Brutalny gwałt i zabójstwo w centrum Warszawy. Dorian S. usłyszał najwyższy wyrok!

Marcin Koziestański
Wideo
od 16 lat
Na dożywocie skazał sąd Doriana S. 23-latek oskarżony był o brutalny gwałt i zabójstwo Białorusinki w centrum Warszawy.

Spis treści

Dorian S. usłyszał wyrok. Dożywocie dla zabójcy

Przed Sądem Okręgowym w Warszawie zakończył się proces Doriana S. Na rozprawie 17 stycznia zapadł wyrok.

- Uznaje Doriana S. za winnego tego, że 25 lutego ub. r. działając umyślnie, posługując się nożem, zaatakował Lizawietę, spowodował u niej masywny obrzęk mózgu, doprowadził do obcowania płciowego, dokonał zaboru pieniędzy w kwocie 60 zł, butów, telefonu komórkowego i doprowadził do jej śmierci. Za to skazuje oskarżonego na karę dożywotniego pozbawienia wolności w systemie terapeutycznym. Oskarżony ma zapłacić także 200 tys zł zadośćuczynienia bliskim zmarłej - zdecydował sędzia Paweł Dobosz.

Marcin Koziestański

Według niego oskarżony dopuścił się zarzucanego czynu jako osoba poczytalna.

- Kara dożywotniego pozbawienia wolności odpowiada więc społecznej szkodliwości czynu. Można sobie wyobrazić, że o tej samej porze, w tym samym miejscu mogła iść nasza żona, córka, czy siostra. Nie było w tej sytuacji nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że za Lizą szedł wtedy mężczyzna. Założył kominiarkę i zaatakował dziewczynę. Cały ten opis zdarzenia można było obejrzeć na filmie z monitoringu. W trakcie jego oglądania przed sądem, jedna z adwokatek odwróciła wzrok, bo nie mogła na to patrzeć - uzasadniał wyrok sędzia.

Jak podkreślił, oskarżony przyznał się do popełnionego czynu, choć stwierdził, że nie chciał Lizy zabić. - Ale podejmował racjonalne działania, w celu wykonania zadania, które przed sobą postawił. Nie można więc powiedzieć, że nie był w stanie pokierować swoim zachowaniem. Oskarżony dodatkowo nie uciekł z miejsca zdarzenia, tylko po wszystkim spokojnie poszedł kupić sobie papierosy - dodał Paweł Dobosz.

Marcin Koziestański

Dorian S.: Ukraińcy musieli mi czegoś dosypać!

Proces Doriana S. ruszył 4 grudnia ub. roku. - Przyznaje się do zarzucanego mi czynu, ale nie przyznaje do tego, że chciałem ją zabić - powiedział wówczas oskarżony.

- Byłem w jednym z barów, gdzie spożywałem alkohol. Przebywałem tam z dwoma Ukraińcami, których poznałem tego dnia. Po wyjściu z baru czułem się dziwnie. Byłem jak w jakimś amoku. Gdy wracałem, to spotkałem dziewczynę. Podszedłem do niej i założyłem kominiarkę. Powiedziałem do niej, żeby oddała mi pieniądze. Ale ona mnie nie rozumiała. Więc zaczęliśmy rozmawiać po angielsku. Zapytała mnie ile ma mi oddać, a ja powiedziałem, że wszystko co ma. Zabrałem jej też telefon, ale ona chciała go odzyskać, więc zacząłem ją dusić, żeby mieć pewność, że nie zadzwoni na policję. Gdy była nieprzytomna, rozebrałem ją i wtedy doszło do stosunku seksualnego. Potem przykryłem ją ręcznikiem, który miała w torebce. Jak odchodziłem z miejsca, to była nieprzytomna. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, myślę, że ci Ukraińcy w barze musieli mi czegoś dosypać, bo nigdy czegoś takiego normalnie bym nie zrobił. Miałem przy sobie kominiarkę i nóż, bo chciałem napaść na jakiś sklep, bo nie miałem pieniędzy na czynsz - mówił na pierwszej rozprawie Dorian S.

Gwałt i morderstwo w centrum Warszawy

Elizawieta, przez znajomych zwana Lizą, została znaleziona naga i nieprzytomna 25 lutego, wcześnie rano, przez dozorcę w bramie budynku przy ul. Żurawiej w Warszawie. Napastnik zaciągnął kobietę do bramy, dusząc ją i przykładając jej nóż do szyi. Tam pobił ją i zgwałcił. Dozorca natychmiast wezwał pogotowie i policję. Kobieta została przewieziona do szpitala w stanie krytycznym. Niestety, zmarła 1 marca, nie odzyskawszy przytomności.

Jej pogrzeb stał się uroczystością, podczas której kobiety demonstrowały solidarność wobec ofiar przemocy. Kilka dni po śmierci Lizy zorganizowano też marsz milczenia. Wzięło w nim udział setki osób, które w miejscu, gdzie doszło do brutalnego gwałtu i zabójstwa, zostawili znicze i kwiaty. Podobne wydarzenia zorganizowano także w innych polskich miastach, m.in. Poznaniu czy Wrocławiu.

Wyniki badań Doriana S.

Podejrzanym o popełnienie czynu jest Dorian S. 23-latek usłyszał zarzut zabójstwa na tle seksualnym i rabunkowym To dlatego, że podczas przeszukania jego mieszkania mundurowi odkryli, że ukradł on Lizie dwa telefony komórkowe, portfel i karty płatnicze. Policjanci znaleźli u niego też między innymi duży nóż kuchenny i kominiarkę, które miały zostać użyte do przestępstwa.

Akt oskarżenia przeciwko niemu trafił do sądu 9 sierpnia. Tuż przed tym podejrzany został uznany za „poczytalnego”. Badania psychiatryczne przeprowadzono na zlecenie prokuratury. Śledczy sprawdzali też inne niewyjaśnione zdarzenia o podobnym charakterze, ale nie znaleziono dowodów, które połączyłyby Doriana S. z innymi przypadkami napaści i gwałtów w Warszawie czy w Polsce.

Kim jest Dorian S.? Głos zabrał jego ojciec

Dziennikarze "Super Expressu" ustalili, że przed brutalnym atakiem 23-latek mieszkał na warszawskim Mokotowie zaledwie od pół roku. Wcześniej mieszkał w Opolu, gdzie z kolei przeniósł się z Myszkowa. Dorian S. był wcześniej karany za kradzieże i posiadanie narkotyków.

W mediach społecznościowych głos po zbrodni syna zabrał jego ojciec. "Dla was jest to sensacją, dla nas jest to tragedią" - napisał.

- Oddałbym swoje życie tej dziewczynie, gdybym mógł. I chcę wam powiedzieć, że nie zostawiamy Doriana, bo jaki rodzic w potrzebie zostawia własne dziecko, dla was jest bestią, ale dla mnie synem i jak pomyślę, co zrobił, i że całe życie będzie za kratami, nie przyjmuję tego do głowy. Proszę, dajcie spokój, bo ten cały hejt nie ma nic wspólnego z człowieczeństwem, a wasza nienawiść to tylko wizytówka, jakimi jesteście ludźmi - przekazał ojciec chłopaka.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl