Badacze przerażeni po tym, jak znaleziono wirusa ptasiej grypy, który pojawił się w ściekach w Austin w Teksasie, kilometry od najbliższej farmy mlecznej. Badacze chcą dotrzeć do źródła zarazy.
Ptasia grypa w USA
Naukowcy muszą sprawdzić, czy ślady wirusa pochodzą od zakażonych zwierząt hodowlanych, dzikiego ptactwa lub wyrzuconego mleka. - Możliwa jest obecność niezgłoszonych przypadków u ludzi - zdradza Anthony Maresso, jeden z badaczy.
- To wciąż tajemnica. Badanie wskazuje, że może być wiele źródeł – dodał Maresso, który jest wirusologiem w Baylor College of Medicine.
Służby zdrowia starają się nadążać za wirusem ptasiej grypy, który odnotowano w 90 stadach bydła w całych Stanach. Trzech amerykańskich pracowników firm mleczarskich uzyskało w tym roku pozytywny wynik testu. Im szerzej wirus się rozprzestrzenia, tym większe ryzyko infekcji u ludzi.
- Należy się skupić na możliwym przenoszeniu wirusa z bydła na człowieka. Trzeba identyfikować zmiany w zachowaniu wirusa, które mogą sygnalizować zdolność do szerszego rozprzestrzeniania się – mówi Adriane Casalotti, z Krajowego Stowarzyszenia Urzędników ds. Zdrowia Hrabstw i Miast.
Nie chcą testów na wirusa H5N1
Właściciela farm i pracownicy mleczarstwa sprzeciwiają się testom na H5N1 ze względu na ryzyko utraty produkcji mleka lub dochodów. W związku z tym badacze musieli badać ścieki, aby zlokalizować wirusa. Choć podejście to umożliwia gromadzenie sygnałów z dużych obszarów, są problemy z ustaleniem, gdzie dokładnie żyje wirus ptasiej grypy oraz kto lub co jest zakażone.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!