Bryant dołączy do „Galerii Sław”. Wiadomo dlaczego latał helikopterem

aip
Eastnews
Amerykańskie media zdradziły, dlaczego Kobe Bryant latał helikopterem. Legenda koszykówki miała m.in. umowę ze swoją żoną.

W niedzielę, 26 stycznia, Kobe Bryant odbył swoją ostatnią podróż helikopterem. Razem z nim zginęła jego 13-letnia córka Gianna i siedmioro innych osób. Przyczyny katastrofy wciąż nie są dokładnie znane. Mówi się, że to wina katastrofalnych warunków atmosferycznych, jednak taka hipoteza wciąż nie została potwierdzona. We wtorek amerykańskie media rozpisywały się na temat słynnych lotów gwiazdy NBA. Można nawet powiedzieć, że latanie helikopterem było swojego rodzaju rytuałem Bryanta.

Dziennikarze magazynu „People” poinformowały, że Bryant latał tylko i wyłącznie z jednym pilotem Arą Zobayanem. Korzystanie ze śmigłowca było dla niego czymś naturalnym, praktyką, którą zaczął stosować jeszcze za czasów gry dla Los Angeles Lakers. Dlaczego helikopter? Po pierwsze, Kobe nie chciał tracić czasu na dojazdy samochodem. Każdą zaoszczędzoną minutę wolał poświęcić swojej rodzinie. Po drugie Bryant - zwłaszcza pod koniec swojej kariery - musiał dbać o zdrowie. Podobno nie mógł przebywać w pozycji siedzącej dłużej niż dwie godziny. Potem odczuwał bóle kręgosłupa.

- Zdarzyło się, że nie dotarłem na szkolne przedstawienie, bo utknąłem w korku. Musiałem znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby mi trenować i nie tracić czasu rodzinnego - tłumaczył ponad rok przed katastrofą w podkaście dla The Corp. - Mój dzień zaczyna się około czwartej nad ranem od siłowni. Później odwożę dzieciaki, lecę do Los Angeles, trenuję jak szalony, robię wszystko, co muszę, lecę z powrotem i odbieram dzieciaki - zdradził.

Często zabierał na pokład dzieci, ale nigdy nie latał ze swoją żoną Vanessą. „On i Vanessa mieli umowę, że nigdy nie będą latać razem helikopterem” - cytuje anonimowe źródło „People”.

Wiadomo, że w tym roku Bryant dołączy do galerii sław NBA. Za życia marzył, żeby wprowadził go tam, któryś z jego autorytetów. - Jeśli chodzi o tych, którzy mogliby mnie zaprezentować, to są to dwie osoby: Michael Jordan lub Phil Jackson. To najwięksi mentorzy w mojej karierze, nie tylko jako dla sportowca, ale także człowieka. I jedyne, co mogę zrobić, to im za wszystko podziękować - mówił w 2017 roku. - Zostanie uhonorowany tak, jak na to zasłużył - potwierdził szef Hall of Fame Jerry Colangelo.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

o
ops

bardzo infantylne to tłumaczenie, nie mające sensu

G
Gość
28 stycznia, 22:51, zzzz:

każdy kiedyś umrze ..i jaki problem?

Zjedz batonika

z
zzzz

każdy kiedyś umrze ..i jaki problem?

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl