Zniknęła jak kamień w wodzie. Czy ta zagadka zostanie kiedyś rozwiązana?

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Krzysztof Szymczak
Od zaginięcia Iwony minęło 25 lat. Rodzina już nie wierzy, że ich córka żyje. Ale przed śmiercią chciałaby poznać prawdę o losie tak bliskiej im osoby. I złożyć jej szczątki do rodzinnego grobu.

Iwona Mogiła-Lisowska zaginęła w 1992 roku. Miała 32 lata. Jej ojciec zapamiętał prawie każdy szczegół z ostatniego spotkania. 10 listopada rano wrócił z Jugosławii, gdzie pojechał na handel. Już kilka minut po ósmej był w domu córki przy ul. Świetlików w Łodzi. Iwonka chodziła po mieszkaniu, paliło się w kominku.

- Postawiłem na stole szampana, bo Iwonka bardzo lubiła ten trunek - wspominał. - Podziękowała, że o niej pamiętałem. Zapytała czy będę coś robił na budowie, bo pomagałem przy wznoszeniu garażu i budynku gospodarczego. Powiedziałem, że zajmę się tym następnego dnia, bo jestem zmęczony po podróży. Wróciłem do domu. Nie żegnałem się z nią, bo wiedziałem, że wieczorem ma przyjść do nas....

Pojechała do Niemiec?

Około godz. 16. Iwona razem z mężem przyjechała do matki, która pracowała w sklepie rybnym. Wzięła klucz od domu rodziców, tak jak zwykle zabrała obiad i wróciła do siebie.

- Żona widziała jak Iwonka siedziała w polonezie, nawet jej nie pomachała - mówił nam Adam Puzio. - Wieczorem już do nas nie przyszła. Kiedy rano pojechałem na ul. Świetlików, zastałem tylko zięcia. Zapytałem gdzie Iwonka?

Ojciec usłyszał, że nie wróciła na noc. Pomyślał, że pewnie córka jest w pracy. Jako dziennikarka pracowała nie raz nocą. Kiedyś robiła relację z Miss Mokrego podkoszulka. Tak samo myślała jego moja żona. Adam Puzio twierdzi, że następnego dnia zięć powiedział mu, że córka wyjechała na tydzień do Niemiec. Jeździła tam wcześniej. Pracowała jako kelnerka w restauracji koło Mannheim, prowadziła też jej właścicielom księgowość. Zaginięcie Iwonki zgłoszono dopiero 19 listopada, a więc dziewięć dni po jej zniknięciu. Dziś Adam Puzio żałuje, że nie zrobił tego wcześniej.

- Ale zięć tłumaczył byśmy poczekali, bo Iwonka przyjedzie z Niemiec, a my jej narobimy wstydu, bo będą jej w całej Łodzi szukać - wyjaśniał.

Od tego czasu po Iwonie Mogile-Lisowskiej nie ma śladu. Zniknęła jak kamień w wodzie. Prokuratura Rejonowa Łódź-Bałuty blisko 20 razy zawieszała, umarzała i wznawiała śledztwo w tej sprawie. Adam Puzio interweniował w Ministerstwie Sprawiedliwości. Bez rezultatu.

Sprawa zaginięcia Iwony Mogiła-Lisowskiej była kilkanaście razy przedstawiana w magazynie kryminalnym Michała Fajbusiewicza „997”.

- Trzeba podziwiać pana Puzio za determinację z jaką dąży do wyjaśnienia sprawy zaginięcia córki - mówił nam popularny dziennikarz telewizyjny. - Pamiętam, że kiedyś czekał trzy noce w samochodzie przed moim domem, by spotkać się ze mną. Ja akurat byłem poza Łodzią na nagraniu...

Adam Puzio pojechał szukać córki do Niemiec. Nie znalazł śladu. Nie wierzy, że Iwonka, tak jak niektórzy z zaginionych, chciałaby uciec od dotychczasowego życia. Miała kiedyś propozycje zamążpójścia za granicą, zostania na stałe, nie chciała. Tłumaczyła, że poza krajem może być najwyżej dwa - trzy miesiące. Nie dłużej, bo bardzo tęskni za rodziną.

- Gdyby żyła, to na pewno dałaby mi znać - zapewniał jej ojciec. - Zawsze we wszystkim się mnie radziła. Mam wyrzuty sumienia, że nie zamieszkałem z córką, gdybym tam cały czas był, nie doszłoby do tego wszystkiego...

Po pomoc do jasnowidzów

Adam Puzio sam odwiedził kilku jasnowidzów. Reszta zgłaszała się po kolejnych programach telewizyjnych. Było ich ze 30. Nie było jednego, który powiedziałby, że Iwona żyje.

- Kobieta z Łodzi stwierdziła, że Iwonka się kąpała i zabił ją w łazience wysoki, starszy mężczyzna - opowiadał nam ojciec Iwony. - Inni kazali szukać zwłok na terenie działki, na której stał jej dom. Przekopaliśmy całą. Jasnowidz z gór wskazał miejsce gdzie postawiony był mur oddzielający dom od ogrodu. Pod nim znaleźliśmy rzeczy, w które miała być ubrana Iwonka w czasie wyjazdu do Niemiec i dywan, który w chwili jej zaginięcia zniknął ze stołowego pokoju...

Inny jasnowidz wskazał Zalew Sulejowski. Ojciec wynajął płetwonurków. Nie znaleźli ciała. Wielu kazało szukać zwłok w lasach koło Tomaszowa Mazowieckiego. Jasnowidz z Zielonej Góry wskazał kwartał Łodzi, gdzie miały znajdować zwłoki.

- Kazał mi zrobić dokładną mapę tego terenu - wspominał Adam Puzio. - Drogo mnie to kosztowało. Okazało się, że miejscem jest Cmentarz Żydowski przy ul. Brackiej. Chodziłem tam całymi dniami, zaglądałem do grobów. Nic nie było. Choć jak mówią niektórzy może to być dobry ślad. Ciało podrzuca się do grobów...

Zbadano szambo znajdujące się na terenie ogrodu córki. Podejrzewał, że tam mogą tam być zwłoki Iwonki. I w szambie odnaleziono kości. Po ich oględzinach orzeczono, że to najpewniej kości zwierzęce.

Nie ma dnia, by Adam Puzio nie myślał o Iwonce i modlił się za nią. Nosi przy sobie zdjęcia córki. Wyciąga je z pożółkłych kopert. Iwonka w czasie pierwszej komunii, z tacą w restauracji w Niemczech, z koleżanką. Na wszystkich widać ładną, ciemną dziewczynę.

- Chciałem, żeby była lekarzem, ale nie lubiła widoku krwi - mówił nam jej ojciec z trudem powstrzymując łzy. Iwonka urodziła się jako drugie dziecko państwa Puziów. Najstarszej Urszuli w czasie porodu uszkodzono nerw. Od urodzenia jest upośledzona. Ma padaczkę.

- Iwonka urodziła się trzy lata po niej - opowiadał nam Adam Puzio.

Pamiętam, że przed laty żona pojechała na pogrzeb siostrzenicy, jedynaczki, która zginęła w wypadku samochodowym.

- Wtedy miałem sen, w którym usłyszałem: Ty też masz jedno dziecko - wspominał. - Po nim urodziła się trzecia córka. Jak zaginęła Iwonka, żona stała w kuchni i płakała. Podszedłem do niej i powiedziałem, żeby podziękowała Bogu, że przez 32 lata mogła się cieszyć Iwonką. Przypomniałem jej wtedy sen sprzed lat...

Adam Puzio wystąpił do sądu o uznanie Iwonki za zmarłą. Wyrok zapadł po dwóch latach postępowania, w 2005 roku. Jako datę jej śmierci przyjęto 31 grudzień 2002 r.

- Zrobiłem to, bo chciałem wreszcie uregulować sprawy związane z domem Iwonki - tłumaczy.

Dom, w którym przed zaginięciem mieszkała Iwona dalej stoi pusty. Ojciec dziennikarki urządził w nim magazyn.

Kiedyś najmłodsza córka przyznała, że od chwili zaginięcia Iwonki, rodzina nie funkcjonuje normalnie. Adam Puzio wie, że tak jest. Nie raz prokuratorzy pytali go dlaczego nie da sobie spokoju z tą sprawą. Wtedy to on zadawał im pytanie. Czy widzieli w telewizji płaczących ludzi, którym zaginęły dzieci?

- Zaginięcie jest gorsze od śmierci dziecka - mówi.

Jego sąsiedzi też stracili dzieci. Ale mają grób, gdzie idą się wypłakać, porozmawiać, wracają do domu i normalnie funkcjonują. Jemu została tylko pusta mogiła. Kilka lat temu kupił grób na cmentarzu w Łagiewnikach. Wcześniej dwa razy ktoś we śnie kazał mu to zrobić. Grób ogrodził, postawił krzyż. Umieścił tabliczkę z nazwiskiem Iwonki.

- Ale żona z córką ją zdarły - mówi.

On nadzieję stracił, choć gdy kiedyś zobaczył w telewizji dziewczynę, która odnalazła się po 10 latach, zabiło mu mocniej serce... Iwonka miałaby dziś 58 lat. Byłaby dojrzałą kobietą. Może jej dzieci by już studiowały? A może miałaby już wnuki?

Zaginięcie Iwony Mogiły-Lisowskiej to jedna z najbardziej tajemniczych i niewyjaśnionych spraw. Tak jak zniknięcie rodziny Bogdańskich ze Starowej Góry. W 2003 roku, tuż przed Wielkanocą zniknęło pięć osób. Krzysztof, jego żona Bożena, ich dzieci: 16-letnia wtedy Małgosia i 12-letni Kuba. Zniknęła także matka Krzysztofa, 66-letnia wówczas Danuta.

Do dziś nie rozwiązano też sprawy zaginięcia dziennikarki Barbary Chrzczonowicz, która pracowała w Łódzkim Ośrodku Telewizyjnym.

Rodzina Iwony Mogiły-Lisowskiej wierzy, że doczeka jednak chwili, gdy dowie się co stało się z łódzką dziennikarką. Nadzieja ginie ostatnia. Zapewniają, że będą robić wszystko, żeby zagadka śmierci kobiety została rozwiązana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zniknęła jak kamień w wodzie. Czy ta zagadka zostanie kiedyś rozwiązana? - Plus Dziennik Łódzki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl