Na ławie oskarżonych zasiądą: 31-letnia matka Lidia M., jej 62-letni przyjaciel Jerzy G. oraz jej 27-letnia koleżanka Paulina S. Wszyscy są mieszkańcami Zgierza, gdzie doszło do zbrodni. Tamtejsza prokuratura zarzuciła im, że działając wspólnie i w porozumieniu, doprowadzili do śmierci noworodka - Jasia M.
W jaki sposób? Podczas sekcji zwłok na ciele chłopca znaleziono rany kłute i cięte, co oznacza, że został ugodzony ostrym narzędziem - np. nożem.
Następnie ciało zostało wyniesione z domu na dwór i zakopane w lesie. Działo się to 21 lutego 2017 r., a więc zimą. Dlatego biegły jako przyczynę zgonu dziecka podał wykrwawienie i wychłodzenie organizmu. Za zabójstwo grozi dożywocie.
Tragedia w Zgierzu. Policjanci znaleźli zakopanego noworodka
Koleżanki Lidii M. zapamiętały, że była ona w ciąży, po czym jej figura wróciła do normy. Pytały, co zrobiła z dzieckiem, ale 31-latka udzielała sprzecznych i wymijających odpowiedzi. Jednym razem mówiła, że poroniła, a drugim, że urodziła chłopca i zostawiła w szpitalu lub oddała go dobrym ludziom. Komu? Tego nie była w stanie wyjaśnić.
Dlatego jedna z koleżanek oskarżonej zaalarmowała policjantów, a oni 25 lutego sprawdzili mieszkanie w Zgierzu i spenetrowali okolicę. W pobliskim lesie znaleźli zwłoki dziecka zakopane w dole o głębokości pół metra. Po urodzeniu Jasiu mierzył 44 cm i ważył 2,2 kg.
Oskarżona matka opowiadała znajomym, że urodziła dziecko i zostawiła w szpitalu lub że oddała je w dobre ręce. Była to nieprawda. Chłopczyk został zabity.
Prokuratura Rejonowa w Zgierzu rozpoczęła śledztwo. Prokuratorzy przesłuchali Jerzego G., u którego mieszkała Lidia M.
Mężczyzna zeznał, że 21 lutego Lidia M. oznajmiła mu, że będzie rodzić i poprosiła, aby podał wiaderko plastikowe. Tak też uczynił. Kobieta urodziła żywego chłopca i poprosiła przyjaciela, aby podał jej nożyczki w celu odcięcia pępowiny. Jerzy G. zapytał, czy wezwać karetkę pogotowia. W odpowiedzi usłyszał, że ma dziecko wynieść na dwór i zakopać. I 62-latek tak zrobił.
Podczas porodu w mieszkaniu była też Paulina S., która nie przyznała się do winy. Podobnie jak Lidia M., która zapewniała śledczych, że nie zadała dziecku ran i że nie chciała, by je zakopano.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi.