Zapraszamy do Polski. Agencje znad Wisły werbują do roboty wszystkich od Lwowa po Katmandu. Polaków gotowych i chętnych do pracy stale ubywa

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Mimo oznak spowolnienia gospodarczego na Zachodzie Europy, w tym w Niemczech, polska gospodarka rośnie i potrzebuje pracowników. Krajowe zasoby wciąż się kurczą, Ukraińców zaczyna brakować, więc werbownicy poszukujący ludzi dla firm nad Wisłą zapuszczają się coraz dalej na Wschód. Reklamy zachęcające do „raboty w Polsze” i „work in Poland” widać na słupach i w portalach nawet daleko w Azji.

Mariusz Hoszowski, prezes agencji Smart Work, wyjaśnia, że zasoby Ukraińców, dzięki którym przez ostatnie lata udawało się wypełniać braki kadrowe w polskim budownictwie, rolnictwie i przemyśle, już się wyczerpały. Oleg Mandiuk, konsul generalny Ukrainy w Krakowie, przyznaje, że w wyniku rosyjskiej agresji oraz kryzysu gospodarczego znad Dniepru wyjechało na Zachód 6 mln osób, z czego ok. 2 mln do Polski. Ukraińskie społeczeństwo przeżywa przy tym identyczne problemy demograficzne jak nasze: szybko przybywa emerytów, a młode roczniki są zdecydowanie mniej liczebne niż starsze, więc nie ma kto pracować.

- Równocześnie Czechy, Słowacja, Niemcy i kraje nadbałtyckie wprowadziły szereg udogodnień dla obcokrajowców chcących podjąć legalną pracę, co skłania część Ukraińców pracujących dotąd w Polsce do dalszej migracji – mówi Mariusz Hoszowski.

Oczekiwania płacowe Ukraińców są przy tym coraz wyższe, a ponadto - jak wynika z badań grupy Progres - preferują oni pracę w dużym mieście: Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu i Gdańsku, podczas gdy pracowników brakuje także w Polsce powiatowej. W tej sytuacji polscy werbownicy ruszyli do innych krajów Partnerstwa Wschodniego - Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji i Mołdawii, a także do Kazachstanu i Rosji. Szukają też ludzi w Turkmenistanie i Uzbekistanie.

Polska średnia pensja - 5 tys. zł brutto - robi tam duże wrażenie, bo w większości wymienionych państw zarabia się równowartość 500-800 zł, przy cenach towarów zbliżonych do naszych.

Lepiej chrześcijanie

Szefowie agencji tłumaczą, że obywatele republik posowieckich mówią przeważnie - jak Ukraińcy - po rosyjsku oraz mają doświadczenie w wielozmianowej pracy w przemyśle. Istotne z punktu widzenia organizacji pracy w polskiej firmie jest także to, że przeważająca większość „posowieckich” to bliscy nam kulturowo chrześcijanie. Wszystko to daje im wyraźną przewagę nad imigrantami z takich krajów, jak Nepal, Indie, Bangladesz, Filipiny, Wietnam i Indonezja, gdzie także intensywnie działają polscy werbownicy.

Polaków gotowych do pracy stale ubywa

- Wchodzące na rynek pracy roczniki Polaków są zdecydowanie mniej liczne od tych, które z tego rynku odchodzą z uwagi na wiek – wyjaśnia Monika Fedorczuk, ekspertka Konfederacji Lewiatan. Np. łączna liczba osób (kobiet i mężczyzn), które osiągną w 2019 r. wiek emerytalny, wynosi 650 tys., natomiast młodych, którzy w tym samym czasie skończą 18 lat, jest tylko 365 tys.

Wprawdzie nie wszyscy seniorzy od razu przejdą na garnuszek ZUS czy KRUS, ale wystarczy, że zrobi to większość, a dziura na rynku pracy znowu się powiększy. Tym bardziej, że pewne grupy zawodowe (górnicy, mundurowi) wciąż korzystają z przywileju przejścia na emeryturę w wieku 40 czy 50 lat.

Przy 4-procentowym wzroście gospodarczym firmy potrzebują co roku ok. 300 tys. pracowników więcej niż w poprzednim (resztę zadań przejmują roboty i automaty). Tymczasem liczba pracujących Polaków – mimo drastycznego spadku bezrobocia (poniżej 4 proc.) – nie zmienia się od lat i wynosi ok. 16 mln osób. Tylu nas pracowało w 2009, po wybuchu światowego kryzysu, tylu rok później, zaś w 2011, gdy nasz kraj dopadło spowolnienie – nawet więcej, bo 16,3 mln. Tymczasem w pierwszym kwartale 2018 roku pracowało w Polsce niespełna 16,5 mln osób, a w pierwszym kw. 2019 r. – niecałe 16,4 mln. Nominalnie więcej niż w 2011, ale realnie mniej, bo w tej liczbie ponad pół miliona stanowią zatrudnieni legalnie (płacący podatki i ZUS) cudzoziemcy, głównie Ukraińcy. Osiem lat temu było ich (legalnie) dwadzieścia razy mniej.

Widać więc wyraźnie, że w czasach gospodarczej hossy pracuje o ok. pół miliona mniej Polaków niż w czasach największego od dziesięcioleci globalnego kryzysu lat 2008-2012. Populacja pracujących krajan stale topnieje i - z powodów demograficznych oraz ustawowych (obniżony przez PiS wiek emerytalny) topnieć będzie, co w wysokim stopniu zagraża polskiemu rozwojowi gospodarczemu. Bez owych 300 tys. nowych pracowników rocznie firmy sobie nie poradzą. Rozwiązaniem byłoby nakłonienie do pracy zawodowo biernych i/lub sprowadzenie jeszcze większej liczby imigrantów.

Bezrobotni (długo)trwale

- Próby aktywizacji 600 tys. długotrwale bezrobotnych są na razie bezskuteczne. Powiększa się liczba nieobsadzonych miejsc pracy. Na koniec pierwszego półrocza 2019 r. odsetek ofert pracodawców, na które nikt nie odpowiedział przez miesiąc lub dłużej, wzrósł z 25,7 do ponad 30 procent – wskazuje Monika Fedorczuk.

Nic dziwnego, że działające w Polsce agencje zatrudnienia, którym coraz częściej nie udaje się znaleźć pracowników w promieniu nawet 500 km od potencjalnego miejsca pracy (np. fabryki), ruszyły na Wschód, do krajów posowieckich. Werbując tam robotników dzierżą w ręku mocny atut: Polska rozwija się szybko i towarzyszy temu największy od lat wzrost wynagrodzeń (będący efektem wspomnianego wyżej deficytu pracowników). Polska średnia - 5 tys. zł – robi wrażenie, bo jest nawet osiem razy wyższa od przeciętnych zarobków w krajach posowieckich (na Białorusi i Ukrainie zarabia się najczęściej 600-700 zł), przy mocno zbliżonych cenach podstawowych towarów i usług.

Szybki wzrost: Parterstwo i Nepal

Jakub Dudziak, rzecznik Urzędu do Spraw Cudzoziemców, przyznaje, że liczba imigrantów z ważnymi zezwoleniami na pobyt (97 proc. w związku z pracą) szybko rośnie: na koniec 2017 r. było ich 325 tys., a w I półroczu 2019 r. 400 tys., z czego połowa to Ukraińcy. Ale jeszcze szybciej powiększa się w ostatnim czasie liczba Białorusinów (tylko w tym roku populacja wzrosła o jedną piątą), Gruzinów (skok o połowę!), a także Nepalczyków (wzrost o jedną trzecią).

Organizacje pracodawców i agencje zatrudnienia podkreślają, że napływ cudzoziemców mógłby być jeszcze szybszy, gdyby nie biurokracja i wielomiesięczne zatory w polskich urzędach. Domagają się od rządu uproszczenia procedur i szybszych decyzji.

Wschód zapraszamy do Polski - felieton Zbigniewa Bartusia

WIDEO: Dzieci mówią jak jest

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl