W ostatnim czasie głośno było o wyjeździe marszałka Senatu i towarzyszącej mu delegacji do Miami na Florydzie, gdzie odbył się Kongres 60 Milionów. Wyjazd ten odbił się szerokim echem i - według doniesień tygodnika "Wprost" - został bardzo krytycznie przyjęty nawet w Platformie Obywatelskiej i miał wywołać wściekłość Donalda Tuska. – Grodzki pojechał do USA w delegację jako marszałek Senatu i nie wziął ze sobą nikogo z PiS-u, za to aż trzech senatorów KO. Powinien wziąć przedstawiciela z każdego klubu – mówił tygodnikowi jeden z polityków tej partii. W jego ocenie, wyjazd był niepoważny, a także został negatywnie przyjęty przez Polonię Amerykańską. Jej przedstawiciele mieli pisać do polityka z pytaniem, dlaczego Grodzki ośmiesza partię.
To jednak nie koniec problemów PO z marszałkiem Senatu. Na horyzoncie widać już kolejny wyjazd, tym razem do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jak donosi Onet, Grodzki jest namawiany przez swoich partyjnych kolegów do zredukowania składu planowanej delegacji i czasu podróży. Zdaje się jednak, że nie bardzo się tym przejmuje.
– Powinien jechać, bo taka jest rola szefów parlamentów. Ale już nie może dawać okazji, by oskarżano go o "Bizancjum". Obawiam się jednak, że Tomek chyba nadal nie rozumie, na czym polega problem – mówi serwisowi jeden z parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej.
Onet.pl
