Wojciech Paprota: Kiedy przyłożyłem rękę do kasy, ekspedient zrobił wielkie oczy

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Podskórne implanty w niedalekiej przyszłości będą służyć do płacenia w sklepie, otwierania zamka w drzwiach, logowania się do komputera lub potwierdzania swojej tożsamości. - To tylko kwestia czasu - twierdzi Wojciech Paprota z Lublina. Współtwórca pierwszego na świecie komercyjnego implantu płatniczego.

Jest Pan założycielem startupu Walletmor. To nie tylko nazwa firmy, ale też sprzedawanego przez nią implantu. Czy Pan również używa swojego wynalazku?

Tak. Mam obecnie wszczepione trzy takie implanty. Pierwszy z nich to prototyp, który został skonstruowany specjalnie dla mnie w marcu ubiegłego roku. To był mój pierwszy implant z funkcją płatności. Urządzenie, które obecnie sprzedajemy również mam w swoim ciele. Kilka miesięcy temu zostało on zainstalowane w mojej dłoni. Jest to ta wersja, którą każdy może zamówić na stronie Walletmor. Mam jeszcze trzeci implant. Nie mogę o nim za dużo mówić, bo to wstępny prototyp kolejnej wersji.

Ile zajęło Panu przyzwyczajenie się do obcego ciała we własnej dłoni?

To nie jest coś, co by się czuło cały czas. Urządzenie jest niewielkie, porównywalne rozmiarami do agrafki. Zmiany pewnych nawyków wymagał ode mnie tylko sposób przystawienia ręki do terminala, żeby zrealizować płatność. Posiadanie implantu od początku było dla mnie, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, naturalną sprawą. Uważam, że jako ludzie powinniśmy rozwijać nasze możliwości bezpośrednich interakcji z technologią.

Proszę opowiedzieć jak wygląda ta „bezpośrednia interakcja” w praktyce. Wchodzi Pan do sklepu, bierze butelkę wody, idzie do kasy, przykłada rękę do czytnika i co dalej? Jak reaguje obsługa?

To tak niepozorny ruch, że nie zawsze ktoś zauważy, ale owszem, gdy ktoś faktycznie patrzy na moją dłoń to tak, jest spore zdziwienie. Delikatnie mówiąc. Były radykalne przypadki, kiedy ekspedient zrobił wielkie oczy, powiedział, że to niemożliwe i poprosił o zrealizowanie kolejnej płatności. Są też korzyści. W wakacje dwa razy miałem rabat na piwo. Założyłem się z kelnerką w barze, że zapłacę bez użycia karty, telefonu i gotówki. I wygrałem.

Nie dziwię się, że niektórzy nie dowierzają, kiedy widzą człowieka płacącego ręką.

To rozwiązanie futurystyczne. W przypadku Walletmora przyszłość zaczęła się w styczniu. Sprzedaż implantów zaczęliśmy w Nowy Rok. Do dziś mamy ponad stu klientów i zamówienia z 25 krajów. Najwięcej ze Skandynawii, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski.

Czym jest Walletmor?

Walletmor redefiniuje to co dzisiaj nazywamy byciem człowiekiem. Dzięki niemu stajemy się bardziej przystosowani do tego, jak funkcjonuje obecny świat. Mamy możliwość bezpośredniej, poprzez implant w naszym ciele, interakcji z różnymi technologiami. Mam na myśli płatności, czyli główną funkcję naszego implantu, ale w przyszłości także takie czynności jak otwieranie drzwi, logowanie się do komputera, potwierdzanie swojej tożsamości przy przekraczaniu granicy lub podczas kontroli drogowej.

Jeszcze kilka lat temu niewyobrażalna wydawała się płatność telefonem, zegarkiem lub kartą płatniczą. Teraz to coś powszechnego. Co stoi na przeszkodzie, żeby implant służył także do innych celów, niż tylko płacenia w sklepie?

