Andrzej Rosiewicz i Krystyna Prońko ponownie na festiwalu w Opolu. Legendy wspominają poprzednie edycje imprezy

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
Andrzej Rosiewicz i Asocjacja Hagaw podczas festiwalu w Opolu w 1974 roku. W niebieskiej bluzie Włodzimierz Halik.
Andrzej Rosiewicz i Asocjacja Hagaw podczas festiwalu w Opolu w 1974 roku. W niebieskiej bluzie Włodzimierz Halik. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Zapłakana Doda na swoim Instastories na kilka dni przed rozpoczęciem sześćdziesiątego festiwalu Krajowej Piosenki Polskiej w Opolu to kolejna cegiełka w historii jednego z najbardziej rozpoznawalnych świąt polskiej muzyki. Skandaliczne zachowanie reżysera, za które przeprosiła zarówno Telewizja Polska, jak i sam zainteresowany, którego sposób pracy był przyczyną przykrej sytuacji, to niejedyna sytuacja, która zapisze się w historii tego wielkiego święta polskiej estrady.

Spis treści

Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu świętuje w tym roku sześćdziesięciolecie. Pierwsza edycja festiwalu, która odbyła się w 1963 roku, stała pod znakiem zapytania ze względu na nieukończenie budowy amfiteatru, który miał pomieścić publiczność. Dzięki burmistrzowi miasta, Karolowi Musiołowi, udało się ukończyć budowę na tyle, by festiwal się odbył.

Nie obyło się bez jego osobistego zaangażowania – przed pierwszą edycją festiwalu osobiście stawiał się na miejscu budowy już o 5:00 rano, by nadzorować przebieg prac. Budowę sceny kończono jeszcze na dzień przed rozpoczęciem wielkiej fety. Kolejne lata potwierdziły jednak renomę Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej jako wielkiego wydarzenia kulturalnego, przyciągającego gwiazdy i odkrywającego wschodzące talenty.

Historia festiwalu w Opolu. O czym plotkowała cała Polska?

Niektóre z anegdot festiwalowych przetrwały do dzisiaj. Obfitował w nie rok 1985. To wtedy na scenę w konkursie debiutów, gdzie do wygrania był kontrakt z wytwórnią płytową Tonpress, z zespołem T. Love wyszedł Muniek Staszczyk. Muzycy byli w stanie wskazującym na spożycie alkoholu.

Zespół nie tylko przedłużył swój występ zdecydowanie ponad zaplanowany czas, ale i wywołał skandal: okazało się bowiem, że lider formacji ma na sobie koszulkę z napisem „T. Love to ch***”, nadrukowanym na plecach. Rockman zaprezentował ją publice, odwracając się na scenie. Chociaż zespołowi prorokowano po tym wybryku rychły koniec kariery, awantura która wybuchła po występie nie zdołała przekreślić szans młodych muzyków na sukces.

W tym samym roku Maryla Rodowicz zdecydowała się postawić cenzurze. Nadgorliwi urzędnicy dopatrzyli się w piosence „Niech żyje bal”, którą zamierzała zaśpiewać artystka, treści niepożądanych. Rodowicz dostała więc zakaz jej wykonania. Artystka zbuntowała się jednak i postawiła ultimatum: albo zaśpiewa wybrany przez siebie utwór, albo w ogóle nie wystąpi na festiwalu. Cenzorzy ugięli się pod żądaniem diwy - Rodowicz postawiła na swoim i zaśpiewała o „balu nad bale”.

W tym samym roku ogromne poruszenie wywołała zaśpiewana przez Hannę Banaszak piosenka „Ja dla pana czasu nie mam”. O tym wykonaniu plotkowała cała Polska, a to za sprawą pogłosek, które krążyły od jakiegoś czasu. Mianowicie wokalistce przypisywano płomienny romans z ówczesnym premierem, Mieczysławem Rakowskim. Zwieńczeniem tej wielkiej miłości miał być nawet potajemny ślub pary w Moskwie.

Przypadkowa obecność premiera na widowni podczas koncertu Hanny Banaszak tylko podsyciła niezdrowe zainteresowanie życiem prywatnym szefa rządu oraz wokalistki. Wszyscy byli przekonani, że wybór akurat tej piosenki nie jest przypadkowy i oto są świadkami wymownej sceny pomiędzy kochankami. Plotki te nie miały jednak nic wspólnego z prawdą. Hanna Banaszak rzeczywiście związana była z niejakim Rakowskim. Z tym, że jej wybranek miał na imię Paweł i początkowo był jej kierowcą.

