Były dyrektor Sądu Okręgowego skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu, grzywnę i zakaz sprawowania stanowisk

Jacek Wierciński
Centrum Sprawiedliwości wyposażono w specjalistyczne meble niezbędne dla funkcjonowania sądu, „pod potrzeby” którego zaplanowano także rozkład pomieszczeń i korytarzy w budynku
Centrum Sprawiedliwości wyposażono w specjalistyczne meble niezbędne dla funkcjonowania sądu, „pod potrzeby” którego zaplanowano także rozkład pomieszczeń i korytarzy w budynku Przemysław Świderski
2 lata więzienia w zawieszeniu, grzywna i zakaz sprawowania stanowisk - taki prawomocny wyrok usłyszał były dyrektor Sądu Okręgowego w Gdańsku. To finał głośnej afery sprzed lat. Jan B. obiecał gdańskiemu deweloperowi, że bez przetargu sąd wprowadzi się do jego gmachu w ścisłym centrum miasta, a później resort sprawiedliwości wykupił budynek za astronomiczne 157 mln zł.

- Przestępstwo dotyczyło przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Opis zarzucanego czynu jest dość skomplikowany, jednak należy podkreślić, że zarzuty w żadnym wypadku nie mają wymiaru korupcyjnego, a oskarżony nie przyjął nawet złotówki w związku z podjętymi działaniami - relacjonuje sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Szczecinie, który utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji z Sądu Rejonowego w Koszalinie.

Sprawa trafiła do województwa zachodniopomorskiego i była prowadzona przez poznańską prokuraturę, by uciąć wszelkie podejrzenia dotyczące bezstronności.

Jan B. skazany został na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 50 tysięcy złotych grzywny i 7-letni zakaz sprawowania stanowisk związanych z zarządzaniem i dysponowaniem mieniem publicznym lub związanych z dysponowaniem publicznymi środkami finansowymi. Wyrok jest prawomocny. W sprawie ewentualna skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego przysługuje wyłącznie Prokuraturze Generalnej i rzecznikowi praw obywatelskich.

- Pan Jan B. nie był sędzią. Nie orzekał. Dyrektor sądu nigdy nie jest sędzią. Został odwołany przez ministra sprawiedliwości w maju 2012 roku i nie pracuje w Sądzie Okręgowym w Gdańsku - zastrzega pytany o skazanego sędzia Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Były dyrektor od początku utrzymywał, że jest niewinny, bo prawa nie złamał, działał w interesie publicznym, a o jego ruchach z lat 2007-2012 wiedziało Ministerstwo Sprawiedliwości, nie mógł też ogłosić przetargu, bowiem pieniędzy na to brakowało w rocznym planie finansowym instytucji. Śledczy, do których w 2012 roku trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Centralne Biuro Antykorupcyjne po niemal 3-letnim postępowaniu uznali jednak, że winę ponosi wyłącznie B.

Korzenie sprawy sięgają 2007 roku. Wówczas w budynku sądu w Pruszczu Gdańskim sanepid stwierdził obecność ksylamitu - toksycznego impregnatu, którym pomalowano podłogi. Popularny w okresie PRL środek był bowiem toksyczny i powodował m.in. bóle głowy. Pruszczański sąd musiał się wyprowadzić, a w gdańskich budynkach, gdzie przeniesiono jego rozprawy, zrobiło się zdecydowanie za ciasno.

Po jakimś czasie z ofertą miał zgłosić się Bogdan Górski, znany gdański deweloper. W centrum Gdańska, przy ul. 3 Maja - na tyłach dworca PKS i Urzędu Pracy, posiadał teren. Jak informowały pomorskie media, dostał obietnicę, że po zakończeniu budowy, w jego nieruchomości, znajdzie się nowy sąd. Tak też się stało. Gdańskie sądy najpierw wynajmowały powierzchnię, a potem po negocjacjach z resortem sprawiedliwości gmach nazywany Centrum Sprawiedliwości został sprzedany za 157 milionów złotych.

Szybko okazało się, że transakcja budzi poważne zastrzeżenia prawne. Swoje uwagi zgłosił Urząd Zamówień Publicznych, który wskazał, że inwestycja była prowadzona ściśle według wytycznych wydawanych przez pracowników sądów. Nieruchomość wyposażono także w specjalistyczne meble biurowe niezbędne dla funkcjonowania sądu, ,,pod potrzeby” którego zaplanowano również rozkład pomieszczeń i korytarzy. Wszystko odbyło się bez żadnego przetargu, więc bez zachowania zasad konkurencji, a - potencjalnie - nawet ze szkodą dla Skarbu Państwa.

Co ciekawe, na procesie w pierwszej instancji zeznawał m.in. były prezydent RP i b. przywódca Solidarności Lech Wałęsa, który wiele lat temu zabierał głos w sprawie rozwiązania lokalowego problemu gdańskiego wymiaru sprawiedliwości, ale na rozprawie prawie 2 lata temu nie pamiętał już szczegółów sprawy. Obok niego na liście świadków także Jerzy Borowczak, znany solidarnościowy opozycjonista i antykomunistyczny działacz z Gdańska, dziś poseł PO, Jarosław Wałęsa, syn byłego prezydenta i europoseł tej partii, oraz Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej i były premier. Dodatkowo zeznania na temat Centrum Sprawiedliwości składał Jarosław Gowin - szef resortu sprawiedliwości w rządzie PO w latach 2011-2013, a od 2015 wicepremier oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego w rządach PiS.

- Lista świadków tak wygląda, to efekt tego, że są wzywani do sądu wszyscy, którzy zetknęli się z tą sprawą. Czasem w sposób zupełnie bierny albo z racji pełnionych funkcji, jak Jarosław Gowin, który był ministrem sprawiedliwości, gdy doszło do kupna centrum - tłumaczył w trakcie trwania procesu sędzia Sławomir Przykucki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Były dyrektor Sądu Okręgowego skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu, grzywnę i zakaz sprawowania stanowisk - Plus Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl