Żyją, bo jedli ciała przyjaciół, którzy zginęli. Mija 50 lat od katastrofy samolotowej w Andach

Kazimierz Sikorski
Kazimierz Sikorski
Urugwajska maszyna rozbiła się w Andach w październiku 1972 roku.
Urugwajska maszyna rozbiła się w Andach w październiku 1972 roku. Foto: Twitter
Pół wieku po katastrofie samolotowej w Andach, znów spotkali się ci, którzy przeżyli koszmar. Żyją, bo jedli ciała przyjaciół, którzy zginęli. Tłumaczą, dlaczego dopuścili się kanibalizmu.

Ci, którzy przeżyli koszmarną katastrofę lotniczą w Andach w 1972 roku, spotkali się znów, aby opowiedzieć historię o tym, jak zostali zmuszeni do kanibalizmu, aby przeżyć.

Katastrofa w Andach. Filmowa historia ocalałych

16 ocalałych z urugwajskiego lotu 571, który wiózł drużynę graczy rugby i ich kibiców do Chile, zebrało się, aby upamiętnić 50. rocznicę ich gehenny – zapamiętanej jako Cud w Andach.

Ich historię uwieczniono w książce „Alive: The Story of the Andes Survivors” Piersa Paula Reada, która została zaadaptowana na potrzeby filmu w 1993.

Carlos Paez mówi, że obowiązkiem ocalałych jest dzielenie się ze światem historią 72 dni, które spędzili w górach, zmuszani do jedzenia zwłok swoich przyjaciół. - Jestem skazany na opowiadanie tej historii - powiedział.

45 osób weszło na pokład samolotu 13 października 1972. Pilot zboczył z kursu w gęstej mgle i rozbił się w ośnieżonych Andach. 12 pasażerów zginęło od razu, a 17 innych zmarło z powodu obrażeń i uduszenia przez lawinę. Po 10 dniach ci, którzy przeżyli, dowiedzieli się z radia na pokładzie, że poszukiwania zostały odwołane.

Dramatyczna decyzja pozwoliła im przeżyć

Paez przypomniał, że 16 ocalałych stanęło wówczas przed makabrycznym wyborem, gdy Roberto Canessa, student medycyny, zaproponował, by jedli ciała zmarłych, aby przeżyć. - Pomysł spożywania ludzkiego mięsa był odrażający – mówił Paez. - Ale przyzwyczailiśmy się do tego - dodał

- W pewnym sensie nasi przyjaciele byli jednymi z pierwszych dawców narządów na świecie — pomogli nam utrzymać się przy życiu - stwierdził. Paez dodał, że dla ocalałych nie było wtedy innej opcji. Podjęta przez nich decyzja była ponura, bo ciała należały do ​​ich kolegów z drużyny i przyjaciół.

– Musiałem później udać się do ich rodzin, by się wytłumaczyć - mówił Canessa, który używał szkła do krojenia ciał. Obiecaliśmy sobie nawzajem, że jeśli jedno z nas umrze, pozostali będą musieli zjeść jego ciało – dodał.

Po prawie dwóch miesiącach Canessa i Fernando Parrado wyruszyli szukać pomocy. Kiedy natknęli się na rzekę, zauważyli po drugiej stronie Sergio Catalána, chilijskiego pasterza, który ściągnął pomoc. Byli uratowani.

mm

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl