- Właśnie spełnia się jedno z moich marzeń. Zmierzę się ze ścisłą europejską czołówką startując topowym samochodem, jakim jest Hyundai i20 R5 w najnowszej specyfikacji. Będzie to mój pierwszy start tego typu autem, dlatego nie do końca wiem, czego mogę się spodziewać, szczególnie przy tak mocnej obsadzie. Z drugiej strony nikt tu nie przyjeżdża, aby być drugim i bez mentalności nastawionej na jak najlepszy wynik ciężko jest cokolwiek osiągnąć. Na pewno będzie więc ciekawie. Szczególnie, że w rajdzie wystartuje aż 28 aut tej klasy - podkreślił Aleks Zawada, którego kilka dni wcześniej odwiedziliśmy podczas pierwszych testów na torze w Słomczynie.
- Praktycznie uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Nowe auto jest bardzo precyzyjne i łatwe w prowadzeniu. Obawiałem się trochę przejścia z R2 na R5, ale niepotrzebnie. Hyundai i20 R5 też się mnie słucha. Choć oczywiście to dopiero pierwsze okrążenia i jeszcze po asfalcie. Muszę dobrze wyczuć auto, co zrobię podczas zamkniętych testów - opowiadał przed jazdami w Karkonoszach. Kolejne miał w tym tygodniu, bezpośrednio przed rajdem Wysp Kanaryjskich.
W poprzednim sezonie Zawada też brał udział w FIA ERC, tyle że do lat 27 i Oplem Adamem. W klasyfikacji generalnej zajął czwarte miejsce.
- Żona była zazdrosna o Opla, zobaczymy, jak będzie z Hyundaiem, bo chciałbym w nim spędzać jak najwięcej czasu. Oczywiście z żoną i synem też! Jak jest możliwość, to jeżdżą ze mną na rajdy. Choć nie było szansy na to, by były ze mną na Kanarach - żałował Zawada.
Będzie to druga runda rajdowych mistrzostw Europy w sezonie 2018. Rozgrywany jest na wyjątkowo krętych, przyczepnych i szorstkich asfaltowych drogach, częściowo składających się z lawy wulkanicznej. Spore zmiany wysokości oraz jazda tuż przy przepaściach sprawia, że jest to jeden z najbardziej widowiskowych rajdów cyklu.
- Uwielbiam ten rajd. Jest bardzo trudny, kręty i rytmiczny, wymaga ogromnej precyzji i nie wybacza błędów. Do tego dochodzą spore różnice wysokości, podjazdy i zjazdy, a dzięki wyjątkowej przyczepności tutejszej nawierzchni nawet ostre zakręty można pokonać bardzo szybko. Także wszystko to robi wrażenie. Charakterystyczną cechą rajdu jest asfalt. Przez pierwsze kilometry jest super, bardzo przyczepny, jakbyś jechał po torach. Tyle że jest też szorstki, a dodatkowo przez upał opony szybko się na nim przegrzewają. Po kolejnych kilometrach sunie się więc jak po lodzie - opowiadał 26-letni Zawada, którego kierowcą jest Grzegorz Dachowski.
Rajd Wysp Kanaryjskich rozgrywany w ramach mistrzostw Starego Kontynentu rozpocznie się 3 maja, a zakończy 5.
Mistrzostwa składają się z ośmiu rund. W pierwszej, w Rajdzie Azorów, Zawada z Dachowskim nie jechali, bo jeszcze nie mieli auta. Natomiast kolejna runda, Rajd Akropolu, odbędzie się na początku czerwca. Kolejne do rajdy na Cyprze, we Włoszech, w Czechach, w Polsce i na Łotwie. Co sezon jest to wyzwanie nie tylko sportowe, ale też logistyczne.
- Auto musi wyjechać nawet dwa tygodnie przed danym rajdem - rozpoczął wyjaśnianie kierowca MSZ Racing. - Jeśli mówimy o Azorach czy Wyspach Kanaryjskich, wtedy płynie promem. Na szczęście w pozostałe miejsca można dojechać samochodem. Jednak w każdym razie procedura jest taka sama. Z samochodem jadzie lub płynie jeden albo dwóch mechaników. Auto na miejscu jest tydzień przed rajem, podobnie jak ja z resztą ekipy. Robimy testy i zapoznanie z trasą. Zwykle od czwartku do niedzieli trwa rajd. Później znów ponad tydzień to wszystko wraca, o ile kalendarz nie jest za bardzo napięty. Zdarza się, że cała karawana z jednego rajdu rusza od razu na kolejny. Czas jest więc istotny. Auto cały czas jest w ruchu. Tak naprawdę, żeby nim trenować, musiałbym mieć drugie identyczne.