Śledztwo w sprawie tych wyłudzeń od wielu miesięcy prowadzą Prokuratura Okręgowa w Legnicy i policjanci z wydziału do walki z korupcją dolnośląskiej Komendy Wojewódzkiej. Pierwsze zarzuty - dotyczące wyłudzania dotacji na badania naukowe - śledczy stawiali czwórce pracowników Politechniki w październiku 2013 roku. Jest w nich mowa o kwocie 1,8 mln zł.
Tydzień temu ujawniliśmy, że w sprawie pojawił się nowy wątek. Prokuratura i policja badają, czy doszło do nielegalnego kopiowania prac magisterskich pisanych na Politechnice.
Zaangażowano biegłego. Jest nim dr Marek Wroński, znany z publikacji o plagiatach w "Forum Akademickim". Rzeczniczka legnickiej Prokuratury Okręgowej Lilianna Łukasiewicz potwierdziła, że prokuratura stawia zarzuty w oparciu o opinię dr Wrońskiego. O szczegółach nie mówiła. Mają być znane w przyszłym tygodniu.
CZYTAJ WIĘCEJ PLAGIATY NA POLITECHNICE WROCŁAWSKIEJ
Wiadomo jedynie, że rozszerzono listę zarzutów dotychczasowym podejrzanym i postawiono nowe zarzuty nowym osobom. Według nieoficjalnych informacji profesor J. - główny podejrzany w tym śledztwie - miał uczestniczyć w nielegalnym skopiowaniu fragmentów trzech prac magisterskich. Takie podejrzenia sformułowała prokuratura. Podczas przesłuchania profesor odmówił wyjaśnień do czasu, aż przeczyta opinię doktora Wrońskiego.
PRZECZYTAJ TEŻ: NIK po kontroli w zamku Książ powiadomiła prokuraturę
Po co plagiaty? Ano po to, by uzasadnić wypłacanie pieniędzy osobom, z którym podpisywano umowy-zlecenia na wykonanie prac badawczych. Już w kwietniu 2013 r. opisaliśmy kilka takich podejrzanych umów. Opiewały łącznie na 80 tysięcy złotych. Zawierano je z osobami nieznanymi nauce. Byli to czasem członkowie rodzin, a czasem znajomi pracowników uczelni. Bardzo skomplikowane tematy badawcze zlecano na przykład... katechetce jednej z wrocławskich szkół. Albo urzędniczce, zajmującej się na co dzień nie informatyką, lecz... zamówieniami publicznymi.
W tym kontekście pojawił się w śledztwie wątek plagiatów. Potrzebne były jako "podkładki". Czyli materialny dowód na to, że osoba, z którą zawarto umowę, rzeczywiście wykonała badania.
Przypomnijmy, że oprócz prokuratury sprawę badała też wewnętrzna kontrola Politechniki. Swoją kontrole przeprowadziło także Narodowe Centrum Nauki. To państwowa instytucja przyznająca dotacje.
ZOBACZ: Matka pozwalała pedofilowi, by molestował jej dziecko?