Sprawdź aktualny raport z pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego: Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Strażacy gaszą pożar od niedzieli
To niemal pewne. Przyczyną największego od kilkunastu lat pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego, był człowiek i wypalanie traw. Przez ludzką nieodpowiedzialność już czwarty dzień płonie nie tylko największy rezerwat przyrody w Polsce, ale i unikalne miejsce na skalę Europy. Od niedzieli wieczorem do czwartku ogień strawił już przynajmniej 6 tys. hektarów bagiennych łąk i lasów.
W środę wieczorem najtrudniejsza była sytuacja na Grzędach. Z pozostałych obszarów straż wycofała część sił i sprzętu. Zostały niezbędne ilości służb do monitorowania przez całą noc zarzewi ognia mogących występować w terenie - brzmi komunikat z punktu dowodzenia Państwowej Straży Pożarnej, który znajduje się w Goniądzu.
Jak wyglądała służba?
- Gdy zagasimy ręcznie tłumicami fragmenty i wydaje się, że jest ok, za chwilę to wygląda tak z powrotem - relacjonuje minioną noc Andrzej Sikora, kierownik Obwodu Ochronnego Grzędy.
- Służby kontrolowały pożar w nocy. Zastępca Komendanta Wojewódzkiego PSP objeżdżał teren, m.in. okolice wsi Wroceń i Grzędy. Ta noc była dla nas dobra, bo wiatr za mocno ognia nie rozdmuchiwał - poinformował w czwartek rano Sławomir Szafrański z Państwowej Straży Pożarnej. Jednak nowe zastępy straży znów ruszyły do akcji. - Przeprawiać się będą przez rzekę promem we Wroceniu. Z drugiej strony bagien, na Grzędach będą gasić z przetłaczaniem wody, jak wczoraj. Trzecie zarzewie i działania będą podejmowane w okolicach Brzezin Kapickich.
Czytaj też:Biebrzański Park Narodowy. Tak wyglądają rozlewiska z lotu ptaka [FOTO]
Jak podaje mł. bryg. Marcin Janowski, oficer prasowy KW PSP w Białymstoku, do godziny 11 działania prowadzone były na trzech odcinkach bojowych: Wroceń (powiat moniecki) - gdzie trwa dogaszanie ognisk i licznych zarzewi pożaru, a także Grzędy i Kuligi (powiat grajewski) – gdzie trwa obrona lasu i obszaru ścisłego rezerwatu,
W terenie są pracownicy Parku, nie tylko terenowcy. Z tłumicami pracują biolodzy, geodeci, leśnicy, a także żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.
- Obecnie w walce z pożarem działa 38 zastępów PSP i OSP w ilości 222 strażaków, 81 strażaków ze szkół aspirantów, 50 żołnierzy WOT. Zadysponowana została także kompania gaśnicza z województwa pomorskiego - podaje mł. bryg. Marcin Janowski, oficer prasowy podlaskiej straży pożarnej.
Pożar gasi z powietrza sześć samolotów gaśniczych i helikopter Lasów Państwowych i straży granicznej.
Z uwagi na trudności z dojazdem do ciężko dostępnych bagnistych terenów, strażacy muszą pokonywać dystans pieszo i gasić płomienie podręcznym sprzętem. Tego brakuje. Strażacy ochotnicy z OSP w Goniądzu potrzebują tłumic i rękawic ognioodpornych. Chętni ofiarodawcy mogą przynosić do jednostki przy ul. Stary Rynek.
