Doktor był już wcześniej karany za oszukiwanie pacjentek swojego prywatnego gabinetu we Wrocławiu. Usłyszał już wyrok w tej sprawie.
Tym razem do oszustw miało dochodzić w przychodni w Górze. Sprawę ujawnili policjanci z Wydziału do Walki z Korupcją dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej, a śledztwo prowadzi legnicka Prokuratura Okręgowa.
Andrzej W. - twierdzą śledczy - przekonał pacjentki, że w ich przypadku konieczny jest pilny zabieg. Jednak Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje kosztów tych zabiegów, więc kobiety decydowały się na zabieg płatny, za - jak podaje prokuratura - 350 złotych. Tymczasem była to nieprawda, bo Fundusz takie akurat ginekologiczne zabiegi refundował i refunduje.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto w 2016 roku. Do dziś znaleziono 29 pokrzywdzonych pań, choć do prokuratury zgłosiło się ich jeszcze więcej.
Pokrzywdzonym jest też Narodowy Fundusz Zdrowia. Bo
- zdaniem prokuratury - doktor nie wpisywał do medycznej dokumentacji dla NFZ rozpoznania, jakie podawał swoim pacjentkom. Wpisywał inne. I NFZ płacił za co innego, niż lekarz wykonywał.
Śledztwo - jak się dowiedzieliśmy - jest już na ukończeniu. Prawdopodobnie niedługo doktor zostanie zapoznany z materiałami zebranym w prokuraturze. Wtedy będzie mógł jeszcze składać własne wnioski dowodowe. A na końcu prokurator zamknie śledztwo i zdecyduje, czy wysłać do sądu akt oskarżenia, czy umorzyć sprawę.
Doktor do zarzutów się nie przyznaje. W rozmowie z nami (w 2016 roku) tłumaczył, że szpital w Górze nie miał zgody NFZ na wykonywanie zabiegów, za które płacił Fundusz.
Jego zdaniem, pacjentki, rzekomo oszukane, nasłały na niego władze firmy, do której należał szpital w Górze. A firma ta przez długi czas nie wypłacała lekarzowi wynagrodzeń.
Nikt – przekonywał nas lekarz – nie był zmuszany do zabiegów. Czasem wręcz kobiety same prosiły go o zabieg. O doktorze W. głośno zrobiło się kilka lat temu, za sprawą praktyk, do jakich dochodziło w jego gabinecie. Wmawiał pacjentkom, że są chore i potrzebują zabiegu. Usypiał je, ale żadnych zabiegów nie przeprowadzał.
Został za to prawomocnie skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Wyrok zapadł w 2015 roku.