Krystyna Prońko i piosenki rewolucyjne

W 1981 roku jedną z artystek, które wzięły udział w festiwalu w Opolu, była obdarzona niesamowitym głosem Krystyna Prońko. W mrocznej, niezwykle efektownej scenografii zaśpiewała „Psalm stojących w kolejce”.

- Scenograf, który przygotowywał wówczas scenografię festiwalu, w 1981 roku, to był chyba Marek Grabowski… Gdzie on znalazł to drzewo, które było kompletnie suche – nie wiem. Ale ta jego scenografia to była bardzo efektowna rzecz. Naprawdę przepiękna – wspomina artystka.

Było dużym zaskoczeniem, że na wykonanie utworu zgodziła się cenzura – szczególnie, że Polska Rzeczpospolita Ludowa targana była protestami społecznymi, które w grudniu tego samego roku doprowadziły do wprowadzenia przez władze stanu wojennego.

- Ktoś mi potem, po wielu latach powiedział, że śpiewam piosenki rewolucyjne

– mówi portalowi i.pl Krystyna Prońko. Jak dodaje, atmosfera festiwalu w 1981 roku w ogóle nie pozwalała przewidywać, jak dramatyczne wydarzenia rozegrają się w Polsce już za kilka miesięcy.

- Nie pamiętam, jaki wtedy był odbiór tej piosenki. Czas minął, a później ten utwór miał parę innych moich wykonań, które pamiętam o wiele lepiej. W ogóle słabo pamiętam tamten festiwal. To, co mi zostało po nim w głowie, to wspomnienie bardzo radosnej atmosfery. Podczas festiwalu śpiewałam również „Małe tęsknoty”. „Psalm stojących w kolejce” dostał wtedy chyba Nagrodę Dziennikarzy

– wspomina artystka.

Rok później, w 1982 roku, festiwal się nie odbył z powodu stanu wojennego. To jedyne lato w sześćdziesięcioletniej historii tego wielkiego muzycznego święta, kiedy artyści estradowi nie mieli szans zaśpiewać dla publiczności zgromadzonej w opolskim amfiteatrze.

Twórczy kocioł i słynne osobistości na opolskim festiwalu

Festiwal w Opolu przyciągał śmietankę intelektualno–artystyczną z całej Polski.

- Po tylu latach szczegółów tych wszystkich imprez i bankietów już się nie pamięta, natomiast pamięta się niektóre fakty. Kiedy w 1976 roku dostałem nagrodę Estradowa Osobowość Roku – to wykonałem piosenkę o Zenku odśnieżaczu. [cyt]Zakładałem berecik z antenką, jakąś kamizelę, a w rękach trzymałem miotłę. I śpiewałem: „Rusz się, Zenek, śnieg na dworze. Mówię: wstań, bo będzie gorzej! Zenek! Wstań, bo ci przyłożę!”. To była taka śmieszna piosenka. Wtedy przewodniczącym jury w Opolu był Stanisław Dygat, słynny pisarz [mąż Kaliny Jędrusik – przyp. red.]. W jury panowały różne zdania co do tego, kto powinien dostać tę nagrodę Estradowa Osobowość Roku. Zza kulis dowiedziałem się, że najbardziej naciskał na przyznanie mi tej nagrody przewodniczący jury, Staszek Dygat

– wspomina Andrzej Rosiewicz, wielokrotnie nagradzany w Opolu za swoje występy. [/cyt]

Artysta wyjątkowo ciepło wspominał jeszcze jednego przewodniczącego opolskiego jury – jazzmana Andrzeja Trzaskowskiego. W 1980 roku podczas festiwalu w Opolu, Andrzej Rosiewicz, znany z takich przebojów, jak „Najwięcej witaminy”, „Chłopcy radarowcy” czy „Czterdzieści lat minęło…” otrzymał nagrodę w konkursie Premier.

- Wtedy przewodniczącym jury był Andrzej Trzaskowski. Był wspaniałym jazzmanem, pianistą i dyrektorem Orkiestry Radiowej. Potem poznałem go bliżej.

Oprócz niesamowitych wartości muzycznych, które sobą reprezentował, to był bardzo dostojny, godny, niemalże książęcy w obyciu człowiek. To się wyrażało w tym, jak się poruszał, jak rozmawiał, w jaki sposób traktował swojego rozmówcę. Płakałem na jego pogrzebie. Dowiedziałem się wtedy, że ród Trzaskowskich ma 600 lat. Pomyślałem wtedy: „Ile pokoleń musiał odkładać geny, żeby urodził się tak wspaniały Andrzej Trzaskowski?" - wspomina artysta i dodaje:
- Ludzi wielkich poznajemy po prostym języku między innymi. Wie pani, jak on mi pogratulował? „Jak ładnie te słowa pasują do tej melodii!”.

