Janusz Kozioł od kilku lat walczył z SLA (stwardnienie zanikowe boczne opuszkowe). Choroba zaatakowała narząd mowy i funkcje oddechowe. Po roku lektor musiał przestać robić to, co kochał. Potem pojawiły się kłopoty z jedzeniem, przełykaniem, a w końcu z oddychaniem - informuje portal polscylektorzy.pl.
Od kilkunastu dni trwała internetowa zbiórka pieniędzy na leczenie. Celem było zebranie 30 tys. zł, ale udało się pozyskać dziesięć razy więcej - prawie 300 tys. zł.
"Podstępna choroba zaatakowała trzy lata temu. Lekarze przez długi czas nie byli w stanie postawić diagnozy. Gdy usłyszałem: Stwardnienie zanikowe boczne opuszkowe (SLA), nie chciałem wierzyć. Nieubłagana przewrotność losu i wyrok. Nie wiadomo, dlaczego choroba się pojawia i nie ma na nią lekarstwa. Pozostaje tylko cud. Postać SLA, na którą cierpię atakuje narząd mowy i funkcje oddechowe. Kłopoty z mową zaczęły się dwa lata temu. Musiałem, przestać robić to, co kocham i umiem. Przestałem dla Was czytać..." - pisał na stronie zbiórki Janusz Kozioł.
"W związku z faktem, że zebrana kwota po wielokroć przekracza wyznaczony próg, pragnę Państwa poinformować, że wszystkie środki, które nie zostaną wykorzystane na cel opisany w zbiórce, a konktetnie - pomoc i wsparcie dla Janusza Kozioła - zostaną przekazane na cele charytatywne i społeczne. Wesprą stowarzyszenia i fundacje zaangażowane w niesienie pomocy chorym na SLA i ich rodzinom, propagujące informacje na temat choroby i walki z nią" - podkreśliła córka lektora.
POLECAMY: