Przed sobotnią walką z Charlesem Martinem (25-2-1, 23 KO) wielu kibiców podchodziło jeszcze do umiejętności Adama Kownackiego (18-0, 14 KO) z przymrużeniem oka. Jedynym cennym skalpem w karierze 29-latka był powracający po długiej przerwie i ciężkim nokaucie z rąk mistrza świata WBC Deontaya Wildera Artur Szpilka (12-3, 15 KO).
Kownackiego po aparycji trudno też posądzić o to, że w ringu budzi grozę. Raczej sympatię, bo trudno go nie lubić. W piątek na wagę wniósł prawie 120 kg przy 187 cm wzrostu. „Sześciopak” na brzuchu szczelnie okrył warstwą tłuszczu, a według niektórych wygląda na przerośnięte dziecko. Stąd zresztą pseudonim „Babyface”. Pozory jednak mylą, o czym przekonał się górujący nad Polakiem warunkami fizycznymi i muskulaturą Martin. Kownacki pewnie pokonał byłego mistrza świata IBF na punkty. Zagrożony był tylko w ostatniej rundzie, ale pokazał charakter, przetrwał trudne chwile i sam o mało nie znokautował Amerykanina.
- Myślę, że potrzebuję jeszcze jednej czy dwóch walk zanim zaatakuję tytuł mistrza świata. Mam za sobą świetny team. Zrobię to, co oni zadecydują - przekonywał na gorąco przed kamerami stacji Showtime Kownacki.
„Babyface” głęboko wierzy w to, że zostanie pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Czyli zrobi to, co nie udało się jego idolowi Andrzejowi Gołocie. W żadnym z czterech podejść. - Zacząłem boksować dzięki Gołocie. Każda jego walka była w domu jak święto. Oglądaliśmy je całą rodziną - wspominał Kownacki, którego rodzice wylosowali „zieloną kartę” i przeprowadzili się z Łomży do Nowego Jorku, gdy miał siedem lat.
Z Gołotą łączą go pochodzenie i ogromna sympatia amerykańskiej Polonii. Z wieloma mistrzami, m.in. Mike’iem Tysonem, Riddickiem Bowe, Michaelem Moorerem i Shannonem Briggsm - młodość spędzona na Brooklynie (konkretnie w polskiej dzielnicy Greenpoint). Czy uda mu się zdobyć upragniony tytuł?
Na razie musi zaczekać na swoją szansę. Deontay Wilder (40-0, 39 KO) jesienią ma bronić pasa WBC w walce z powracającym byłym mistrzem Tysonem Furym (27-0, 19 KO). Z kolei angielski czempion WBA, WBO, IBF i IBO Anthony Joshua (21-0, 20 KO) we wrześniu będzie bił się z Aleksandrem Powietkinem (34-1, 24 KO). Jeśli obaj zachowają tytuły, a ich obozy nie dojdą do porozumienia w sprawie pojedynku wyłaniającego niekwestionowanego mistrza, szansę może dostać Polak. W rankingu WBC jest już 10., w IBO - 12. Jedna czy dwie wygrane z wartościowymi rywalami pozwolą mu wspiąć się jeszcze wyżej. A wtedy wszystko może się zdarzyć.
- Chcę zostać mistrzem. A przy tym kontynuować piękne bokserskie tradycje Brooklynu. Z każdą walką jestem coraz lepszy. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że muszę cierpliwie czekać na to, co stanie się w pojedynkach Joshuy z Powietkinem i Wildera z Furym. W międzyczasie skupię się na treningach i wygrywaniu kolejnych walk. Kiedy nadejdzie pora, będę gotowy. Mam swoją misję do wypełnienia. Będę pierwszym polskim, polsko-amerykańskim, mistrzem świata wagi ciężkiej. Zrobię wszystko, by się udało - zapowiada "Babyface" na łamach premierboxingchampions.com.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Mamed Chalidow: Tęskniłem za walkami. Cieszę się, że wracam na podwórko KSW