Ponad 100 osób zatrzymanych po zamieszkach w Londynie

Podana przez policję liczba aresztowanych jest na razie mniejsza niż liczba zatrzymanych, którą przekazywano w ciągu dnia. Wcześniej wieczorem policja informowała o zatrzymaniu ok. 150 osób, które odłączyły się od głównego propalestyńskiego marszu i rzucały w jej stronę fajerwerkami, a także o 92 osobach związanych ze skrajnie prawicową organizacją English Defence League (EDL) i środowiskiem piłkarskich pseudokibiców, przy czym 82 z tych osób zatrzymano prewencyjnie, aby nie dopuścić do przedostania się ich w pobliże marszu.
W wydanym oświadczeniu policja poinformowała, że w czasie marszu zidentyfikowano szereg poważnych przestępstw związanych z przestępstwami z nienawiści i możliwym wsparciem dla zakazanych organizacji (czyli m.in. palestyńskiego Hamasu), które aktywnie bada.
"Ekstremalna przemoc ze strony prawicowych demonstrantów wobec policji była dziś niezwykła i głęboko niepokojąca. Przybyli wcześnie, twierdząc, że są tam, aby chronić pomniki, ale niektórzy byli już nietrzeźwi, agresywni i wyraźnie szukali konfrontacji" – przekazała również policja.
Opozycja uważa, że sytuację zaostrzyła konserwatywna szefowa MSW Suella Braverman, ostro protestując przeciwko propalestyńskiej demonstracji. W Królestwie obchodzona była rocznica zakończenia I wojny światowej. To dzień wspomnień o ofiarach wojen. Choć główne uroczystości zaplanowane są na niedzielę, to część polityków Partii Konserwatywnej sugerowała, że marsz będzie niestosowny i uwłacza pamięci poległych. Tymczasem propalestyńscy demonstranci ominęli z dala Cenotaf - pomnik pamięci. A siłą próbowali się ku niemu przedrzeć członkowie skrajnej prawicy. Zdaniem krytyków, między innymi burmistrza Londynu Sadiqa Khana, Suella Braverman "podgrzała nastroje" i sprowokowała skrajną prawicę do wyjścia na ulicę.
Propalestyńska demonstracja: Poparcie dla Hamasu, antyżydowskie okrzyki, swastyka wpisana w gwiazdę Dawida
Propalestyńska demonstracja liczyła setki tysięcy ludzi. Według policji - 300 tysięcy. Przeszli od Hyde Parku, przez okolice dworca Victoria aż do siedziby ambasady USA. Dużo było rodzin z dziećmi. Głośno brzmiał apel o zawieszenie broni. "Powstrzymajcie bombardowania Gazy" – wielu ludzi przyszło z takim transparentem.
– Na szpitale spadają bomby. ONZ i politycy w garniturach nie reagują. Potrzebujemy natychmiastowego zawieszenia broni – mówił Polskiemu Radiu Shazad, jeden z uczestników protestu. – Izrael ma zaawansowaną technologię. Nie musi odpowiadać zabijając dzieci i niszcząc szpitale – dodawał. Był przekonany, że to "media głównego nurtu" próbują malować demonstracje w negatywnym świetle.

Uczestnicy, którzy wyrażali poparcie dla Hamasu lub wnosili antyżydowskie okrzyki zostali zatrzymani. W Królestwie Hamas ma status organizacji terrorystycznej. Jedna z demonstrantek miała transparent, na którym swastyka wpisana została w gwiazdę Dawida. Często pojawiało się też hasło, które wg. krytyków i większości społeczności żydowskiej jest nawoływaniem do zniszczenia Izraela lub też czystki etnicznej.
W okolicach Victorii tłum otoczył polityka prawicy Michaela Gove'a, krzycząc "hańba" i owijając go palestyńską flagą. Interweniowała policja.
Wśród organizatorów marszu były też ugrupowania skrajnej lewicy oraz radykalnego Islamu.

Rishi Sunak: Gwałtowne, całkowicie niedopuszczalne sceny
Przemoc skrajnej prawicy oraz antyżydowskie i prohamasowskie gesty skrytykował premier Rishi Sunak. W wydanym oświadczeniu napisał, że potępia "gwałtowne, całkowicie niedopuszczalne sceny, które widzieliśmy dzisiaj ze strony EDL i powiązanych grup oraz sympatyków Hamasu uczestniczących w Narodowym Marszu dla Palestyny". "Nikczemne działania mniejszości ludzi rzucają złe światło na tych, którzy zdecydowali się pokojowo wyrazić swoje poglądy" – podkreślił.
Wskazał, że odnosi się to zarówno do chuliganów z EDL, którzy atakowali policjantów i próbowali się przedostać pod The Cenotaph, jak tych, którzy podczas marszu śpiewali antysemickie przyśpiewki i nosili na ubraniach symbole Hamasu. Poinformował, że w najbliższych dniach spotka się z komisarzem londyńskiej policji metropolitalnej.
