komentował poczynania polityków prawicy w mediach, także tych narodowych. Niejednokrotnie budząc kontrowersje. Jak wiosną 2018 roku, kiedy w programie „W centrum uwagi” na antenie TVP3 Opole zarzucił Patrykowi Jakiemu, że „robi politykę na swoim chorym dziecku”, a potem ocenił go jako „najgorsze barachło” w kontekście startu ówczesnego wiceministra sprawiedliwości w wyborach na prezydenta Warszawy. Za te wypowiedzi na Witolda Zembaczyńskiego posypały się gromy. Czy ich żałuje?

- To były mocne słowa. I dalej uważam lansowanie się w polityce na problemach życia rodzinnego za naganne. Patryk Jaki robił to z wyrachowaniem w przeszłości, gdy wyzywał na bieg mojego ojca, wiedząc o jego chorobie Parkinsona - odpiera.

W jakiś czas po wyborach samorządowych z 2018 roku przestał być aż tak widoczny. Powodem były problemy osobiste.

- Straciłem przez to dwadzieścia kilo wagi, co finalnie wyszło mi na zdrowie - stwierdza.

Kilka miesięcy temu wyszedł jednak z cienia i wrócił do dawnej medialnej aktywności.

Opole docenione czy nadreprezentowane?

Kilka tygodni temu okazało się, że będzie „jedynką” opolskiej listy Koalicji Obywatelskiej. Dla wielu osób było to zaskoczenie. Także w samej KO. Wcześniej jej przedstawiciele mówili bowiem, że w ramach rozmów Katarzyny Lubnauer z Grzegorzem Schetyną ustalono, że ona i jeszcze dwie osoby z Nowoczesnej będą miały pierwsze miejsca na listach KO w kraju. Na tej liście Witolda Zembaczyńskiego nie było.

Tymczasem nie dość, że ma on pierwsze miejsce na opolskiej liście KO do Sejmu, to na dodatek jest jedynym przedstawicielem Nowoczesnej w skali kraju na takiej pozycji.

W Platformie słyszymy, że Witoldowi Zembaczyńskiemu miało pomóc wstawiennictwo ojca u samego Grzegorza Schetyny. - W Opolu może być oceniany różnie, ale w centrali Ryszard Zembaczyński nadal jest jedną z ikon PO - mówi jeden z polityków.

Witold Zembaczyński zdecydowanie zaprzecza. - Tato nie jest aktywny politycznie, a ja nie potrzebowałem jego pomocy w tym względzie - podkreśla. - Sam zapracowałem na swoją pozycję. Podczas prezentacji Grzegorz Schetyna sam określił mnie mianem jednego z liderów opozycji. Myślę, że w ten sposób doceniono moją wyrazistość, bezkompromisowość, aktywność sejmową oraz ciekawe projekty, jak ten dotyczący jawności zarobków w ogłoszeniach o pracę. Oprócz tego razem z Adamem Szłapką byłem współkonstruktorem Koalicji Obywatelskiej z ramienia Nowoczesnej.

W samej KO nie brak opinii, że kształt opolskiej listy do Sejmu może być problematyczny. Krytycy wskazują, że jest na niej nadreprezentacja osób z Opola.

- W pierwszej trójce są jeszcze poseł Tomasz Kostuś oraz miejska radna Elżbieta Bień - mówi nam polityk opolskiej PO. - To wszystko ludzie ze stolicy regionu. Na całej liście z Opola jest w siedem osób. Razem z powiatem opolskim - dziewięć. Głosy mogą się rozłożyć pomiędzy nimi bardzo różnie. Z drugiej strony, są powiaty, z których startuje po jednyn kandydacie. Te powiaty to głubczycki, namysłowski i kędzierzyńsko-kozielski. W tym ostatnim zawsze notowaliśmy wysokie wyniki, a potraktowano go po macoszemu. Co więcej, w powiecie oleskim nie ma żadnego kandydata! A przecież założenia były takie, że z każdej części regionu wystawimy po dwie osoby.

Ale w PO słychać też głosy, że działacze z Opola zawsze narzekali na to, że stolica regionu jest źle traktowana przy układaniu list do Sejmu, a jej kandydaci startują ze słabych pozycji.

- A teraz, gdy Opole wzmocniono, ludzie tu wciąż są niezadowoleni - mówi nam jeden z działaczy Platformy.

Czy nadreprezentacja Opola faktycznie będzie problemem dla tutejszej listy KO? - Pokrycie regionu kandydatami jest różne, jednak nie można patrzyć przez ten pryzmat na skład listy - stwierdza Witold Zembaczyński. - Liczą się kandydaci, to, co sobą reprezentują i co mają do zaproponowania. Nasza lista jest mocna, ale przed nami wiele pracy, przede wszystkim rozmów z ludźmi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Witold Zembaczyński: Nie ma przyjaźni w polityce - Plus Nowa Trybuna Opolska

Wróć na i.pl Portal i.pl