- To były bardzo cenne kilometry. Na metę dojechaliśmy na 16. miejscu, a oczywiście apetyt był na więcej, ale muszę być realistą. Pierwszy start samochodem nowej klasy służył głównie poznaniu się z tą czteronapędową konstrukcją, dostosowaniu do niej techniki jazdy i sprawdzeniu, jak wygląda oficjalna rywalizacja w tej kategorii. Udało mi się wykręcać solidne czasy, tempo było równe i pokazujące potencjał, więc mam satysfakcję z naprawdę ciężko przepracowanych dni. Mechanicy też mieli sprawdzian bojowy, bo już od pierwszego dnia rywalizacji walczyli z uszkodzeniem zawieszenia. Po tym rajdzie dużo lepiej znamy nowy samochód, sam nabrałem pewności siebie, więc wierzę, że w kolejnych imprezach będziemy konsekwentnie wspinać się do góry – tłumaczy Aleks Zawada.
W rajdzie Wysp Kanaryjskich, będącym drugą imprezą cyklu rajdowych Mistrzostw Europy w sezonie 2018, wystartowała rekordowa ilość 28 samochodów klasy R5. Ostatecznie w klasyfikacji generalnej zwyciężył Rosjanin, Aleksiej Łukjaniuk (Ford Fiesta R5). Na drugim miejscu dojechał jego rodak, Nikolay Gryazin (Skoda Fabia R5), a na trzecim Niemiec, Fabian Kreim (Skoda Fabia R5).
- Obsada jest tu naprawdę mocna, czołówka ma imponujące doświadczenie, ale przy tym rywalizacja w tej klasie daje mi niesamowitą frajdę. To auto ma ogromne możliwości, więc teraz musimy intensywnie trenować, zweryfikować wiedzę i obserwacje z Wysp Kanaryjskich i na pewno coraz częściej będziemy mieli się z czego cieszyć – dodaje Aleks.
Aleks Zawada poznaje nowe auto. "Uśmiech nie schodzi mi z twarzy"