To dowód, że choroba zakaźna, którą przeszliśmy niemal wszyscy w dzieciństwie, może się okazać nieobliczalna w skutkach. Można jej uniknąć dzięki szczepieniom. Ale takiego obowiązku dziś nie ma. I wszystko wskazuje na to, że 2,5-latek szczepiony nie był.
Ospa szybko się rozprzestrzenia. Można się nią zarazić np. od wspólnych zabawek. - Gdy ktoś w grupie rówieśniczej zachoruje, inne dzieci z łatwością się zarażają - wyjaśnia Magdalena Mieszkowska z wrocławskiego sanepidu.
Z danych sanepidu wynika, że "wiatrówka" jest chorobą okresową. Jednak wielu rodziców nie chce czekać na zarażenie np. w przedszkolu. Idą o krok dalej. Chcą mieć szybko ospę z głowy i wybierają "ospa party".
Gdy jedno z dzieci choruje, rodzice zdrowych organizują spotkanie, na którym bawią się razem, a tym samym zarażają od nosiciela. Dzieci najczęściej chorują na ospę wietrzną do siódmego roku życia i teoretycznie w tym czasie przechodzą ją najlżej. Zdarzają się jednak wyjątki.
- Nigdy nie wiemy, jak na daną chorobę zareaguje układ immunologiczny osoby zakażonej. To indywidualna sprawa, wynikająca z ogólnego stanu zdrowia i stosowanych leków - wyjaśnia dr n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas, p.o. kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
- Po "ospa party" na pewno wszyscy uczestnicy, którzy dotychczas nie mieli ospy i nie byli zaszczepieni, zachorują. Większość prawdopodobnie przejdzie chorobę łagodnie. Ale nigdy nie wiemy, czy któreś nie przejdzie jej ciężko, nie będzie miało powikłań i nie będzie wymagało hospitalizacji. Dziwię się rodzicom, którzy są skłonni podjąć takie ryzyko - dodaje Agnieszka Masztalerz-Migas.
Prawnicy przestrzegają: "ospa party" może być karalne np. ograniczeniem władzy rodzicielskiej.
Ospa party: O konsekwencjach zdrowotnych i prawnych - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
W środowisku medycznym Wrocławia jest głośno o przypadku dziecka, które w zeszłym tygodniu zmarło, chorując na ospę wietrzną. Sama "wiatrówka" nie jest chorobą śmiertelną, ale... - Zawsze może się przydarzyć taki straszny deficyt odporności, np. genetyczny, który może doprowadzić do śmierci. To dziecko mogło go mieć i dlatego finał był tragiczny - wyjaśnia prof. Krzysztof Simon, konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych i kierownik Zakładu Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Koszarowej we Wrocławiu.
Niestety, w znacznej części o wadach odporności dziecka rodzice dowiadują się po fakcie, a więc podczas choroby. Dlatego też, zdaniem lekarzy, część rodziców wręcz igra z ogniem, organizując "ospa party", na którym wśród zdrowych uczestników jest dziecko, które choruje na "wiatrówkę" i tym samym zaraża inne. - Wolałbym, żeby rodzice szczepili swoje dzieci i bardzo do tego zachęcam. "Ospa party" jest formą naturalnego przechorowania, po której wzmacnia się odporność. Oczywiście, jest to metoda ryzykowna - mówi prof. Simon. - "Wiatrówka", jak każda choroba zakaźna, ma margines powikłań, z którymi trzeba się liczyć. Osobiście zalecałbym nie robić "ospa party", tylko zaszczepić dziecko. Ryzyko powikłań jest mniejsze po szczepionce niż przy chorobie zakaźnej.
Jakie to powikłania? Lekarze wymieniają wśród nich np. zapalenie opon mózgowych, zapalenie mięśnia sercowego, zakażenie bakteriami m.in. gronkowcem przy rozdrapywaniu gojących się strupków czy zapalenie ucha środkowego. Ospa wietrzna nie jest więc chorobą, którą należy lekceważyć, a tym bardziej świadomie prowadzić dziecko do chorującego rówieśnika.
Zdaniem wrocławskich prawników w przypadku udowodnienia rodzicom udziału w "ospa party", sąd może zdecydować o opiece kuratora nad taką rodziną lub w sytuacjach skrajnych odebrać dziecko i umieścić je w rodzinie zastępczej. Na jakiej podstawie? To narażenie dziecka na utratę życia lub zdrowia. Jednak w praktyce byłoby ciężko udowodnić - nikt nie przyzna się do udziału w "ospa party", a choroba jest na tyle zdradliwa, że w pierwszym okresie, w którym nosiciel zaraża, przebiega bezobjawowo. Linia obrony byłaby więc prosta: rodzice nie wiedzą od kogo ani dokładnie kiedy doszło do zakażenia. Trzeba byłoby wzywać na świadków innych uczestników "ospa party", którzy tym samym naraziliby siebie na odpowiedzialność.
Swoje argumenty mają przeciwnicy szczepień. Twierdzą, że i tak po kilku latach, szczepienie przestaje działać. I znów jesteśmy podatni na wirusy. Zaprzeczają temu lekarze.
- Odporność po szczepieniu w przypadku niektórych szczepionek pozostaje nam do końca życia - mówi dr n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas, p.o. kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. - "Pamięć immunologiczna" jest też odświeżana przez kontakt z patogenami: bakterie i wirusy krążą w populacji. W przypadku niektórych szczepionek wymagane są szczepienia przypominające. Nie można generalizować, że przechorowanie jest lepsze niż szczepienie - dodaje.
- Wszystko jest lepsze w tym pędzącym zurbanizowanym świecie niż nieszczepienie - dodaje prof. Simon.