Dla Indii jest bohaterem, który dostał się do niewoli, dla Pakistańczyków to agresor, który bombardował ich kraj.
Pilot Abhinandan Varthaman, który podczas misji nad Kaszmirem został zestrzelony i dostał się w ręce pakistańskich służb, jest teraz w centrum uwagi obu krajów. Zanim przejęli go pakistańscy wojskowi był w rękach wieśniaków, którzy jako pierwsi go pojmali, mieli go bić i lżyć. Teraz Indie domagają się wydania pilota.
30-letni Abhinandan Varthaman jest punktem zapalnym między krajami, które w przeszłości prowadziły o sporny Kaszmir trzy wojny. Jedna z nich, pod koniec ubiegłego wieku, jak twierdzi amerykański wywiad, o mało nie skończyła się wybuchem wojny jądrowej. Bo Indie i Pakistan dysponują bronią atomową i nie raz groziły, że są gotowe jej użyć.
Zestrzelony pilot od 16 lat służy w siłach powietrznych. Pochodzi z położonego na południu kraju miasta Chennai (dawniej Madras). Indyjskie media społecznościowe są pełne wpisów, w których autorzy nazywają go bohaterem i modlą się o jego bezpieczny powrót do domu.
ZOBACZ TEŻ:
Media donoszą, że tłumy zgromadziły się przed rodzinnym domem bohatera wkrótce po tym, jak rozeszła się wieść o jego dostaniu się do niewoli. Gazeta "Hindustan Times" cytowała jednego z jego krewnych, który domagał się, by pilot niezwłocznie został zwolniony z niewoli. Jego rodzina odmówiła komentarza w tej sprawie.
Matka jeńca jest lekarzem, ojciec doświadczonym pilotem. Telewizja pakistańska pokazała schwytanego pilota. Mówił on, jak ma na imię, jaką pełni funkcję w lotnictwie i że pochodzi z "południa" Indii. Odmówił jednak podania szczegółów, gdy zapytano go o misję: - Nie powinienem o tym mówić - oznajmił.
Rzecznik pakistańskiej armii, generał major Asif Ghafoor powiedział, że pilot jest "traktowany zgodnie z normami etyki wojskowej".