Pani Anna w E.Leclerc pracowała od 2007 roku, zatrudniona była na 3/4 etatu, zarabiała 1.100 zł brutto. Łodzianka nie miała stałych umów, a tylko czasowe. Gdy jedna się kończyła, firma podpisywała z nią kolejną i tak trwało aż do sierpnia tego roku. Ostatnia umowa nie została przedłużona, pani Anna zgłosiła się więc do Powiatowego Urzędu Pracy. Liczyła na to, że utrzyma się z zasiłku zanim nie znajdzie nowego zajęcia. Miesięcznie mogłaby otrzymać z urzędu pracy ok. 560 zł. Okazało się jednak, że łodzianka się myliła i świadczenie jej nie przysługuje.
- W urzędzie usłyszałam, że zarabiałam zbyt mało, by otrzymać zasiłek - żali się kobieta. - Potrzebne jest przynajmniej minimalne wynagrodzenie, a ja otrzymywałam 3/4 najniższej pensji. Czuję się oszukana. Nie miałam pełnego etatu tylko dlatego, że firma nie chciała mi go dać. Mam 52 lata i coraz większe problemy ze znalezieniem zajęcia. Boję się też o moje koleżanki z dawnej pracy, bo są w takiej sytuacji jak ja - żadna nie pracuje na pełen etat. Ale w urzędzie pracy nikt tego nie rozumie i nie chce słuchać moich argumentów.
Marzena Przytocka, kierownik działu rejestracji bezrobotnych Powiatowego Urzędu Pracy nr 1 w Łodzi, potwierdza, że osoba, która ubiega się o zasiłek dla bezrobotnych przez ostatnie półtora roku przed stratą pracy musi zarabiać przynajmniej minimalne wynagrodzenie i mieć od niego odprowadzane wszystkie składki.
Także Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi, podkreśla, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. - Ustalenie warunków pracy i płacy wymaga zgodnej woli obu stron - podkreśla Kamil Kałużny. - W umowie określane są strony, data jej zawarcia, rodzaj pracy, miejsce jej wykonywania, wymiar czasu pracy, termin rozpoczęcia i wynagrodzenie. Umowa musi być zawarta na piśmie. Obie strony zgodziły się na warunki, a pani musiała być świadoma konsekwencji podpisania takiej umowy.
Kasjerki nie potrafią zrozumieć, dlaczego szefowie nie chcą ich zatrudniać na pełen etat. Zapytaliśmy o to Krzysztofa Gajewskiego, rzecznika E.Leclerc. Nie potrafił on skomentować zasad obowiązujących w łódzkim sklepie. - Wszystko zależy od lokalnego rynku - powiedział i odesłał nas do łódzkiego marketu.
W łódzkim E.Leclercu nie zastaliśmy osoby, która mogłaby wyjaśnić wątpliwości załogi.
Na prośbę bohaterki jej dane osobowe zostały zmienione.