„Spotkanie” Zoe z meduzą miało miejsce na wyspie Ko Pha Ngan podczas morskiej kąpieli. 23-latka poczuła w pewnej chwili, jakby prąd przeszył jej ciało, gdy macki meduzy dotknęły jej skóry.
Śmiertelna toksyna trafiła do jej organizmu
Według National Geographic, śmiercionośne meduzy mają do 15 macek, z których każda osiąga długość do 25 cm. Każda z nich ma tysiące komórek parzydełkowych, z których każda rozprowadza śmiertelną toksynę.
Jad takiej meduzy jest groźny, ponieważ uwolniona toksyna atakuje układ nerwowy, komórki skóry i serce. Jest to tak bolesne, że ofiary wpadają w szok i toną lub umierają z powodu niewydolności serca, nim dotrą do brzegu. Ocaleni mogą odczuwać ból tygodniami.
Upadła na plaży i zaczęła sinieć
Opowiadając o swej gehennie, Zoe powiedziała : „Wydawało mi się, że zobaczyłam coś, co wyglądało jak kawałki plastiku w wodzie, a w ciągu kilku sekund meduza mnie ukąsiła”.
Nauczycielka jogi wyjaśnia, że czuła się, jakby została pogryziona. Wspomina, że jej ciało „wibrowało”, gdy jad zaczął się rozprzestrzeniać. Według osób, które jej pomogły, upadła na plażę i zaczęła sinieć. Na szczęście w pobliżu była pielęgniarka, która wykonała resuscytację Zoe. Ona sama pamięta tylko płacz, krzyk i poczucie dezorientacji.
Zszokowaną przewieziono do szpitala w Ko Pha Ngan, potem łodzią motorową na wyspę Ko Samua w celu ratowania życia.
Została opatrzona przez specjalistę od toksyn morskich i spędziła ponad miesiąc na rekonwalescencji. Nie mogła chodzić przez dwa tygodnie z powodu ukąszeń, które pozostawiły blizny na jej ciele, które, jak mówi, nosi „jak najlepszą biżuterię”.