Andrzej Rosiewicz z czułością wspomina jeszcze jedną sytuację z Opola:

[cyt]- 20 lat temu po raz pierwszy na festiwalu w Opolu spotkałem Ewę Demarczyk. Stała w hotelu przy recepcji. Myśmy słyszeli o sobie, znaliśmy się przelotnie – nie za dobrze, ale ze dwa razy już się spotkaliśmy. Nie znając jej jeszcze w Warszawie, chodziłem na jej koncerty. Wtedy patrzę – Ewa stoi w recepcji. Mówię: „Chodź Ewa, idziemy do restauracji!”. Ona wzięła mnie pod rękę, idziemy! Wszyscy obserwowali nas z zainteresowaniem:„Patrzcie, Andrzej Rosiewicz idzie pod rękę z Ewą Demarczyk!”. A myśmy podeszli do dużego stolika w restauracji, gdzie siedzieli nasi znajomi, jacyś menadżerowie, wykonawcy - między innymi Maryla Rodowicz. Usiedliśmy tam wszyscy razem. A ja rzucam tak: „Słuchajcie, trzeba by wreszcie ustalić, kto jest największy na tej polskiej estradzie! Według mnie jest tak: Ewa Demarczyk, potem ja, potem długo nic, potem Maryla Rodowicz i reszta”. A Maryla na to: „Nie zgłaszam sprzeciwu”. Tak ładnie się zachowała! Ale ktoś rzucił: „Proszę pana, a Czesław Niemen?”. Ano tak, jeszcze Czesław Niemen! No to mówię tak: „W takim razie najpierw jest Ewa Demarczyk, potem Czesław Niemen i ja - łeb w łeb - długo, długo nic, Maryla Rodowicz i reszta”

– śmieje się autor kultowej piosenki z „Czterdziestolatka”.

Teraz całej tej festiwalowej otoczki już nie ma – tych imprez, tych bankietów tych spotkań oczekiwanych i czasem niechcianych… Dziś, jeśli chodzi o samych uczestników festiwalu, to zrobił się on bardziej zatomizowany. Przyjeżdżamy na jeden dzień i odjeżdżamy, a w PRL-u było to wszystko inaczej zorganizowane. Inne były w ogóle warunki organizacyjne! Było przecież zdecydowanie mniej hoteli. Właściwie cały hotel – dzisiaj to jest Mercure – był zarezerwowany wyłącznie dla gości festiwalowych. Tam się odbywały po koncertach bardzo przyjemne spotkania: grano, śpiewano, pito, jedzono do białego rana… Taki artystyczny kocioł się robił. Trwało to, dopóki festiwal nie zmienił swojej formy na festiwal typu disco polo czy później - na festiwal telewizyjny

– wspomina Krystyna Prońko.

Gdy reżysera ponosi fantazja...

Festiwal w Opolu nierzadko był przestrzenią, gdzie reżyserów ponosiła fantazja. Jedną z osobistości, której powierzono reżyserię kilku edycji, była Olga Lipińska. To ona odkryła Andrzeja Rosiewicza:

- W 1973, kiedyśmy z Asocjacją Hagaw zagrali w Opolu tę nagrodzoną „Sambę wannę blues”, to w tym samym roku mieliśmy występ w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu. Tam wtedy przyszła Olga Lipińska, która reżyserowała Opole. Była bardzo ważną postacią. Zobaczyła zespół grający happy. Szczupły chłopak, z odstającymi uszami, być może z dużą muchą, śpiewający stylowo, i jakoś tak… No, zobaczyła zespół rozrywkowy, wesoły, po prostu happy jazz - i bardzo jej się to spodobało. Zaprosiła nas wtedy na dużą scenę do Opola. To był nasz pierwszy udział w festiwalu, kiedy mogliśmy zagrać na dużej scenie. Tam zaśpiewałem piosenkę – pierwszą, którą napisałem dla Asocjacji Hagaw i dla siebie – „Samba wanna blues” – wspomina artysta.

Swój pierwszy samodzielny występ w Opolu zapamiętała również Krystyna Prońko.

- Mój pierwszy występ na festiwalu miał miejsce, gdy śpiewałam w chórkach Czesława Niemena i ze Skaldami, ale kiedy już próbowałam się usamodzielnić, startowałam w konkursie Interpretacje. Do występu wytypowała mnie Estrada Poznańska. Wygrałam wcześniej Giełdę Piosenki , której finał odbywał się w „Kawiarence pod Gwiazdami” w hotelu Bristol, dlatego znalazłam się w tym konkursie w Opolu – mówi artystka.

