Pod koniec ubiegłego roku okazało się, że w sierpniu Iga Świątek otrzymała pozytywny wynik testu na doping. Wykryto u niej trimetazydynę, ale raszynianka udowodniła, że substancja dostała się do jej organizmu przypadkowo (wraz z melatoniną, którą przyjmowała na jet lag, czyli zmianę strefy czasowej) i otrzymała tylko miesięczną dyskwalifikację – podzieloną na dwa okresy, w trakcie których grała w WTA Finals w Rijadzie.
Jednak po dyskwalifikacji wyniki Świątek nie są już tak dobre, jak wcześniej.
W tym roku Iga nie zdobyła jeszcze ani jednego tytułu. Po raz pierwszy od 2020 roku kończy marzec bez trofeum.
Iga wygrała 78% swoich meczów w 2025 roku, co jest imponującym wynikiem, ale i tak najniższym od 2021 roku, kiedy to nie zdominowała jeszcze touru.
W tym roku Polka przegrała także swój ulubiony turniej w Dosze, w którym wygrywała już trzy lata z rzędu. Przegrała także w Indian Wells, gdzie wygrała dwukrotnie w ciągu trzech poprzednich lat.

W Miami przegrała ze 140. tenisistką świata Alexandrą Ealą, dla której był to przełomowy turniej na poziomie WTA – dotarła do półfinału, co było jej pierwszym tak wysokim osiągnięciem w głównym turnieju.
Świątek była pod wrażeniem występu Eali po swojej sensacyjnej porażce:
– Fakt, że była leworęczna, mnie nie zaskoczył, ale prawda jest taka, że dała z siebie wszystko. Te powroty robiła dość daleko i nie było łatwo oddać te uderzenia. Poza tym była bardzo zrelaksowana i dała z siebie wszystko. Czuła, że rytm jest dobry, a to jej pomogło. Nie wiedziałam, że będzie grać tak płasko, ale była bardzo agresywna i trzymała się celu przez cały mecz. A wiele z tych strzałów wychodziło znikąd. Ale nadal wyraźnie widziałam, że próbowała przeć do przodu i wywierać na mnie presję. Więc wyszło jej to całkiem nieźle
– przyznała.
O swojej poprawie i obniżeniu poziomu Eali w drugim secie powiedziła:
– Nie, tak naprawdę o niej nie myślałam. Po prostu cieszyłam się, że czuję się trochę lepiej. Ale z drugiej strony, i tak nie mogłam utrzymać jej gry. Więc myślaaem, że jestem z powrotem na nogach i czuję grę trochę lepiej. Ale tak naprawdę o niej nie myślałam.
Porażka z 19-letnią Filipinką była najgorszą w tourze WTA od czasu odpadnięcia w trzeciej rundzie Miami Open 2021 z Aną Konjuh. Zajmująca wówczas 16. miejsce w rankingu Polka przegrała w trzech setach z numer 388 Chorwatką. Świątek przegrała tylko dwa razy z zawodniczkami spoza pierwszej setki rankingu od wygrania swojego pierwszego Wielkiego Szlema French Open 2020.
Niektóre najdotkliwsze porażki w rankingu jej przeciwniczek to przegrana z Eliną Switoliną (WTA 76) w Wimbledonie 2023, Lindą Noskovą (WTA 50) w Austraian Open 2024 i Alize Cornet (WTA 37) w Wimbledonie 2022.
Po odpadnięciu z Ealą w ćwierćfinale „tysięcznika” Świętek w rankingu będzie tracić do liderki Aryny Sabalenki co najmniej 2461 punktów. Choć po Australian Open różnica wynosiła mniej niż 200.
Ale jeśli przyjrzymy się bliżej, to widać, że „susza” zaczęła się nieco wcześniej – po Roland Garros 2024.

