Jak relacjonuje rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku, Stefan W. został 29 maja 2014 roku skazany na karę łączną 5 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności za cztery rozboje (w tym 3 z użyciem broni). Orzeczenie pierwszej instancji co do wymiaru kary utrzymał zaś Sąd Apelacyjny w Gdańsku wyrokiem z 5 listopada 2014 r.
- Skazany karę odbył w całości od czerwca 2013 do grudnia 2018 roku. Nie został zwolniony wcześniej – relacjonuje sędzia Tomasz Adamski, który poinformował nas również o zmniejszeniu w apelacji wyroku dla wspólnika W. - Został skazany przez sąd na karę roku i 10 miesięcy pozbawienia wolności. Sąd apelacyjny, w wyniku apelacji obrońcy, zmniejszył mu karę do jednego roku – usłyszeliśmy.
Gdańska Służba Więzienna udostępniła informacje dotyczące napastnika, który zaatakował prezydenta Pawła Adamowicza w niedzielę wieczorem (13.01.2019) podczas finału WOŚP:
"Sprawcy napaści na prezydenta P. Adamowicza groziła kara do 12 lat pozbawienia wolności. W 2014 r. decyzją Sądu został skazany na 5 lat i 6 m-cy. Karę zakończył w dniu 8 grudnia 2018 r. Wczoraj, bezpośrednio po zdarzeniu Dyr. Gen. SW zlecił analizę dostępnych SW danych."
Przypominamy tekst "Dziennika Bałtyckiego" na temat tej sprawy, który ukazał się 30 maja 2014 roku:
Więzienie za skoki na gdańskie placówki bankowe. Sąd skazał dwóch oskarżonych mężczyzn
Szykował napady, bo potrzebował pieniędzy na jedzenie, taksówki, kasyno i wycieczkę
Przed gdańskim Sądem Okręgowym w maju 2014 r. zapadły wyroki za serię napadów na gdańskie placówki bankowe. Oskarżeni w sprawie dwaj młodzi mężczyźni - Stefan W. i jego wspólnik - zostali skazani odpowiednio na 5 lat i 6 miesięcy oraz rok i 10 miesięcy więzienia. W przypadku drugiego z nich sędzia Radomir Boguszewski zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary.
- Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie budził żadnych wątpliwości co do tego, że oskarżeni dopuścili się przypisanych im przestępstw - uzasadniał sędzia Boguszewski.
Zwrócił uwagę, że kary wymierzone mężczyznom są z „dolnej granicy”, które przewiduje prawo. Jednak według sędziego Boguszewskiego, spełnią one swoją rolę, w tym wypadku wychowawczą.
Wobec Stefana W. sąd zdecydował się orzec surowszą karę
- Kara ta po pierwsze spełni rolę wychowawczą, ale też nie mogło ujść z pola widzeniu sądu to, czego dopuścił się oskarżony. Z przedmiotem przypominającym broń, w biały dzień, wchodził do placówki banku, w której był kilka osób i grożąc użyciem tej broni, zabierał pieniądze. Była to scena jak z klasycznego filmu gangsterskiego - mówił sędzia.
Stefan W., już po zatrzymaniu, powiedział prokuratorom, że szykował napady, bo... po prostu potrzebował pieniędzy. Na jedzenie, taksówki, a także kasyno. W toku śledztwa na jaw wyszło, że W. instrukcji, jak zorganizować skoki, szukał w sieci. Biegli informatycy sprawdzając zabezpieczony podczas sprawy komputer, którego również miał używać Stefan W., w historii wyszukiwań znaleźli często pojawiające się frazy: napad, walter (to od rodzaju broni), rozbój, bank, policja, kasyno, wiatrówka.
Stefan W., już po zatrzymaniu, powiedział prokuratorom, że szykował napady, bo... po prostu potrzebował pieniędzy. Na jedzenie, taksówki, a także kasyno
Z ustaleń podczas śledztwa wynikało, że Stefan W. 8 maja 2013 roku wszedł do punktu SKOK przy ulicy Bora-Komorowskiego. Wyjął przedmiot, który przypominał broń. Później twierdził - mówili prokuratorzy - że to była śrutówka. Powiedział, że kupił ją w sieci. Na popularnym portalu aukcyjnym. Zapłacił za nią 750 złotych. Stefan W. - jak mówią śledczy - z pierwszego napadu miał niewiele, bo raptem 2,5 tys zł. Z akt sprawy wynikało, że po tej „robocie” ubranie, w którym obrobił placówkę, wyrzucił do śmietników. Śrutówkę natomiast zostawił w lesie.
Podczas drugiego skoku, do którego doszło 15 maja zeszłego roku - jak tłumaczą śledczy - Stefan W. miał przy sobie rewolwer alarmowy na amunicję hukową. Kaliber 6 mm. Z tego napadu wyniósł prawie trzy razy tyle, co za pierwszym razem. Zgarnąć miał 7 tys. zł. Za łup - mówił już po zatrzymaniu - wyjechał na wycieczkę za granicę.
Świadek, kobieta, która pracowała w placówce, zapamiętała, że napastnik nosił ciemne okulary.
Według prokuratury Stefan W. stał też za napadem z 31 maja zeszłego roku. Wtedy też, jak informowała prokuratura, z rewolweru hukowego, który miał przy sobie, wystrzelił w sufit. Śledczy mówią, że wówczas zrabował 4 tysiące złotych. W czwartym rabunku (12 czerwca 2013 r.) Stefanowi W. pomógł inny mężczyzna. Stefan W. chciał, żeby ten zadzwonił po taksówkę i poczekał w niej na niego, aż skończy „akcję”.
- Kompletnie nie miałem pojęcia, że mój bierny udział jest traktowany tak samo jak fizyczny napad. To było lekkomyślne. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem. - stwierdził wspólnik W. już przed sądem.
Ten mężczyzna spełniał wyłącznie tzw. funkcję pomocniczą i tylko w jednym napadzie. - Jednego dnia Stefan zadzwonił, zapytał, czy pomogę mu w napadzie na bank. Z początku nie chciałem, ale jak powiedział, że mam tylko taksówkę po akcji załatwić, to zgodziłem się - stwierdził wspólnik W.
O zatrzymaniu obu mężczyzn policja poinformowała tuż po czerwcowym skoku: - Gdańscy policjanci z komendy miejskiej, przy ścisłej współpracy z funkcjonariuszami z Komendy Wojewódzkiej Policji, zatrzymali na gorącym uczynku sprawców napadu na placówkę bankową. Auto, którym jechała dwójka mężczyzn, zostało zatrzymany przez policjantów w pobliżu Galerii Bałtyckiej.
Atak nożownika na prezydenta Gdańska
Świat wstrząśnięty śmiercią Pawła Adamowicza. Zagraniczne me...
POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL: