- Jak twierdzi pokrzywdzony pracownik - fotograf, Anna Godzwon - była wiceszefowa Centrum Informacyjnego Senatu, miała m.in. publicznie go krytykować i oceniać jego pracę, zarzucać mu niewłaściwy ubiór, monitorować jego aktywność w mediach społecznościowych, okazywać niczym nieuzasadnioną niechęć czy kierować w stosunku do niego nieprecyzyjne polecenia oraz oczekiwania - informuje Interia.
"Kierownictwo, z marszałkiem Grodzkim na czele, było doskonale zorientowane"
Początkowo sprawą zajęła się senacka komisja ds. przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji. Jak podaje Interia, chociaż gremium nie było jednomyślne, w lutym 2022 r. przyjęto jasne stanowisko: dochodziło do skandalicznych praktyk, ale nie ma mowy o mobbingu, bo naganne zachowania miały trwać zbyt krótko.
Pokrzywdzony pracownik wystąpił więc do sądu pracy. Złożył także zawiadomienie do prokuratury, która prowadzi odrębne śledztwo. W nim dwie kolejne osoby, poza fotografem, uzyskały status pokrzywdzonych. I to one zeznawały w czwartek w równoległej sprawie dotyczącej naruszenia Kodeksu pracy.
- Z zeznań kobiet wynika, że kierownictwo Senatu, z marszałkiem Tomaszem Grodzkim na czele, było doskonale zorientowane w sytuacji pracowników, którzy mieli być gnębieni przez Annę Godzwon. Co więcej, ze względu na bliską relację szefowej Działu Prasowego CIS z Małgorzatą Daszczyk, która kierowała gabinetem polityka PO, "niewiele dało się zrobić" - pisze Interia.
"Ręce mu się trzęsły, miał stan przedzawałowy"
Jak podaje portal, fotograf po jednym z zagranicznych wyjazdów trafił do szpitala. Na miejsce zawiozła go koleżanka. Jak relacjonowała świadek, lekarze mówili nawet o "stanie przedzawałowym".
- Za każdym razem ręce mu się trzęsły, był spanikowany. To nie zależało od tego, czy był na wyjeździe, czy nie. Praca w tym miejscu (w Kancelarii Senatu - red.) tyle go kosztowała, że tak wyglądała codzienność. Byłam w stanie go zrozumieć, sama brałam leki uspokajające na wyjazdy z Anną Godzwon - wyznała przed sądem.
Z zeznań kobiet wynika także, że w sprawie zachowań mobbingowych pracownicy CIS zwracali się też do szefa Kancelarii Senatu Adama Niemczewskiego, który jednak miał zlekceważyć sygnały.
Źródło: Interia
rs
