Niepozorne mieszkanie w kamienicy naprzeciw Galerii Bałtyckiej, dawna przychodnia przy stacji SKM Sopot Wyścigi czy biurowiec tuż obok dworca Gdynia Główna - to tylko trzy z całej listy lokalizacji, gdzie działać miały spółki zajmujące się handlem np. paliwami, kruszywem czy olejem rzepakowym. Kłopot w tym, że towar w rzeczywistości często... w ogóle nie istniał, bo łańcuszek firm zarabiał nie na sprzedaży, a odliczeniach podatkowych.
Sopocka M...(prokuratura nie chce ujawnić pełnych nazw przedsiębiorstw), gdyńskie Z... i A... sp. z o.o., gdańskie R... czy P... S.A. nierzadko zakładane były „na słupa”, czyli podstawionego człowieka, który nieświadomie lub za drobną opłatą zgadzał się na otwarcie interesu i kont bankowych na swoje nazwisko. Tak naprawdę - według ustaleń śledczych - wymienionymi przedsiębiorstwami kierowali m.in. Piotr B., Marcin B., Sławomir R., Daniel P. i Karolina K.
W całym procederze przewija się łącznie około 500 firm z kraju i zagranicy.
- Stanowiły one element fikcyjnego, „karuzelowego” obrotu różnego rodzaju towarami w celu wyłudzenia od Skarbu Państwa nienależnych zwrotów z tytułu podatku od towarów i usług w łącznej kwocie 2,12 miliarda złotych - tłumaczy prokurator Joanna Smorczewska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, która prowadzi ogólnopolskie śledztwo gigant.
Czytaj też: Nieuczciwi przedsiębiorcy kupują puste faktury i oszukują fiskusa
To, co działo się dalej, śledczy opowiadają na przykładzie gdyńskiej spółki A... Cała lista firm „na papierze” kupowała paliwo, które na podstawie nierzetelnych faktur VAT, korzystając z 0-procentowego podatku wewnątrz Unii Europejskiej, sprzedawały do Czech i Słowacji. Później to samo paliwo (znów korzystając z 0-procentowych stawek) wracało do Polski, gdzie A... i jeszcze jedna firma ze Szczecina odzyskiwały podatek od urzędu skarbowego i sprzedawały towar spółkom rozpoczynającym proceder, które zamykały łańcuch karuzeli. Choć będąca obiektem kolejnych transakcji benzyna w praktyce nie istniała lub było jej nieporównywalnie mniej niż w dokumentach, nienależny zwrot podatku, o jaki wystąpili przestępcy w samym tylko opisanym powyżej przypadku, szacowany jest na 11 mln zł.
Skąd jeszcze brały się potężne zyski? Pierwsze przedsiębiorstwa w łańcuszku fałszywymi dokumentami potwierdzały zapłatę 23-procentowego podatku, kolejne sprzedawały towar za każdym razem odliczając sobie od podatku zwrot VAT-u opłaconego przez poprzedników. Właśnie tysiące takich fikcyjnych transakcji pozwalały „wypracować” astronomiczne kwoty, po drodze gubiąc tropy inspektorów skarbowych.
Czytaj również: Wielka akcja CBA w Gdańsku ws. dotacji na 5 mln złotych
Akta wciąż rozwojowego śledztwa liczą już 312 tomów. Zarzuty jak dotąd przedstawiono 190 osobom, a wobec 37 zastosowano areszt tymczasowy. Mimo ogromu procederu śledczy są przekonani, że mogą mówić o jednej sieci podatkowych oszustów prężnie działającej przez 6 lat w okresie od stycznia 2010 roku do lutego 2015 r.
- Podejrzani działali w porozumieniu, na co wskazują liczne transakcje w ramach de facto tego samego kręgu podmiotów. Takie zawężenie grupy podmiotów, między którymi często dokonywane były transakcje z niedookreślonymi tytułami płatności, na tzw. okrągłe kwoty, daje możliwość wytypowania zorganizowanej grupy przestępczej mającej na celu pranie pieniędzy pochodzących z nielegalnej działalności - wyjaśnia prok. Joanna Smorczewska.
Za oszustwa podatkowe grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia, samo działanie w ramach zorganizowanej grupy przestępczej zagrożone jest karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
