Czytaj także:
Zarzut dla operatora dźwigu: spowodował katastrofę po pijanemu!
Koniec picia w pracy? Szef może zbadać alkomatem
Gniezno: Pijany policjant pełnił służbę. Straci pracę?
Potwierdza to także statystyka. Wypadki, w których rolę odegrał alkohol należą do rzadkości. Inspektorzy nadzoru budowlanego również nie przypominają sobie, by w ostatnich latach w Wielkopolsce miały miejsce katastrofy spowodowane przez nietrzeźwych pracowników.
- Problem picia alkoholu na budowach staje się powoli marginalny - przekonuje Jerzy Witczak, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego. - Branża budowlana przeszła w ręce prywatne i rządzi się teraz znacznie bardziej restrykcyjnymi zasadami. Żaden prywatny właściciel nie chciałby brać odpowiedzialności za tak poważną katastrofę, jak np. ta na dworcu PKP.
Witczak dodaje, że dobrym rozwiązaniem w celu całkowitego wyeliminowania alkoholu na placu budowy, byłoby wprowadzenie alkomatów. Taką deklarację miał też usłyszeć od przedstawiciela firmy TriGranit, odpowiadającej za inwestycję na poznańskim dworcu. I okazuje się, że badanie pracowników jest już stosowane.
- Kiedyś miałem na placu budowy alkomat i wyrywkowo sprawdzałem stan trzeźwości pracowników - opowiada kierownik robót jednej z poznańskich firm budowlanych. - Ale ani razu nie stwierdziłem, by ktoś był pijany. Zresztą kierownik przebywa z pracownikami w baraku, rozmawia z nimi, więc nie może takiego stanu nie zauważyć.
- Na poprzedniej budowie miałem dwa takie przypadki, żaden nie dotyczył jednak pracownika moje firmy - przyznaje Romuald Chudy, który nadzoruje budowę na poznańskim rondzie Jana Nowaka Jeziorańskiego. I dodaje: - Najczęściej "na rauszu" w pracy zastać można kogoś kto pracuje dla podwykonawcy.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Poznaniu mówi twardo: odpowiedzialność za to, co dzieje się na placu budowy spoczywa na barkach kierownika i jego zastępców. I jeśli mają jakiekolwiek wątpliwości co do trzeźwości pracownika, powinni interweniować.
- Przez sześć lat pracowałem w wykonawstwie. Kiedy byłem kierownikiem, zdarzyło mi się kilka razy, że pracownik przychodził do pracy pijany - mówi powiatowy inspektor Paweł Łukaszewski. - Zasada była taka sama: natychmiast musiał opuścić plac budowy. Ale teza o pijaństwie na budowie to stereotyp.
Wojciech Gaczek, nadzorujący budowy przyznaje, że jeszcze dwie dekady temu z problemem nietrzeźwości pracowników zmagała się większość firm. - W poniedziałek pół budowy trzeźwiało - opowiada. - Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Służby BHP firm systematycznie kontrolują trzeźwość.
Budowlańcy wskazują, że ostatnio na ogół nie chodzi o picie w pracy, ale o to, iż pracownicy nie zdążyli wytrzeźwieć. I dotyczy to głównie brygad, które przyjechały na budowy z innych miast. Przykład? Latem w podpoznańskim Swarzędzu prywatny właściciel wynajął pokoje pracownikom firmy budowlanej spoza Wielkopolski. Suto zakrapiana impreza trwała przez cały weekend. Panowie jeszcze w niedzielę wieczorem poszukiwali monopolowego. A rano do pracy.
Krzysztof Tylski, terapeuta z ośrodka terapii uzależnień "Polana" twierdzi, że "wyjazdowe" picie alkoholu jest po prostu społecznie akceptowanym sposobem spędzania wolnego. - Zwłaszcza w środowisku mężczyzn, oddalonych od domu, a więc pozbawionych kontroli najbliższych. To, niestety, zmienia się wolniej niż kultura pracy.
Ale, jak twierdzą ludzie z branży, i takich przykładów jest coraz mniej. - Pokolenie robotników, którzy pili już nie pracuje - mówi Jerzy Molenda, kierownik budowy apartamentowca przy ul. Towarowej w Poznaniu. - Dzisiaj pracują młodzi, którzy inaczej spędzają wolny czas.
Jadwiga Andrzejczak, kierująca hotelem robotniczym na poznańskiej Wildzie tłumaczy z kolei, że swoje robi i obecność przełożonych, i ekonomia. - Szefowie i pracownicy mieszkają razem - mówi. - To pewnie niektórych powstrzymuje. No, i też wszyscy oszczędzają.