Po sobotnim artykule "Głosu Wielkopolskiego" o dziewięcioletnim Ksawerym, który podczas piłkarskiego treningu prawdopodobnie zmarł na zawał, do redakcji zgłaszają się rodzice młodych sportowców. Zaniepokojeni zwracają uwagę na sposób przeprowadzania badań dzieci w poradniach sportowych. Matki i ojcowie twierdzą, że te badania nie są rzetelne. I przez to właśnie dochodzi do tragedii takiej jak ta, która wydarzyła się na boisku UKS "Jedynka" w Luboniu.
Czytaj też: 9-latek zmarł na boisku. Prawdopodobnie to był zawał
- To w końcu musiało się tak skończyć - mówi pani Magdalena, mama siedmiolatka i ośmiolatka. Jej zdaniem nikt nie przykłada się do badań młodych sportowców. Przyznaje, że wizyty dzieci u specjalistów pozostawiają wiele do życzenia. - Przyszli sportowcy są "przepędzani" z gabinetu do gabinetu stadem. Wchodzą po kilka osób, zaledwie na kilka minut. Nie jest możliwe, żeby w tak krótkim czasie odpowiednio zbadać dzieci - skarży się pani Magdalena.
Te zarzuty odpiera Grzegorz Biegański, specjalista pediatrii i medycyny sportowej z Wielkopolskiej Przychodni Sportowo-Lekarskiej przy ulicy Reymonta w Poznaniu, gdzie dziewięcioletni piłkarz miał wykonywane badania. Podkreśla, że badania zawsze są szczegółowe i dodaje: - Dotychczasowe były wystarczające i zabezpieczyły zdrowie tysięcy przebadanych dzieci - mówi Grzegorz Biegański. Zdaniem lekarza także w przypadku Ksawerego nic nie wskazywało na to, że stanie się coś złego. Ostatnie badanie chłopiec przechodził w kwietniu tego roku roku. Wcześniej we wrześniu 2013 roku.
- W jego wynikach nie było nic niepokojącego. Przeszedł między innymi: ekg, badania laboratoryjne, antropometryczne, laryngologiczne, stomatologiczne, okulistyczne i ortopedyczne - wylicza Grzegorz Biegański. - Potem wyniki tych badań były przedmiotem analizy lekarza specjalisty medycyny sportowej.
- Lekarz sportowy, który poświęca trzy minuty kilku dzieciom. Każe im wykonać przysiady. Popatrzy na nie zza biurka i wypisze dokument - dopowiada pani Magdalena. Kobieta potwierdza, że dzieci odwiedzają wielu specjalistów, jednak zauważa: - W ciągu godziny do jednego z gabinetów weszło ponad 40 osób - mówi i dodaje, że nie wierzy w to, że podczas kilkuminutowych badań można wykluczyć jakąkolwiek wadę, która zagrażałaby zdrowiu lub życiu.
Czytaj też: 9-latek zmarł na boisku. Prawdopodobnie to był zawał
Z panią Magdaleną zgadza się pan Jerzy. On też ma zastrzeżenia do jakości badań w przychodni przy ulicy Reymonta. Przy okazji zwraca uwagę na szybkie tempo pracy lekarzy. - Badania są pobieżne, a dzieci biegają między pokojami - mówi wprost. - Jestem pewien, że gdyby badania były bardziej szczegółowe, można byłoby wykluczyć więcej wad zdrowotnych - dodaje.
Grzegorz Biegański ripostuje: - Kiedy dowiedziałem się, że Ksawery zmarł, natychmiast przeanalizowałem jego dokumentację medyczną. I ponownie - jak inni lekarze, którzy badali chłopca - nie dostrzegłem żadnych sygnałów, które wskazywałyby, że coś niedobrego może dziać się w młodym organizmie. Pierwsza rzecz, na którą spojrzałem to badanie kardiologiczne i wyniki badań laboratoryjnych. Nie stwierdziłem żadnych odchyleń od stanu prawidłowego - mówi Grzegorz Biegański i dodaje: - Wszystkie parametry życiowe miał w normie.
Według pana Jurka także tutaj nie wszystko jest w porządku: - Badania serca nie są przeprowadzane podczas wysiłku - zauważa. - To zwykłe EKG.
Pani Magdalena wydawanie zaświadczeń w poradni sportowej nazywa "masowym wydawaniem papierów".
Grzegorz Biegański przyznaje, że w najbliższym czasie chce wspólnie z lekarzami sportowymi porozmawiać na temat badań przeprowadzanych w centrum, gdzie pracuje.
Czytaj też: 9-latek zmarł na boisku. Prawdopodobnie to był zawał
- Sprawdzimy, czy można udoskonalić działania, które wykluczyłyby w przyszłości podobne tragedie - mówi lekarz. Na pytanie, co mogło być przyczyną śmierci Ksawerego, odpowiada: - Na to pytanie mogłaby odpowiedzieć sekcja zwłok chłopca, ale o jej wykonaniu decyduje rodzina.
Nie zarządziła jej prokuratura, bo - jak mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus - nie było ku temu przesłanek. Nie zgodzili się na nią także rodzice Ksawerego, którego wczoraj pochowano na lubońskim cmentarzu.