W Paryżu zdobyła swój ostatni jak dotąd tytuł – od tego czasu nie zagrała nawet w finale. Jest to najdłuższa przerwa między tytułami od czasu, gdy zdobyła swoje pierwsze trofeum (Roland Garros 2020). I najdłuższa przerwa między finałami od czasu jej dwóch pierwszych finałów (Lugano 2019 i Roland Garros 2020, w których różnica wyniosła ponad rok).
Jednocześnie trudno mówić o kryzysie Świątek. Występuje na najwyższym poziomie, jest bardzo konsekwentna. Ale jasne jest, że stała się bardziej niepewna niż wtedy, gdy dominowała w tourze.
Kilka interesujących faktów z ostatnich 9 miesięcy Świątek:
● Przegrała 11 meczów. W pięciu z nich z tenisistkami należącymi do Top 10, a ośmiu z zawodniczami z Top 20.
● Poniosła najcięższą porażkę w meczu z Ealą. A wcześniej – z numerem 35 Julią Putincewą na Wimbledonie (w najbardziej dla niej niekomfortowych warunkach) i w Dubaju z jej osobistą „zmorą” Jeleną Ostapenko – która w tym czasie była 37. rakietą na świecie i wygrała wszystkie pięć meczów ze Świątek.
● Po Roland Garros 2024 Polka rozegrała 10 turniejów indywidualnych. Przegrała z późniejszą mistrzynią sześć razy i to samo może się zdarzyć w Miami.
● W tym okresie nie było ani jednego turnieju, w którym wygrałaby mniej niż dwa mecze.
● Tylko w pięciu turniejach nie dotarła do półfinału. Są to Wimbledon (trzecia runda), US Open (ćwierćfinał), WTA Finals (nie wyszła z grupy, chociaż wygrała dwa mecze), Dubaj (przegrała w ćwierćfinale z przyszłą mistrzynią Mirrą Andriejewą) i Miami.
● W tym roku wygrała już 21 meczów – więcej niż ktokolwiek inny w trasie. Co więcej, 19 z 21 jej zwycięstw odniosła w dwóch setach.
Dla każdej innej tenisistki (oprócz Sabalenki) byłyby to niezwykłe wyniki.
***
Sama Świątek podała kilka powodów uzasadniających rozczarowujące wyniki. Na przykład ostatnio dużo mówiła o swoim napiętym grafiku:

– Oczywiście, to kwestia kalendarza. Nie będziemy stabilne, jeśli będziemy grać co tydzień przez lata. To już nie jest tak jak kiedyś, kiedy tenisistkii spoza pierwszej dwudziestki byli częściej „niszczone”. Od kilku lat każdy może wygrać te turnieje. Wygląda na to, że harmonogram nie działa. Zmieniamy kontynenty, nawierzchnie, piłki. To nie jest łatwe i nie jestem tym zaskoczona. Zwykle nie jestem aż tak bezpośrednia, ale powiedziaałbym, że problem polegał na tym, że nie miałam zbyt dużego przygotowania z powodu braku czasu. Nie jestem zadowolona z wyniku. Nie zagrałam tak dobrze, jak mogłam
– powiedziała po przegranej z Mirrą Andriejewą w Dubaju.
Powiedziała też, że jej status wywiera na nią pewną presję. Ponownie po porażce z Mirrą – ale już w Indian Wells:
– Nie mogę powiedzieć, że grałam dziś źle – raczej brakowało mi odwagi w kluczowych momentach. Mirra wręcz przeciwnie, grała bardzo swobodnie, bez presji. Widać, że nie ma wielkich oczekiwań i czasami po prostu gra na luzie. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz mogłam się po prostu zrelaksować, swobodnie uderzyć piłkę i podjąć ryzyko. Kiedy próbuję to zrobić teraz, zwłaszcza w ważnych momentach, wydaje mi się to bardziej desperacją niż skalkulowanym ryzykiem. Trudno to wytłumaczyć komuś, kto nie gra w tenisa – to połączenie instynktu, intuicji, czegoś niemal metafizycznego. Ale będę nad tym dalej pracowała, aby w tych intensywnych meczach grać regularniej i znaleźć sposoby na odwrócenie losów meczu na moją korzyść.
Jednocześnie Święta stwierdziła, że tytułowa „susza” jej szczególnie nie przeszkadza:
– Wiem, jak działa tenis. Wygrana w turnieju nie zawsze zależy tylko od ciebie. Musisz po prostu dać z siebie wszystko, a jeśli grasz dobrze i ciężko pracujesz, masz szansę. Oczywiście, że byłoby wspaniale wygrać kilka turniejów, ale nigdy nie jest dobrym pomysłem, aby myśleć o tym z wyprzedzeniem. Musimy się koncentrować na każdym indywidualnym meczu i działać krok po kroku.
***
Teraz zaczyna się ulubiony i najbardziej produktywny okres sezonu dla Igi – korty „na mączce”. W zeszłym roku na kortach ziemnych wygrała w Madrycie, Rzymie i Rolanda Garrosa.

– Dobrze jest uczyć się na porażkach, ale tak, są inne rzeczy przed nami i cieszę się, że teraz będziemy grać na kortach ziemnych. Nie wiem, jak będzie w tym roku, ale na pewno będę ciężko pracować, żeby być gotową na pierwsze turnieje
– zapowiedziała Iga.
Jeśli w tym roku również nie zdobędzie „na mączce” żadnych tytułów, to poważnie będzie można martwić się o mentalność i przyszłość Świątek, za które w znacznej mierze odpowiadają jej psycholog Daria Abramowicz i trener Wim Fissette.