Z jej pierwszym samodzielnym występem związane jest jeszcze jedno wspomnienie. Artystka przeżyła wówczas chwile grozy:

- Podczas koncertu finałowego reżyser wymyślił, że wszyscy wykonawcy wyjdą na takie podwyższenie, które znajdowało się z tyłu sceny. Można się było dostać na nie wyłącznie po drabinie. Fantazja reżysera nie brała jednak pod uwagę takich ograniczeń. Nie pamiętam, kto wtedy reżyserował to wydarzenie. Z resztą artystów zaczęliśmy wspinać się po tej drabinie – jeden za drugim. Wszyscy się pochylali przed wyjściem na podest, bo tam jeszcze była taka ścianka i trzeba było się schylić. Jestem niskiego wzrostu, myślałam, że ścianka już znalazła się za mną, kiedy zdecydowałam się wyprostować. Niestety, ona była dokładnie na wysokości mojej głowy. Na chwilę straciłam… Hmmm… Wątek. Poleciałam w dół – na ludzi, którzy szli za mną. Dzięki Bogu mnie złapali, bo spadłabym z wysokości kilku metrów. Podczas koncertu finałowego, kiedy przyszło do ukłonów, widać było czerwoną plamę na środku mojej głowy. Później ludzie mówili: „Prońko rozbiła festiwal”, bo rozbiłam sobie głowę. Nic poważnego mi się jednak nie stało, chociaż była to chwila grozy

– wspomina piosenkarka.

Opole 2023: uchylamy rąbka tajemnicy

Andrzej Rosiewicz zdradza, że będzie jednym z artystów, którzy swoim występem uświetnią tegoroczny festiwal. Miał nawet na to pomysł:

- Lubię pewne nowości i żarty. Reżyserowie nie bardzo chcą w to wchodzić, bo mają jakieś obawy. A gdy byłem na próbie, to okazało się, że układy taneczne robi Kubańczyk Augustin Egurrola. To on robi ten cały balet. I ja mu powiedziałem, że tak się pożegnam: „Andrzej Rosiewicz i kubański balet Augustina Egurroli. Zaśpiewajmy coś Augustinowi. Egurrola, czy ci nie żal? Opolu, wracaj do hal!”. A reżyser mówi: „Nie, nie, nie, nie śpiewamy tego!”. A to jest przecież śmieszne! Potem się dowiedziałem przy okazji, jak jest „góral” po kubańsku. Egurrola, proszę pani!

- opowiada ze śmiechem artysta.

- Kiedy byłem teraz na próbie w Opolu, na widowni siedział Tadeusz Woźniak. Zobaczyłem go - to jest prawdziwy artysta – on, Marek Grechuta… Prawdziwi artyści! Zobaczyłem go i mówię do mikrofonu tak: „Tadziu, jak cię widzę tutaj na widowni, to jestem spokojny o poziom tego festiwalu, że to będzie prawdziwa sztuka estradowa” – cieszy się ze spotkania Andrzej Rosiewicz zdradzając, czyjego udziału możemy jeszcze spodziewać się podczas sześćdziesiątej edycji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu.

Swój udział w tegorocznej edycji festiwalu potwierdza również Krystyna Prońko. Nie chce jednak zdradzić, jaki utwór zaśpiewa.

- Jest to koncert z okazji sześćdziesięciolecia festiwalu, więc na pewno zaśpiewam którąś z piosenek, którą śpiewałam w Opolu. Na pewno nie będzie to „Psalm stojących w kolejce” ani nie „Jesteś lekiem na całe zło”

– zapowiada tajemniczo artystka, uchylając tym samym rąbka tajemnicy.

O tym, co w tym roku przygotowali dla publiczności organizatorzy festiwalu, przekonamy się już wieczorem. Święto polskiej piosenki będzie trwać trzy dni. O 20:15 rozpocznie się wielka gala, otwierająca tegoroczny festiwal w Opolu. Imprezę transmitować będzie Telewizja Polska.

od 16 lat

lena

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
O ileż byłoby przyjemniej widzom pod zadaszeniem i piosenkarzom, którym nie zaciągały by strugi deszczu na scenę
P
Podaj imię
60 lat temu też występowali a bilety rozdawano bezpłatnie członkom PZPR,historia się powtarza.
Wróć na i.pl Portal i.pl