Tragedia wydarzyła się 27 września 2012. Katarzyna i Grzegorz od kilku miesięcy byli małżeństwem. Dla niej był to już trzeci związek. Z dwóch poprzednich miała już dorosłe dzieci. Dla niego Katarzyna była drugą żoną. Z poprzednią rozstał się w 2009 roku. Grzegorz by l bezrobotny. Pomagał mamie w prowadzeniu warzywniaka na Kozanowie.
Od początku w ich związku nie układało się. Szczególnie po tym gdy Grzegorz dowiedział się, że Kasia pracuje w jednej z wrocławskich "agencji towarzyskich". W domu u państwa G. były częste awantury. Szczególnie po alkoholu. Przeciwko Grzegorzowi toczyło się nawet śledztwo o znęcanie się nad żoną. Ale zostało umorzone.
Późną wiosną 2012 roku Katarzyna dowiedziała się, że jest w ciąży. Latem państwo G. przeprowadzili się do mieszkania na Kamienną. To tu we wrześniu - dokładnie 27 września - doszło do tragedii. Grzegorz wrócił do domu po godzinie 18.00. Od razu zaczęła się kłótnia z żoną. Katarzyna G. w pewnym momencie zadzwoniła po swojego syna Olafa i poprosiła by przyjechał jej pomóc. Syn zjawił się na Kamiennej około 20.00.
Ale to tylko pogorszyło sytuację. Po krótkiej szarpaninie z synem żony, Grzegorz wyszedł z domu. Po jakiś czasie wrócił. Znowu doszło do bójki. W pewnym momencie szarpali się całą trójką. Olaf, Grzegorz i Katarzyna T. Wtedy to Katarzyna zaczęła dusić męża i krzyknęła do syna, by go przytrzymał. Mordowanie trwało - twierdzi prokuratura - kilka minut.
Gdy Grzegorz już nie żył, Olaf pojechał do domu po piłkę i młotek. Następnego dnia po zbrodni razem z matką kupili w sklepie malarską folię. Położyli na niej ciało i pocięli na kawałki. Zapakowali je do siedmiu worków, a worki do toreb. Jeszcze 28 października wieczorem cztery torby ze szczątkami Grzegorza Katarzyna i Olaf autobusem MPK zawieźli do Leśnicy. Tu zakopali je w zagajniku nad stawem.
Dzień później taksówką w to samo miejsce dowieźli resztę szczątków Grzegorza T. Zakopali w tym samym zagajniku. Kilka dni później Katarzyna zgłosiła na policji zaginięcie męża. Pytana o znaki szczególne podała, że Grzegorz miał tatuaż na ramieniu. Prawie miesiąc po śmierci osoby spacerujące w zagajniku nad stawem w Leśnicy zobaczyły ludzką stopę w worku - wystającą z ziemi. Policja znalazła fragmenty ciała człowieka. Było to m.in. ramię z tatuażem. Taki, jaki miał mieć "zaginiony" Grzegorz. PO badaniach genetycznych nie było już wątpliwości, że to on.
Pozostałe szczątki ciała wskazał policji Olaf T., który przyznał się do wszystkiego. ego matka zmieniała wersje. Najpierw się przyznawała do zabójstwa potem przyznała się do spowodowania śmierci ale nie do morderstwa. Eksperci, którzy badali ją w śledztwie wykluczyli by morderstwo Grzegorza T. było tzw. "zbrodnią w afekcie". Powodowaną silnym wzburzeniem. Katarzynę T. określili jako osobę posiadającą psychopatyczną osobowość, mającą skłonność do oszukiwania i manipulacji. Pozbawioną empatii i poczucia winy.