Marin Cilić na zwycięstwo z Rafaelem Nadalem czekał od 2009 roku. W poprzednich pięciu spotkaniach zdołał urwać Hiszpanowi tylko jednego seta. Gdy Chorwat przegrał tie-break w trzecim secie, wydawało się, że Nadal będzie pewny zwycięstwa. W ciągu 65 gier przegrał tylko czterokrotnie, gdy prowadził w spotkaniu 2-1 w setach. To był 216 dodatkowy gem wygrany przez Rafę.
Clić się nie poddawał i grał swój tenis. Limit pecha i pomyłek wykorzystał w pierwszym secie. W kolejnych się rozkręcał i usprawniał swój forehand. Mimo że Nadal prowadził 2-1 w setach, jego serwis już wtedy nie działał zbyt dobrze. Ze słynnego wyrzucającego serwisu pozostały już tylko wspomnienia.
Chorwat dyktował warunki spotkania, a Nadal słabł. W czwartym secie, przy stanie 4-1 dla Cilicia, Hiszpan wziął przerwę medyczną, która ostatecznie wiele nie dała. Hiszpan cierpiał, a gra toczyła się do jednej bramki. Tylko w pierwszych dwóch, może trzech setach obaj panowie toczyli równorzędny pojedynek, co chwila wybraniając się z kolejnych breakpointów. Nie brakowało ciekawych zagrań, ale przy siatce górą był Cilić.
Rafael Nadal wyszedł na piątego seta, przegrał podanie Chorwata i zastanawiał się co dalej. Odbijał piłkę przed własnym serwisem i wyglądał na człowieka, który zaraz zejdzie z kortu. Wybronił się z 0-40, obronił kilka breakpointów, ale ostatecznie stracił podanie. Wtedy podjął decyzję o kreczu.
Marin Cilić o finał Australian Open zagra z rewelacyjnym Kylem Edmundem z Wielkiej Brytanii.
Rafael Nadal - Marin Cilić 6:3, 3:6, 7:6 (7-5), 2:6, 0:2*
*Krecz Rafaela Nadala
Autor jest również na Twitterze
Follow https://twitter.com/Skibowy