SPIS TREŚCI
Były dowódca 155. Brygady Zmechanizowanej płk Dmytro Rumszyn trafił do aresztu na dwa miesiące. Sąd wyznaczył kaucję w wysokości 90 mln hrywien. Zarzuty? Oficer nie reagował na naruszenia dyscypliny w swojej jednostce i nie informował funkcjonariuszy organów ścigania o masowych dezercjach żołnierzy. Według śledztwa, w 2024 r. nie przesłał ani jednej wiadomości do organów śledczych, ignorując raporty i ustne oświadczenia. Niewystarczająca liczba personelu zmniejszyła zdolność bojową jednostki, podważyła jej autorytet i stworzyła nowe zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego – twierdzą śledczy. Dowódcy brygady grozi do dziesięciu lat więzienia.
Brygada zombie
Jednostka powstała w zeszłym roku, miała składać się z 4500-5800 żołnierzy, a Francja miała wyszkolić około połowę z nich i zapewnić im sprzęt. Na poligonie, gdzie ich szkolono, pojawił się sam Emmanuel Macron. 155. Brygada zaczęła być formowana w marcu 2024 roku. W październiku na szkolenie do Francji wysłano 1 924 żołnierzy, z których tylko 51 miało więcej niż rok doświadczenia w służbie wojskowej, a 459 - mniej niż rok. Większość - 1414 - to żołnierze, którzy dopiero co zostali wcieleni do wojska i walczyli od dwóch miesięcy.
Od pewnego czasu dziennikarze zaczęli informować o masowych dezercjach z jednostki dowodzonej przez płk. Rumszyna. Według Jurija Butusowa, 1700 żołnierzy 155. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej im. Anny Kijowskiej samowolnie porzuciło służbę, zanim „brygada oddała pierwszy strzał”. 50 osób miało zdezerterować już podczas szkolenia we Francji. Kiedy ostatecznie zostali wysłani do Pokrowska, państwo nie wyposażyło ich w drony. Ich dowódca został zwolniony kilka dni po wysłaniu na linię frontu. Według Butusowa, od samego początku dowództwo odpowiedzialne za budowę 155. Brygady, nie miało do tego „ani kadry dowódczej, ani żołnierzy, ani broni, ani środków”. Historia tej jednostki odbiła się szerokim echem na Ukrainie, a niektórzy politycy zaczęli używać terminu „brygada zombie”.
Katastrofa charkowska
Płk Rumszyn to nie jedyny wysoki rangą oficer, którego zatrzymały ostatnio organy ścigania. Były dowódca Charkowskiej Operacyjnej Grupy Taktycznej gen. Jurij Gałuszkin został wczoraj zatrzymany - tuż po zwolnieniu z aresztu śledczego. Zostanie on poinformowany o nowych podejrzeniach. Wcześniej został zwolniony z aresztu tymczasowego po wpłaceniu kaucji w wysokości 5 milionów hrywien.
Państwowa Służba Graniczna uważa, że podczas obrony wsi Łypci w obwodzie charkowskim, Gałuszkin źle ocenił potencjał wroga i sytuację, a swoimi działaniami przyczynił się do nieuprawnionego opuszczenia pola bitwy przez żołnierzy 125. Brygady Obrony Terytorialnej. Śledczy ustalili, że dowódca zignorował dane wywiadowcze, ocenił rosyjską ofensywę jako „mało prawdopodobną” i wydał rozkazy, które nie odzwierciedlały rzeczywistej sytuacji na froncie. W rezultacie prawie 100 ukraińskich żołnierzy zostało rannych, zabitych lub zaginęło podczas pierwszego dnia rosyjskiej ofensywy w maju 2024 r.
Z powodu błędnych ocen dowództwa i wycofania niektórych jednostek 125. Brygady z zajmowanych pozycji, wojska straciły inicjatywę strategiczną. W rezultacie Rosjanie byli w stanie przeniknąć do strefy obrony brygady na odległość do 10 km, co pozwoliło im ponownie ostrzelać Charków z artylerii.
Gałuszkin jest jednym z trzech wysokich rangą wojskowych podejrzanych o zaniedbania w obronie obwodu charkowskiego. 20 stycznia funkcjonariusze organów ścigania zatrzymali również byłego dowódcę 125. Brygady Obrony Terytorialnej, gem. Artura Gorbenkę oraz byłego dowódcę 415. batalionu 23. Brygady Zmechanizowanej, pułkownika Ilję Łapina.

źr. Babel.ua