- Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Sąd całkowicie pominął jednak okoliczności łagodzące. Oskarżony przyznał się, wyraził skruchę, żal. Nie był dotąd karany. Po wyroku diametralnie zmienił swoje życie, pracuje, podjął leczenie – mówił na poniedziałkowej rozprawie mecenas Rafał Gulko.
Uważa, że kara – pół roku bezwzględnego więzienia – wymierzona w listopadzie ubiegłego roku przed sąd pierwszej instancji jest rażąco surowa. Adwokat Daniela J. wniósł o karę z warunkowym zawieszeniem lub karę ograniczenia wolności, czyli wykonywania nieodpłatnych prac na cele społeczne.
Takiemu wnioskowi sprzeciwiła się mecenas Iwona Rudzka, która w procesie reprezentuje fundację Kotkowo i białostocki oddział Towarzystwa nad Zwierzętami.
Wyrok ws. znęcania się nad kotami z Kotkowa: Pół roku więzienia dla Daniela J. [ZDJĘCIA]
– Oskarżony kreował się na osobę wrażliwą na cierpienie zwierząt. A znęcał się, zadawał cierpienie i ból. Dwa koty umarły, trzeci miał poważne obrażenia – przypomniała adwokat.
Obrońcy zwierząt chcą, by Daniel J. spędził w więzieniu rok. I zapłacił po 2000 złotych nawiązki na rzecz Kotkowa i TOZ-u.
Bicie po brzuchu, po łapkach, po głowie, kopanie. To – zamiast pieszczot i miłości – spotkało koty pod opieką Daniela J. Obrażenia, jakich doznały Hipolit, Marcyś i Misza (temu ostatniemu udało się przeżyć) – są makabryczne. Jeden miał ranę ciętą na grzbiecie, inny zmasakrowany pyszczek, kolejny połamaną nogę.
Jak ustaliła prokuratura, trzy koty trafiły pod opiekę oskarżonego w ciągu zaledwie dwóch miesięcy – na przełomie 2016 i 2017 roku. Ostatni kotek – Misza, przeżył dzięki właścicielce z domu tymczasowego, która po wizycie w lecznicy weterynaryjnej odebrała kotka Danielowi J.
Wyrok zostanie ogłoszony 28 marca. Oskarżonego nie było w poniedziałek w sądzie.
Zobacz też:
SMOG SKRACA ŻYCIE