Nowe tajemnicze okoliczności sobotniego morderstwa na Brochowie we Wrocławiu. W sobotę w jednym z mieszkań przy ul. Mościckiego znaleziono martwą 67-letnią kobietę i jej 47-letniego syna. Byli sami w zamkniętym mieszkaniu. Jak zginęli? Już wczoraj sekcja zwłok wykazała, czy kobieta została zamordowana. Prokuratorzy zakładają, że sprawcą mordu był jej syn. Czy następnie sam popełnił samobójstwo? Niekoniecznie. To jedna z dwóch wersji wydarzeń. Inna mówi, że 47-latek zmarł w inny sposób.
Sekcja zwłok kobiety została przeprowadzona w środę. Lekarze medycyny sądowej znaleźli na jej głowie ślady uderzeń. To właśnie te uderzenia doprowadziły do śmierci kobiety. Wiadomo więc, że została zamordowana. Dziś podczas sekcji zwłok jej syna nie odnaleziono żadnych śladów wskazujących na to, by i jego ktoś zamordował. Ale nie ma też dowodów na to, by popełnił samobójstwo. Jak zginął?
- Wykluczono udział osób trzecich w śmierci mężczyzny – mówi prokurator Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Przyczyna zgonu mężczyzny wciąż jest nieznana. Pobrano próbki do badań histopatologicznych i toksykologicznych. Śledczy przyjmują teraz dwie wersje - obie są równie prawdopodobne. Pierwsza mówi, że mężczyzna popełnił samobójstwo zażywając jakąś truciznę. Druga - że zmarł z przyczyn naturalnych. Mógł na przykład zamordować swoją matkę, a potem doznać rozległego zawału serca. Tę drugą wersję wydarzeń miałyby wykluczyć albo potwierdzić wyniki badań histopatologicznych.