Kombinacje przy strojach Norwegów
To mógł być piękny dzień dla skoczków ze skandynawskiego kraju. Marius Lindvik, mistrz ze skoczni normalnej, wywalczył srebrny medal także na skoczni dużej. Przegrał jedynie z Domenem Prevcem. Zawody odbywały się jednak w cieniu podejrzeń o nieuczciwość gospodarzy mistrzostw świata. Protesty złożyły reprezentacje Austrii, Słowenii i Polski, a potem także Niemiec. Ostatecznie kilkadziesiąt minut po zakończeniu zmagań postanowiono nałożyć dyskwalifikację zarówno na medalistę, jak i piątego Johanna Andre Forfanga.
- Wszystko zaczęło się przed konkursem. Dotarły do nas informacje, że doszło do pewnych czynności przy kombinezonach. Przeprowadziliśmy kontrolę przed zawodami, ale nie byliśmy w stanie wykryć żadnych nieprawidłowości. Skontrolowaliśmy po pierwszej rundzie wszystkie norweskie kombinezony. Podczas tej kontroli ponownie nie zauważyliśmy niczego podejrzanego. Jedyną możliwością było otworzenie kombinezonów. Gdy to zrobiliśmy, zdaliśmy sobie sprawę, że przepisy zostały złamane - powiedział w rozmowie z Kacprem Merkiem (Eurosport) Pertile, cytowany przez portal skijumping.pl
Jeden z najczarniejszych dni
Włoch przyznał, że to jeden z najczarniejszych dni w historii skoków narciarskich. Pytanie brzmi, czy w związku z odkrytymi nadużyciami Norwegowie poniosą poważniejsze konsekwencje, czy też skończy się jedynie na dyskwalifikacjach w konkursie na skoczni dużej.
- Nie jestem w stanie powiedzieć, jakie będą konsekwencje. Musimy najpierw to przeanalizować, następnie zostaną podjęte decyzje - powiedział Pertile.
Dyskwalifikacja Lindvika sprawiła, że na podium skoczył Japończyk Ryoyu Kobayashi (brąz), a Austriak Jan Hoerl przesunął się z trzeciego na drugie miejsce.
