Iwona Wieczorek zaginęła 17 lipca 2010 roku, kiedy wracała z imprezy w jednym z trójmiejskich klubów. Od 12 lat rodzina, bliscy, policja i osoby prywatne starają się dotrzeć do informacji pozwalających rozwikłać zagadkę tajemniczego zaginięcia. Do tej pory nie odnaleziono ani ciała kobiety, ani informacji potwierdzających to, że 19-latka żyje.
Zaginięcie Iwony Wieczorek. Co zeznał Paweł, który bawił się z 19-latką w nocnym klubie?
W ostatnich tygodniach uwaga śledczych badających sprawę zaginięcia Iwony Wieczorek skupiła się na Pawle, który bawił się z nią w nocnym klubie przed jej zniknięciem.
- Mówiła nam, że idzie pierwszy raz do Dream Clubu. Pamiętam też, że zachowywała się tak, jakby nie wiedziała, co i gdzie tam jest. Zresztą ja bawiłem się tam nieraz wcześniej i jej stamtąd nie kojarzyłem. Dla niej to wyjście z nami było trochę jak wyjście do ekskluzywnego miejsca - mówił mężczyzna, do którego dotarł portal onet.pl.
Tłumaczył również, jak wyglądały wobec niego działania śledczych.
- Raz byli u mnie w domu, który przeszukiwali przez kilka godzin. Po paru tygodniach zjawili się u moich rodziców, którym zabrali telefony i komputery. Następnie dwukrotnie byli u mojej babci w mieszkaniu w Sopocie, gdzie nocowałem po imprezie, po której zaginęła Iwona - wyjaśniał mężczyzna.
Moi bliscy źle znoszą działania śledczych
Mężczyzna w rozmowie z Onetem mówił o tym, że prowadzone wobec niego działania źle znoszą jego bliscy.
- Wielokrotnie pomagałem policjantom i nie wiem, dlaczego teraz, po 12 latach, odbywają się takie działania. Nie wiem, kiedy się to skończy. Żyję teraz ze świadomością, że każdego dnia może przyjść policja i postawić mi zarzuty za coś, czego nie zrobiłem. Moja babcia ma 86 lat. Nie jest już do końca sprawna ruchowo. Nawet nie mogła uczestniczyć w czynnościach policjantów, które wykonywali w piwnicy. To przeszukanie wpłynęło na nią tak źle, że od kilku dni nie wstaje z łóżka. To wszystko na tle nerwowym, przez policję - opowiadał mężczyzna.
- Wciąż nie możemy odzyskać swoich komórek i komputerów. Nie mogą ich odzyskać również moi rodzice. Przywieźli nam tylko kopie binarne dysków, ale nie możemy ich uruchomić, ponieważ to wymaga sprzętu, przejściówek itd. - dodał.
Wykryty uskok pod podłogą. "Naprawdę mógłbym kuć coś młotem w wieżowcu?"
- Policjanci wykryli georadarem jakiś uskok pod betonową podłogą w piwnicy mojej babci, więc uznali, że coś może tam być ukryte. Naprawdę mógłbym kuć coś młotem w wieżowcu, żeby nikt tego nie usłyszał? - pytał retorycznie mężczyzna, opowiadając o tym, jakie działania były prowadzone przez policę.
Jak ustalili śledczy, Paweł miał wielokrotnie dzwonić do ważnego pracownika Dream Clubu i jednocześnie byłego kickboksera, po tym, jak Iwona Wieczorek zaginęła.
- Znaliśmy się wcześniej, bo ja również trenowałem sztuki walki, ale nie byliśmy żadnymi dobrymi kolegami. Pomagał mi załatwić nagrania z Dream Club po zaginięciu, żebym mógł je dać policji. Minęło już 12 lat, nie wszystko pamiętam, a dzwoniłem wtedy do wielu osób, jednak wydaje mi się, że wszystkie te rozmowy z nim musiały dotyczyć tych nagrań - wyjaśniał rozmówca Onetu.

lena