Wyrok Sądu Rejonowego w Kluczborku jest kuriozalnym finałem afery dębowej w Wołczynie, a także triumfem zza krat Michała A., właściciela fabryki mebli pod Kępnem.
Aresztowano go w grudniu pod zarzutem kierowania grupą przestępczą, która wycinała masowo drzewa i podpalała świadków. Zanim został aresztowany, zdążył złożyć doniesienie na ekologa Adama Ulbrycha za to, że woda z jego stawu w gospodarstwie ekologicznym zalewa mu pole w Komorznie.
Policja podzieliła zarzuty Michała A. i skierowała do sądu wniosek o ukaranie Adama Ulbrycha. Sąd Rejonowy w Kluczborku uznał, że ekolog korzystał z wody w stawie i wykonywał urządzenia wodne bez pozwolenia wodnoprawnego.
Adam Ulbrych wyjaśniał, że staw istnieje od XIX wieku, a mnich (urządzenie wodne) do spiętrzania wody na stawie modernizowano ostatnio w 1968 r., jak poświadcza data na betonowej zaporze.
Zauważył też, że Agencja Nieruchomości Rolnych sprzedała mu staw w 2004 r. bez operatu wodnoprawnego, który już wtedy był obowiązkowy.
Sędzia Edyta Duda uznała jednak, że winę ponosi Adam Ulbrych i wymierzyła mu 300 zł grzywny oraz 130 zł kosztów i opłat sądowych.
Wyrok jest prawomocny, ponieważ ekolog nie złożył odwołania.
- Nie zastraszyli mnie bandyci, którzy grozili mi śmiercią i podpalili dom, za to dobił mnie ten wyrok - mówi przygnębiony Adam Ulbrych. - Zgłaszałem wcześniej, że przy moim stawie koparki uszkodziły groblę, że nielegalnie przekształcane są grunty. Nic nie zrobiono z tą sprawą. Twarde prawo zadziałało tylko wobec mnie.
- Mógłbym wyciąć wszystkie drzewa w moim gospodarstwie ekologicznym, ponieważ jest to teraz dozwolone, za to nielegalny okazał się 200-letni staw, który kupiłem od Skarbu Państwa. Założyłem ten użytek ekologiczny, żeby uczyć młodzież ochrony przyrody - dodaje ekolog z Komorzna. - Zapłacę tę grzywnę, bo wyroki sądów trzeba szanować. Szkoda tylko, że w aferze dębowej sąd był dotychczas bezradny, a w innych sprawach jest tak bardzo skrupulatny.