Więcej ciekawych i ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej ECHODNIA.EU/RADOMSKIE
Gniadek miał 62 lata. W radomskim stowarzyszeniu działał od samego początku, był wiceprezesem zarządu, angażował się w szereg różnych wydarzeń, które były organizowane przez Radomski Czerwiec '76. Był jedną z osób, która uczestniczyła w robotniczych protestach, za co spędził blisko rok w areszcie.
25 czerwca 1976 roku w wielu zakładach pracy w Polsce zorganizowano strajki i demonstracje w związku z ogłoszoną przez rząd podwyżką cen. Do największych wystąpień robotniczych doszło w Radomiu, Ursusie i Płocku. Na ulicach były protesty i manifestacje. Społeczne protesty brutalnie stłumiła milicja i Służba Bezpieczeństwa, w Radomiu śmierć poniosły dwie osoby. W całym kraju aresztowano około 2,5 tysiąca osób.
Zatrzymywani stawali przed kolegiami i sądami. Z Radomia zapamiętano także osławione „ścieżki zdrowia” - szpalery zomowców bijących przepuszczanych pomiędzy nimi manifestantów. Czerwcowe wydarzenia były bardzo ważnym elementem walki o demokrację. To właśnie wtedy zaczęły się tworzyć pierwsze ugrupowania opozycyjne, jak Komitet Obrony Robotników.
Msza święta pogrzebowa rozpocznie się w poniedziałek, 11 stycznia o godzinie 11 w radomskiej katedrze. Ciało zmarłego zostanie złożone na cmentarzu przy ulicy Limanowskiego. - Zdajemy sobie sprawę z panującej obecnie sytuacji epidemicznej, jednak bardzo prosimy, w miarę możliwości, o udział w ostatniej drodze Krzysztofa - pisze stowarzyszenie na swoim profilu na Facebooku.
Krzysztof Gniadek był jednym z bohaterów filmu "Jesteśmy historią", który powstał w 2016 roku, z okazji czterdziestej rocznicy radomskich wydarzeń. - Zostałem oskarżony o podpalenie komitetu, ale tego nie zrobiłem. Owszem, byłem tam, mówiłem, żeby lać komunistów, ale tego czynu się nie dopuściłem. Po aresztowaniu, milicjanci bardzo bili i ośmieszali ludzi. Jedną z takich rzeczy było strzyżenie ludzi (obcinanie włosów ze skórą, za pomocą noża lub nożyczek - przyp. red.). Byłem jednym z pierwszych oskarżonych w tak zwanych pokazówkach. W sumie sąd skazał mnie na 10 lat więzienia (ostatecznie został zwolniony po roku - przp. red.). Dostałem najwięcej ze wszystkich, uznano mnie za prowodyra tych wydarzeń - wspominał.
W całości prezentujemy go poniżej.