Z technologicznego punktu widzenia nie ma żadnej przeszkody do integracji wszystkich funkcji w jednym implancie. Wyzwaniem jest rozwój biznesu, nawiązanie współpracy, znalezienie partnerów, którzy będą chcieli wykorzystać te urządzenia. Przeszkodą jest też czas. Dla mnie i mojego wspólnika najpierw priorytetem było zbudowanie produktu o podstawowej funkcjonalności. To jest naturalna droga startupu. Zaczęliśmy od płatności ponieważ zauważyliśmy, że w naszym środowisku coraz więcej ludzi mówiło o zapotrzebowaniu na taką usługę. Dlatego uznaliśmy, że to właśnie ta funkcja implantu ma największy potencjał. To pierwszy taki produkt na rynku komercyjnym. W tej chwili ponad 100 tys. osób korzysta z różnych implantów funkcjonalnych. My chcemy, żeby za kilkanaście lat Walletmor był popularny tak jak dzisiaj karty płatnicze.

Ostatnio popularność zdobył termin „chińskie chipy w szczepionkach”. Wynika to z naturalnej obawy przed inwigilacją, wykradzenia naszych prywatnych danych. Dlatego muszę zapytać: kto produkuje implanty Walletmor?

Dlatego nie, nie jest to „chiński chip”. Gdybym zlecił produkcję w Chinach to nie byłbym w stanie z czystym sumieniem zaoferować tego produktu ludziom. Standardy bezpieczeństwa mają dla nas ogromne znaczenie. Dlatego za produkt odpowiada firma VivoKey Technologies Inc. z Seattle. Firma prowadziła badania i nadzorowała cały proces produkcji w partnerstwie z Walletmor. Wszystkie materiały do produkcji pochodzą od amerykańskich producentów. Każdy element jest testowany i produkowany w Stanach Zjednoczonych. Najważniejszym elementem całego implantu jest bio-polimer, w którym zamknięty jest nasz krzemowy układ scalony. To ona ma bezpośredni kontakt z tkanką ludzką. To materiał uznany za materiał biologicznie bezpieczny, ma certyfikat amerykańskiego Urzędu ds. Żywności i Leków. Spełnia normę, które muszą spełniać wszystkie wyroby medyczne wprowadzone na rynek. Walletmor nie jest wyrobem medycznym, ale uznaliśmy, że musi spełniać takie same standardy. Dlatego z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że spełnia najwyższe wymogi bezpieczeństwa. Moim zdaniem jest nawet bezpieczniejszy niż popularne karty kredytowe czy debetowe. Nie można go zapomnieć ani zgubić. Nie wypadnie z portfela, nie da się go zeskanować, sfotografować ani zhakować. Podobnie jak inne środki płatnicze, jak produkty MasterCard lub Visa, nasz implant jest przewidziany do użytku przez pięć lat. Nie dlatego, że po tym czasie psuje się, ale funkcjonuje w ramach jednego standardu przyjętego przez duże organizacje płatnicze. Na przestrzeni kilku-kilkunastu miesięcy planujemy wprowadzić na rynek nowe urządzenie, które tej „daty ważności” nie będzie miało. Po włożeniu implantu do naszego ciała będzie z nami do końca życia.

Chwalą się Państwo, że to pierwszy taki implant na świecie. Pod jakim względem jest pierwszy?

To pierwszy implant płatniczy, który jest akceptowalny na całym świecie i dostępny na rynku komercyjnym. Za jego pośrednictwem można realizować regularne transakcje międzybankowe na całym świecie. W tym momencie mogą z niego korzystać tylko mieszkańcy Europejskiego Obszaru Gospodarczego, do którego należy także Polska oraz Szwajcaria i Wielka Brytania.

Powiedzmy, że zamawiam implant i płacę za niego 199 euro. Przysyłacie mi paczkę z urządzeniem i co mam z nią zrobić?

Mamy siatkę partnerów: rekomendowanych punktów medycznych, klinik medycyny estetycznej lub studiów modyfikacji ciała, gdzie osoba przeszkolona może dokonać instalacji. Jedną z takich osób mamy także w Lublinie. Technicznie możliwe jest, żeby wszczep zainstalować sobie samemu, ale zalecamy kontakt ze specjalistą. To jest dodatkowo płatne, ale bezpieczne. Nam też zależy, żeby i my i oni mogli z czystym sumieniem spać wiedząc, że wszystko zostanie wykonane bezpiecznie, sterylnie i że usługa zostanie zrealizowana na najwyższym poziomie.

Pochodzi Pan z Lublina. Tu spędził Pan młodość, po której wybrał się Pan na studia z zakresu ekonomii i zarządzania w Singapurze, Hongkongu i Londynie. Kiedy narodził się pomysł na implanty?

Od dziecka byłem indywidualistą. Uwielbiałem chodzić własnymi drogami. Miałem w głowie silną wizję, że kiedyś chcę prowadzić własną firmę, chcę być niezależny i robić rzeczy, których inni nie potrafią. Pierwszą poważną przygodą z biznesem była firma handlująca towarami między Chinami a Unią Europejską. Moja praca sprowadzała się do tego, żeby kupić tanio i sprzedać drogo. Po pewnym czasie zrozumiałem, że niekoniecznie o to chodzi w życiu. Że wolę robić coś co wnosi realną wartość w życie ludzi. Zmienia je w większym lub mniejszym stopniu. To wtedy pojawił się pomysł zbudowania firmy z implantami płatniczymi.

Czy pamięta Pan ten moment?

Pamiętam bardzo dobrze. Pomysł pojawił się podczas lektury książki pt. „Internet ludzi”. Jej akcja toczy się w przyszłym stuleciu. Opowiada historię naukowca, który pracuje nad sztuczną inteligencją. W jednej scenie bohater otwiera drzwi do gabinetu implantem znajdującym się w jego ręce. „To jest przyszłość” - stwierdziłem. Uznałem, że chcę coś takiego mieć. Zacząłem szukać w internecie i zorientowałem się, że czegoś takiego nie ma jeszcze na rynku. Po rozmowie ze wspólnikiem zaczęliśmy realizować ten pomysł. Po 11 miesiącach pracy to się udało.

Czyli literatura science fiction przydaje się?

Jest niesamowitą formą inspiracji. W moim przypadku doprowadziła do tego, że prowadzę firmę biotechnologiczną.

Dlatego Walletmor zarejestrowany jest w Londynie, a nie w Lublinie?

Firma zarejestrowana jest w Londynie, bo możliwości zdobycia finansowania są tam bez porównania większe, niż w jakimkolwiek innym miejscu w Europie. Walletmor został zakwalifikowany do jednego z największych akceleratorów dla startupów, który działa w Londynie. Polska nie jest zła, ale Londyn jest niekwestionowanym liderem. W kontekście tak zaawansowanych technologii, jakimi są implanty granice nie odgrywają dużej roli. Najważniejsze są kontakty ze specjalistami, posiadanie know-how. Studiuję w Hongkongu, mam firmę w Londynie i wspólnika na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Zdarzają się dni, kiedy rano idę na zajęcia, a wieczorem rozmawiam ze wspólnikiem o sprawach biznesowych.

Aż boję się zapytać co dalej.

Pracujemy nad dodaniem nowych funkcjonalności i zmniejszeniem implantu do rozmiaru ziarenka ryżu. Uważam, że w przyszłości to rozwiązanie, jako bezpieczniejsze, szybsze i bardziej zintegrowane z człowiekiem wyprze stare rozwiązanie. Obecne, czyli w tym przypadku standardowe karty płatnicze. Na pewno to nie jest kwestia jednej kampanii marketingowej, ale lat i długofalowej edukacji.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wojciech Paprota: Kiedy przyłożyłem rękę do kasy, ekspedient zrobił wielkie oczy - Plus Kurier Lubelski

Wróć na i.pl Portal i.pl