Polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego w rozmowie z „Rzeczpospolitą” mówił m.in. o projekcie Baltic Pipe. Wyrażając opinię, że dodatkowy gazociąg dla Polski nie jest potrzebny, wskazywał: „W 2010 r. podpisaliśmy aneks do umowy z Rosjanami, który pozwolił na rewers wirtualny na gazociągu jamalskim. Następnie zaczął działać także rewers fizyczny. Mamy możliwość importu gazu z kierunku zachodniego. Budowa nowego gazociągu jest bezzasadna”.
Waldemar Pawlak podkreślał, że gazociąg trzeba będzie spłacić i koszt tego poniosą odbiorcy. Zdaniem byłego premiera, Baltic Pipe będzie „bardzo drogim pomnikiem polskiego rządu” i niczym więcej.
W rozmowie z gazetą polityk bronił również wynegocjowanej przez siebie z Rosją w 2010 r. starej formuły gazowej. – Gdyby nie zmiana formuły cenowej, gaz mógłby kosztować ok. 100 zł/MWh, a nie tak jak jest obecnie - 400 zł/MWh – podkreślił.
Słowa polityk PSL odbiły się szerokim echem w mediach społecznościowych. Wiele osób nie kryło zdumienia jego opinią nt. Baltic Pipe.
Inwestycja ma mieć kluczowe znaczenie dla Polski w dywersyfikacji źródeł energii, co wielokrotnie wyjaśniali członkowie rządu. – Baltic Pipe razem z gazoportem i z całą magistralą otwiera nową, alternatywną do kontrolowanej przez Rosjan drogę do przesyłu gazu nie tylko do Polski, ale również do Europy Środkowej, na Słowację i na Węgry – mówił jeszcze jesienią w Polskim Radiu 24 Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej.
